ONE

252 7 0
                                    

 Od rana jestem na nogach. A dokładniej od godziny 8 kiedy to moja rodzicielka zdecydowała się mnie brutalnie obudzić.Mimo wszystko nie mogę narzekać bo zrekompensowała mi to zakupami.Byłam chyba już obkupiona na całe lato.Usiadłyśmy z mamą w restauracji mizu na sushi. 

-Dobrze,jak tylko skończę spotkanie to przyjadę do Pana.Do zobaczenia.-Zrobiło mi się przykro,ponieważ tak rzadko mam okazję spędzać czas z mamą. Ciągle wyjeżdża a jak nie to,to siedzi biurze i chodzi na spotkania.Mama jedynie rzuciła mi przepraszające spojrzenie swoimi niebieskimi oczami.

-Rozumiem mamo,jestem i tak umówiona za 1,5 godziny.-posłałam jej uspokajające spojrzenie i zaczęłam jeść swoje maki.Wyjęłam telefon i napisałam do Patricka. 

''Hej,masz może dzisiaj jeszcze czas? :)''

P:''Dla Ciebie zawsze,to gdzie jedziemy? :*''

''Myślałam o czymś kameralnym,może pojedziemy na grilla?''

P:''W sumie czemu nie,zrobię zakupy! A i będę z kolegą jeśli Ci to nie przeszkadza. Możesz zabrać jakąś koleżankę :*:)''

''Klasa i styl! Do zobaczenia :)''

-Mamo,nie masz nic przeciwko żebym pojechała za miasto na grilla?-w tym momencie zrobiłam najlepszą minę błagającego psa jaką kiedykolwiek mi się udało.

-Nie mam nic przeciwko,tylko melduj się co jakiś czas żebym wiedziała,że nikt Cię nie porwał czy nie zgwałcił.

-Tak mamo,już widzę ten tłum napalonych zboczeńców,śliniących się na mój widok i zaciągających mnie w krzaki.-powiedziałam zupełnie obojętnie po czym włożyłam kawałek imbiru do ust.

-Doceniam Twoje poczucie humoru,ale zobaczysz jak to jest jak już będziesz mieć dzieci.

-Nie będę i dobrze o tym wiesz. To się nazywa niezależność i od dzieci i od mężczyzn.

-Jeszcze zobaczysz a ja Ci wtedy przypomnę co mówiłaś.-odgarnęła włosy do tyłu i włożyła ostatni kawałek do buzi.

Po skończonym posiłku,ruszyłyśmy w stronę parkingu.Moja mama nigdy nie pamięta gdzie zaparkowała.Nadal nie wiem jak to robi.Wsiadłyśmy do auta i od razu włączyłam radio. Nie lubię tej ciszy w samochodzie a już w szczególności tej niezręcznej. 
 Jak tylko weszłam do domu ruszyłam w stronę łazienki.Było tak gorąco,że nie jednokrotnie musiałam robić nietoperza i założę się,że zapach ode mnie też nie było powalający.Po około 20 minutach w tym poprawy make up'u,stanęłam przed szafą. I tu się zaczyna problem. Nigdy nie wiem co mam na siebie założyć a po godzinie zakładam to co założyłam na samym początku. Ironia co?
Wybrałam białe,podarte na kolanach rurki oraz luźną,czarną koszulkę. Całości dopełniały czarne sandałki,złoty zegarek i delikatny wisiorek.Swoje długie,blond włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z domu i od razu zobaczyłam znajomy mi samochód. Czarny terenowy nissan a w nim mój przyjaciel. 

-Cześć młody!-wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy. Pocałowałam go w policzek i podłączyłam swój telefon. Nie to,że nie podoba mi się muzyki jakiej słucha,ale to nie nadaje się na jazdę. Szczególnie kiedy ma być wesoło.

-Jestem o 3 lata starszy,nie to,że coś. I cześć blondi.-uśmiechnął się pod nosem.

Gdy usłyszałam swoją ulubioną piosenkę Trey'a Songz'a, zaczęłam śpiewać. Patrick jako mój przyjaciel też znał ją na pamięć,dlatego zaczął śpiewać razem ze mną.I tak minęła nam godzina drogi.Gdy dojechaliśmy,rzucił mi się w oczy niewielki domek a obok niego jezioro.Do mojego nosa wleciało świeże powietrze a zaraz potem podrażnił je zapach rozpałki. Dopiero teraz zorientowałam się,że tuż obok stoi auto. Zapewne kolegi z którym miał być Patrick. 
Poszłam za domek i ujrzałam wysokiego bruneta,który leżał na kocu.Był dobrze zbudowany. Bardzo dobrze.Gdyby nie to,że miał zamknięte oczy to jestem na sto procent pewna,że zobaczyłby jak język wychodzi mi na wierzch a szare oczy robią się jak pięć złotych.

-Cześć parówko.-usiadłam obok niego.

-O,cześć.Jestem Matty,Patrick dużo o Tobie mówił.-podał mi rękę po czym ją pocałował.

-Oh,jeszcze chwila i się zakocham.-odpowiedziałam na ten gest sarkazmem.-A tak w ogóle nazywam się Phoebe.

-Kobiety,nigdy nie dogodzisz.-Już miałam odpowiedzieć gdy nagle przyszedł Patrick z wielkimi siatami wypełnionymi jedzeniem. Teraz lubię go jeszcze bardziej.

-To ja to ogarnę.- wstał i wytrzepał spodnie. Tak jak powiedział zaczął rozpakowywać mięso wszelkiego rodzaju i układać na grilla. Ja siedziałam i podziwiałam jak jego mięśnie napinają się w promieniach słońca.Coś czuję,że to będzie udany grill.

Let's get lost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz