ICGYWYD - 01

7.4K 655 338
                                    

    W swoich snach Louis znajduje się na plaży. Złoty piasek chrzęści mu pod stopami, a jego nozdrza wypełnia charakterystyczny zapach soli. Leży na leżaku w czerwono-białe paski, z pina coladą w dłoni. Jest zupełnie sam; zero rodziny, Aleca, przyjaciół, nikogo. I to miłe – mieć możliwość całkowitego relaksu. To nie tak, że nie kocha swojej rodziny, chłopaka i przyjaciół, ale ostatnio jest tak zestresowany i zmęczony, że właśnie to najbardziej by mu się przydało.

    Jego całkowity spokój zostaje zahwiany przez puknięcie w ramię. Ściąga okulary przeciwsłoneczne i odwraca się, by nie znaleźć nikogo.

    – Panie Tomlinson – mówi ktoś głośno, lecz Louis nie może odnaleźć źródła dźwięku. Kolejne puknięcie w ramię. – Panie Tomlinson! – za krzykiem podąża mocne potrząśnięcie jego barkiem i Louis budzi się przestraszony, w swojej klasie od matematyki, zamiast na pięknej plaży w jakimś tropikalnym kraju, takim jak Dominikana czy Jamajka.

    Przeciera zaspane oczy i nawet przeciąga się, kiedy ziewnięcie opuszcza jego usta. To właśnie wtedy uświadamia sobie, że jest sam w pomieszczeniu, nie licząc Harry'ego Stylesa, który siedzi wpatrzony w swój podręcznik oraz zeszyt, i swojej nauczycielki matematyki, która spogląda na niego z oburzeniem.

    – Pani Oxley, ja… – zaczyna mówić.

    – Ty nic – przerywa mu. – To drugi raz w tym tygodniu, kiedy zasypiasz na moich zajęciach.

    – Jestem tego świadomy. – Jest cholernie tego świadomy i to wszystko wina Aleca. Jacyś kuzyni wpadli go odwiedzić, a on zaciągał Louisa ze sobą na różne imprezy co noc przez ostanie trzy dni.

    – Louis… – Kobieta wzdycha i siada na ławce obok niego. – Ty i ja wiemy, że twoje oceny nie są najlepsze. I w ogóle nie zwracałeś uwagi podczas omawiania ostatnich dwóch tematów, które są częścią naszego następnego testu. Czy tego również jesteś świadomy? – Szatyn przytakuje i patrzy w dół zawstydzony. Cholera cholera cholera. Jego nauczycielka ponownie wzdycha. – Nie wiem, co z tobą zrobię… – Jej spójrzenie skupia się na wszystkim prócz niego samego, w końcu lądując na kręconowłosym chłopaku, wciąż siedzącym w swojej ławce i nie zwracającym uwagi na ich rozmowę. A przynajmniej tak im się wydaje, gdyż Harry bardzo uważnie słucha wymiany słów. – Tak właściwie, wydaje mi się, że mam pomysł. Harry?

    – Tak, proszę pani? – Wyżej wymieniony patrzy w górę, zaskoczony usłyszeniem swojego imienia.

    – Możesz podejść tutaj na sekundę? – Chłopak przytakuje szybko i wstaje, w milczeniu idąc w stronę nauczycielki.

    Louis rzuca mu uśmiech, a Harry nieśmiało go oddaje. Nie jest tym zaskoczony, Louis zawsze jest dla niego miły, ale mimo wszystko rumieni się zawstydzony, ponieważ jest nim mocno zauroczony. Tomlinson czuje trochę współczucia w kierunku chłopaka. Nie rozumie, dlaczego ludzie tak bardzo go zaczepiają. Ludzie tak 'popularni' jak on, nie licząc Aleca, oczywiście. Ale nie uważa, że inteligencja Harry'ego to dobry powód do żartów, raczej powinna być ona przedmiotem zazdrości.

    Wyczucie stylu Stylesa jest jednakże trochę dziwne. Nosi przetarte rurki, koszule zapięte na ostatni guzik, wyglądające na ekstremalnie stare i o wiele za duże swetry, a czasami nawet kamizelki. Jego czarne Conversy minęły już poziom modnego, znoszonego wyglądu, teraz wyglądając na niemal zniszczone, i zawsze ma czarne, grube Ray Bany, które co chwila musi poprawiać na czubku swojego nosa.

    Rzeczą, o którą naprawdę dba, są jego włosy. Jego długie do ramion włosy zawsze są lśniące i delikatne, a sposób, w jaki odsuwa je z twarzy albo związuje w kok na czubku głowy, jest magnesem na kobiety. Są one jednak za bardzo skupione na podążaniu za tłumem. Jeśli jakaś dziewczyna odważyłaby się powiedzieć, że zauważa w Harrym kogoś więcej prócz nerda i świra, zostałaby uznana za dziwną. Zresztą i tak nie ma to wielkiego znaczenia z racji tego, że Harry nie jest zainteresowany dziewczynami.

I Could Give You What You Deserve || Larry [tłumaczenie PL] Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang