S E V E N

94 3 1
                                    

Przed oczami miałam mętlik. Zupełnie jak w głowie. Ironia co?  Wystarczy dopuścić do siebie świadomie coś co wiesz,że Ci zaszkodzi.Mel straciłam z pola widzenia jak tylko weszłyśmy do klubu. Zawsze spędzamy ten czas razem,ale zważywszy na sytuację mogłam jej to wybaczyć.
Siedziałam przy barze i obserwowałam tańczące osoby. Nie byłam jeszcze na tyle pijany aby wejść w ten tłum osób i dać się ponieść muzyce. Dlatego poprosiłam barmana o 4? A może o 5 shot'ów. Wypiłam wszystkie na raz i poszłam tańczyć. W powietrzu unosił się zapach potu,alkoholu i pożądania. Po chwili poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie. Gdy się odwróciłam ujrzałam wysokiego blondyna z niebieskimi oczami i lekkimi piegami. Był bardzo dobrze zbudowany. Do tego stopnia,że mogłabym się na niego rzucić i zedrzeć ubrania. Ale tego nie zrobię.Jestem damą. Po alkoholu robi się ze mnie zwierze,ale wychodzi ze mnie wszystko to co chciałam kiedykolwiek komuś powiedzieć.Przetańczyłam z nim pół nocy. Nazywa się Sam i pochodzi z Canady. Przyjechał tutaj na studia i mieszka niedaleko mnie.Wymieniłam się z nim numerami i zaczęłam się zbierać.Dzwoniłam do Mel,ale ona nie odbierała. Zaczęłam jej szukać,ale to także nie przyniosło efektów.Wyszłam przed klub aby upewnić się,że to poczta głosowa a nie Mel,która błaga mnie o pomoc albo mówi,że wszystko dobrze i wróciła do domu. Jednak ona nadal nie odbierała. Cholera jasna. 
Przed oczami ujrzałam znajomy mi samochód. A o drzwi opierał się nikt inny jak Matt'y.

-Co Ty tu robisz?

-Czekałem na Ciebie.

-Umiem sama wrócić do domu.

-Ledwo mówisz i stoisz. Założę się,ze nawet taksówki byś nie zamówiła.

-Gdybym potrzebowała pomocy,poprosiłabym o nią. A w ogóle skąd wiesz gdzie jestem?

-Patrick.

-Ale frajer.

-Możesz nie być zła o to,że się martwię i wsiąść do tego cholernego samochodu?

-Muszę znaleźć Mel.

-Kto to Mel?

-Przyjaciółka.-nie zastanawiając się dłużej ruszyłam w stronę klubu. Po drodze rozbolały mnie nogi i zdjęłam buty.

Mimo moich starań nadal jej nie znalazłam i niemal modliłam się o to,żeby była w domu i spała. Albo przynajmniej przespała się z przystojnym facetem z siłowni.

-Załóż go.-Matty podał mi swój sweter,który przed chwilą zdjął.

-Nie jest mi zimno.

-Masz dreszcze.-ja jednak nadal milczałam.-Skoro nie tak to inaczej.-Podszedł do mnie i założył mi sweter. Nie miałam siły protestować.Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Manhattanu. 

-Jeżeli chcesz wymiotować to w drzwiach jest reklamówka. 

-Nie mam już czym. Chyba,że żołądkiem też się da. 

-Nie zasypiaj mi tylko. Niedługo będziemy.

Obserwowałam ulice i nagle zapytałam o coś do czego miałam nie wracać. Nie powinnam ,ale alkohol robi swoje.Przysięgam nigdy więcej nie piję.

-Dlaczego mnie pocałowałeś?

-A nie mogłem? Też tego chciałaś,prawda?

-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. I co nagle bawisz się w spełnianie życzeń?

-Jest wiele powodów..

W tym momencie zasnęłam i obudziłam się w łóżku. Przebrana w czystą koszulkę i włosami związanymi w kucyk.Na stoliku była szklanka z wodą i cytryną a obok tabletka.Zobaczyłam sylwetkę mężczyzny. Jeszcze tu był.

-Dobranoc Pheb.-pocałował mnie w policzek i ruszył w stronę drzwi.Nagle przypomniała mi się jego odpowiedź.

-Wiele powodów podajemy tylko wtedy gdy szukamy odpowiedniego.

Stał tak jeszcze chwilę z ręką na klamce jakby zastanawiał się nad tym co przed chwilą powiedziałam.Chwilę po tym już go nie było a ja zasnęłam z głową wolną od negatywnych myśli.

Let's get lost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz