Rozdział Siedemnasty

3.6K 232 11
                                    

Kolejne dni leciały bardzo szybko. Rana postrzałowa Colina zagoiła się bardzo szybko, dzięki jego organizmowi i genowi. W domu było bardzo spokojnie, rodzice przyzwyczaili się do obecności chłopaka, nawet kuzynostwo które zamieszkało z nami, przyjęli go do rodziny. Od tamtego feralnego dnia do tej pory nie było żadnego ataku, żadnego złego snu o którym rodzice nie wiedzą. Aż do dzisiaj:

Szlam dobrze mi znaną drużką na polane gdzie zawsze urządzaliśmy rodzinne przyjęcia. Moja intuicja kazała tam się mi wybrać. Kiedy pojawiłam się już w dobrze mi znanym miejscu, nikogo oprócz zakapturzonego mężczyzny nie widziałam. Zaczęłam się do niego zbliżać. Będąc dwa metry od niego, odezwał się.
- No nareszcie. - odezwał się człowiek. - Ponownie się spotykamy Elise.
- Kim ty jesteś i czego chcesz ode mnie ? - spytałam się go.
- Tym kimś który żyje pomimo zabicia jego rodziców. - odpowiedział. Próbowałam sobie przypomnieć o kim on mówił, o jakiś rodzicach wspominał? Wtedy zaświeciła mi się lampka w głowie i wiedziałam o kogo chodzi.
- Czy ty.. ty.. jesteś synem Fe.. Fe.. - próbowałam wydusić z siebie zdanie ale wszystko mnie przerażało. Nawet myśl o tym ze stoi przede mną ta osoba o której myśle.
- Jeżeli masz to na myśli to tak. - odparł. - Jestem synem Felixa Vegas i Beth Morgersten. - odwrócił się i zdjął kaptur. Wtedy mogłam go pierwszy raz ujrzeć. Był blondynem jak jego matka, lecz oczy - fioletowe odziedziczył po ojcu, Feliksie. Jego ciemna karnacja nie pasowała do koloru jego włosów, co nadawało mu wyjątkowości. Nos miał szczupły i długi, a oczy rozstawione na środku policzków. Był wysokim chłopakiem, tak samo jak jego ojciec - miał sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, a jego ramiona i brzuch pokrywały mięśnie co świadczyło o tym, że dużo ćwiczył.
Zaczęłam się cofać. Rodzice wiele razy mi opowiadali swoje historie z lat młodości, wspominali mi bardzo dużo o jego ojcu i matce. Do tej pory dopóki go nie ujrzałam myślałam że jest martwy, ale nie.
- Gdzie ty się wybierasz!? - w sekundę zjawił się przy mnie. Złapał mnie za łokieć i zaczął ciągnąć w nas.
- Zostaw mnie! - krzyczałam i próbowałam się mu wyrwać. Był na tyle silnym chłopakiem że nie było takie możliwości, nie mogłam nawet się przemienić. - Co ty mi zrobiłeś?
- Rzuciłem na ciebie czar. - odparł. - Nigdy więcej nie możesz się przemienić.
- Nie tylko nie to. - powiedziałam z łzami w oczach.

Zerwałam się do pozycji siedzącej ciężko dysząc. Za oknem zaczynało powoli świtać. Miałam łzy w oczach, schowałam twarz w dłonie i się rozpłakałam.
- Elise. - automatycznie zerwałam się na nogi z łóżka słysząc wymawiane moje imię. Byłam cała przestraszona tym snem, moje ciało dygotało z strachu. Przede mną pojawił się Colin, przytuliłam się do jego ciała. - Znowu? - zapytał się jakby wiedziało co chodzi. Pokiwałam głową że tak, przytulił mnie bardziej do siebie i głaskał po włosach. - Znajdę tego kto Ci to robi i przysięgam że mnie popamięta. - pocałował mnie w czubek głowy.
Przez noc Colin namawiał mnie abym powiedziała o tych snach rodzicom, aby wiedzieli że coś może mi dolega. Schodziłam razem z nim na dół do rodziców. Będąc w progu poprosiłam mamę oraz tatę aby poszli razem z nami do kuchni by porozmawiać.
- O co chodzi słońce? - zaczęła pierwsza mama.
- Chodzi tutaj o Elise. - odezwał się Colin. Przytuliłam się do jego boku, wiedział że nie będę ja sama w stanie powiedzieć. - Od kiedy pojawiła się u mnie, u mojego boku zaczęły się jej dziwne sny pojawiać. Raz mieliśmy ten sam sen. - odparł. Rodzice patrzyli na nas ze zaskoczeniem w oczach, ojciec stał nieruchomo a matka miała szeroko otwarte oczy.
- Powiedz mi dokładnie o jakie sny chodzi. - odezwał się ojciec.
- Pamiętam tylko trzy. - powiedziałam. - Brałam raz kąpiel i zasnęłam w wannie. Pojawiłam się przed nieznanym dla mnie budynkiem, wyglądał na bardzo stary. Weszłam do środka by zobaczyć co jest w środku, w piwnicach znalazłam Colina przywiązanego do krzesła. Potem zaatakował mnie jakiś człowiek. - odparłam.
- Kontynuuj. - zachęcił mnie chłopak. Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam.
- Kolejny sen był o mnie. To ja byłam tym razem przywiązana do krzesła. Próbowałam się uwolnić ale to na nic wyszło. - powiedziałam z łzami w oczach. - Pojawił się człowiek o tym samym głosie co w poprzednim śnie, zaczął mi wymawiać wszystko co wy zrobiliście a potem się rzucił na mnie. A dzisiejszej nocy śniło mi się że poznałam tego człowieka co za tym stoi i mi się śni.
- Kto to jest? Mówił kim jest? - matka stanęła przy mnie.
- Powiedział że jest synem Felixa i Beth Morgersten. - odparłam. Matka zaczęła krzyczeć na siebie a ojciec stał jak stał wcześniej. Do kuchni wparowali wszyscy, patrzyli się na nas i na rodziców. Colin chwycił mnie za dłoń i wyprowadził na zewnątrz bydynku. Miał racje że powinnam powiedzieć im wcześniej to wszystko, nie byłoby takiej akcji.
- Miałeś racje. - powiedziałam kiedy znaleźliśmy się na tyłach domu. Trzymałam go cały czas  za dłoń. On zaś masował moją zewnętrzną część dłoni.
- Wiem. - odpowiedział. - Ale mogłem ciebie do tego nie zmuszać.
- Hej. - chwyciłam jego twarz w dłonie. Spojrzałam mu głęboko w oczy, teraz ja widziałam w nim zmartwienie. - Gdybyś mnie do tego nie zmusił to tłumiłam bym to dokonać życia.
- Przetrwamy to razem. - powiedział. - Będę przy tobie jak kolejny sen się pojawi i jak w nim będzie on czychać. Zabije tego skurwiela co ci robi krzywdę. Przysięgam że oddam za ciebie życie moja Elise.

~*~*~*~

Awww *.*
Słodko, aż żygam tęczom ❤️❤️❤️

Potomkini Alfy ✔Where stories live. Discover now