TWO

151 6 1
                                    

Niebo wypełniły gwiazdy a ja siedziałam na drzewie a dokładniej na pniu,który unosił się nad wodą.Usłyszałam za sobą pękające gałęzie. Od razu przypomniały mi się słowa mamy i momentalnie dostałam dreszczy.Ujęłam w dłoń gałąź i ruszyłam w stronę potencjalnego mordercy. Zeszłam na ląd i byłam coraz bliżej. Słyszałam ciężki oddech oraz serce,które miałam wrażenie,że podeszło mi do gardła. Wzięłam wielki zamach i..

-Kurwa..

-Znamy się dopiero cztery godziny a Ty już chcesz mnie zabić? Muszę powiedzieć Patrickowi żeby uważniej wybierał przyjaciół.-zaśmiał się.

-Nie moja wina,że się skradasz i to jeszcze w środku ciemnego lasu.-przewróciłam oczami,ale uśmiechnęłam się mimo wszystko. 

-A więc...co tu robisz? Dość daleko,hm poszłaś.-powiedział i wskazał na domek przed którym paliło się ognisko.Fakt,znajdował się po drugiej stronie jeziora.

-Czasem lubię pobyć sama.Nawet jeśli to oznacza samotny spacer po ciemnym lesie,pełnym potencjalnych morderców i gwałcicieli a w szczególności Ciebie.-puściłam mu oczko i powędrowałam w stronę przewróconego drzewa.Jak poprzednio,zajęłam miejsce na samym końcu.

-Jesteś pyskata,ale przy tym słodka.Podoba mi się.-uśmiechnął się łobuzersko,kiedy szedł w moją stronę. Zajął miejsce obok mnie.Przyglądałam mu się z boku. Miał wyraźne kości policzkowe i pełne,malinowe usta. Jego włosy swobodnie opadały na czoło,a czekoladowymi oczami spoglądał w wodę.

-A co z Patrickiem?-odpaliłam nagle po tym jak przypomniałam sobie,że nie przyjechaliśmy tu sami.

-Śpi jak zabity.Nie chciałem go budzić.

-To urocze,że przyszedłeś po mnie sam.

-Nie martwiłem się jeśli o tym pomyślałaś po prostu strasznie się nudziłem.-wzruszył ramionami i się zaśmiał.

-W takim razie skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?

-Czasem sam tu przychodzę.

-Naprawdę?-to całkiem urocze jak na faceta.

-Nie,co jakiś czas wyjmowałaś telefon,blondi.-z twarzy zniknęła mu powaga a pojawił się szeroki uśmiech. No i czar prysł,ale zaraz znowu powrócił gdy na jego policzkach pojawiły się dołki.

Nic nie mówiąc wstałam bo stwierdziłam,że jeśli Patrick wstanie będzie się martwił a poza tym robiło się już zimno.Po okołu 20 minutach byliśmy już na miejscu a Patrick jak spał tak spał. Postanowiliśmy,że ogarniemy już domek i to co było przed nim czyli wielki śmietnik.Miałam wrócić do domu o ludzkiej porze,ale wychodzi na to,że mogę zapomnieć.Wyjęłam telefon i wybrałam numer do mamy. 

-Halo? Mamo słuchaj ja będę trochę później niż planowałam,ale nie martw się bo dobrze się bawię.-mama tylko przytaknęła i powiedziała,że jeszcze do mnie zadzwoni bo siedzi na spotkaniu. Cóż była 23.

Wzięłam worki ze śmieciami i poszłam wyrzucić je do kontenera,który znajdował się za domkiem.

-Matko znowu?-odpowiedziałam kiedy czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia. 

-Wpadłem Ci pomóc.-jego kącik ust powędrował ku górze.

-W czym?W W wrzucaniu worków do kontenera? Kurde,chodzący ideał.

-Pomyślałem,że Cię zawiozę.

-Co?

-Patrick śpi,ale gdy się obudzi pewnie będzie tak zmęczony,że jego też będę musiał odwieźć.

-A co z jego samochodem?

-Przyjadę po nie jutro.Ewentualnie Patrick sam się zawiezie do domu.

-Hm,niech będzie.

Patrick obudził się sam po godzinie. Niby szybko,ale czekała nas godzina drogi jak nie więcej.Zdecydował,że sam pojedzie bo boi się o samochód.Ja za to pojechałam z Mattem.
Minusem jest to ,że jego auto jest jeszcze droższe niż Patricka a ja w takich sytuacjach boje się nawet w nim oddychać z obawy,że coś zrobię.

-Opowiedz mi o sobie.-odpaliłam nagle. Wzrok miał skupiony na drodze,ale wiedziałam,że na to pytanie czekał i mimowolnie się uśmiechnął.

-Co chcesz wiedzieć bo przyznaje dużo tego.

-Najlepiej się zaczyna od początku także słucham. Czasu też nam nie brakuje.-szach i mat.

-Więc..mieszkam na Manhattanie,ale to już wiesz.Mam młodszą siostrę która ma 4 lata. Rodzice są po rozwodzie i raczej nie widujemy się zbyt często. Uwielbiam samochody,biegać,uprawiać sport.Nienawidzę gotować i średnio mi to wychodzi.Marzy mi się stypendium w Londynie gdzie będę mógł studiować prawo.A Ty?

-Ja jestem jedynaczką. Moi rodzice też są po rozwodzie. Mama może i w domu bywa,ale nie rozmawiamy dużo a już na pewno nie ma czasu na spędzanie ze mną dnia.Gram w tenis od 6 lat,chodzę na siłownie,gram na pianinie od dziecka. Moją pasją jest sztuka wszelkiego rodzaju i przyjemność sprawia mi chodzenie po galeriach sztuk.Mimo wszystko jak typowa kobieta kocham ubrania. Mogłabym mieć garderobę wielkości mojego mieszkania,serio.Jestem też fanką kina i to szczególnie tego starego.

-I jak masz temat nie potrafisz przestać mówić,prawda?-uśmiechnął się szeroko. Przeszły mnie dreszcze.

-Dokładnie tak.

-A plany na przyszłość?

-Niebezpiecznie jest wybiegać w przyszłość,ale też marzy mi się prawo,ewentualnie będę chirurgiem z własnym szpitalem.

-Hm,ambitna z Ciebie dziewczyna. I mądra.-odwrócił się na chwilę po czym znów skupił na drodze.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Kiedy wstałam a raczej zostałam obudzona,byliśmy już na miejscu. Podziękowałam Mattowi za podwózkę i ruszyłam w stronę drzwi.Przywitałam się z moim ulubionym portierem-Stevenem. Weszłam do windy i wcisnęłam guzik 20 piętra.Kiedy drzwi otworzyły się,weszłam do mieszkania. Spodziewałam się mamy,ale jak widać nadal siedziała na spotkaniu.Nie miałam siły na prysznic. W kuchni napełniłam szklankę wodą i rozbierając się po drodze,weszłam po schodach wprost do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Gdy zasypiałam zorientowałam się,że Matty nigdy wcześniej u mnie nie był więc skąd wiedział gdzie jechać? Nagle na stoliku nocnym zaświecił mój telefon.''Dobranoc księżniczko,ps. dziękuje za miłe towarzystwo w aucie ;)<3'' od Mój Jedyny. Nie przypominam żebym go tak zapisywała.Odpisałam mu po chwili:''Dobranoc książę,ps. nie po raz ostatni raz będziesz miał ten zaszczyt :)''.

Let's get lost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz