Rozdział 1

17.3K 1.1K 43
                                    

Dzień dobry! To znowu JA ;3
KOMENTARZE + GWIAZDKI = MOTYWACJA

Dziś poznam więcej wilkołaków! Zdanie to towarzyszy mi od momentu, w którym usłyszałam o zaproszeniu na przyjęcie. Krąży po głowie i nie pozwala mi zapomnieć o tym, co niedługo nastąpi. Jestem podekscytowana i zarazem przerażona, bo to dla mnie niezwykłe przeżycie.

Alfa Watahy Srebrnego Księżyca wręcz narzucił mi ten bal i obowiązkową obecność na nim. To naprawdę dziwne, bo zaproszono mnie, a jestem tylko człowiekiem. Alfa swoje rozporządzenie przekazał moim kuzynom i ostrzegł, że za moje ewentualne nieposłuszeństwo oni również poniosą karę.

Takie ostrzeżenie uświadomiło mi jak ryzykowne jest posiadanie własnego zdania oraz woli w sforzę do której należą Krzysiek i Marcin. Nie mogę ich zawieść. Gdybym to zrobiła, chłopcy straciliby w oczach swojego Alfy, co byłoby uważane przez nich za hańbę.

Moi kuzyni są podekscytowani dzisiejszym balem o wiele bardziej ode mnie, choć kryją się za poważnymi wyrazami twarzy. Brak uśmiechu na ich twarzach jest oznaką ostrożności, bo spodziewają się poznać wybranki ich serc, bratnie dusze, które zapisał im w przeznaczeniu Księżyc, w którego tak wierzą, ale nie chcą zawieść się i ponownie załamać. Boją się, że ich pozytywne nastawienie może być zmienione w depresyjne, bo znowu nikogo odpowiedniego nie znaleźli. Od jakiegoś czasu zauważam, że czują się samotni i wzdychają tęsknię, gdy na horyzoncie pojawiają się zakochane pary. Moi kuzyni również bardzo chcą zaznać miłości.

Wilkołaki czują ogromną potrzebę bycia bezgranicznie kochanym. W chwilach kryzysu i słabości, gdy potrzebują choć drobnych czułości, kuzyni przychodzą do mnie i wtulają się w moje ciało. Ich ciała oraz wewnętrzne wilki czują potrzebę bliskości z kimś kogo kochają. Kobiety na jedną noc nie dają im takiej satysfakcji jaką odczuwać by chcieli, dlatego przytulają mnie i uspokajają odrobinę swoje wilki tłumacząc im, że mnie kochają, troszczą się i to nie pora na szukanie wybranki serca. W ten sposób próbują oszukać samych siebie, jednak wszyscy wiemy, że to nie to czego oczekują od życia. Nie trudno się domyślić, że wewnętrznie przechodzą bardzo ciężkie chwile. Męczą się bez ukochanych kobiet. Są w wieku, który dla wilkołaków jest trudny do przetrwania bez swoich partnerek.

Krzysiu i Marcin są dla mnie kimś kogo traktuję jak rodzeństwo dlatego martwię się o ich stan. Wiem, że muszę pomóc im się pozbierać. Może uda mi się odnaleźć idealne kandydatki na ich bratnie dusze? Wtedy wreszcie zaczęliby zachowywać się troskliwie wobec innych kobiet, niż mnie. Zyskałabym odrobinę luzu i pozbyła smutnych, nadopiekuńczych kuzynów na rzecz szczęśliwych. Ich twarze odzyskałyby ogromny, szczery uśmiech, który od dawna już na nich nie gościł oraz pogodę ducha, której od kilku miesięcy nie posiadają.

Wstałam z pufy na której siedziałam i jednocześnie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze wbudowanym w piękną czarną toaletkę, dłońmi wygładziłam długą do ziemii szarą suknię i z mocnym postanowieniem znalezienia kuzynom bratnich dusz, opuściłam swoją sypialnię.

***

- Idziesz? - Krzysiek troskliwie wpatrując się we mnie dotyka mojej dłoni i próbuje dodać mi otuchy.

- Dajcie mi chwilę... Odetchnę świeżym powietrzem i wejdę.

- Poczekamy - westchnął Marcin, który po przeszukaniu kieszeni swoich czarnych spodni należących do kompletu wraz ze świetnie na niego skrojoną marynarką wyciągnął papierosy i zapalniczkę.

- Jak się czujesz? - Znowu pytanie zadaje Krzysztof, który wręcz uwielbia być nadopiekuńczy względem mnie. Ta troska jest bardzo miła, ale kłopotliwa, gdy nie potrafię mu wytłumaczyć dlaczego męczą mnie liczne obawy.

- Zaraz się spóźnimy... - Oznajmia rozbawionym głosem Marcin, który pospiesznie wciąga w swoje płuca dym i jednocześnie patrzy prosto w moje oczy.

Wie, że nie znoszę, gdy to robi. Nie lubię, gdy pali tak wiele papierosów. Czasami zastanawiam się po co to robi. Nie wygląda na osobę, która relaksuje się podczas palenia i zaciągania się papierosami. Ostatniego spalił jakiś kwadrans wcześniej! Marcin lubi mnie denerwować i prowokować.

Jednak teraz nie dałam się zirytować i odparłam panując nad swoim głosem tak, aby nie drżał - wchodzimy, Panowie!

Marcin szybko zgasił niedopałek i chwycił mnie pod lewe ramię, a Krzysztof prawe. W ten oto sposób zostałam wprowadzona i nie istniała żadna możliwość wyrwania się i panicznej ucieczki z miejsca zlotu wszystkich wilkołaków.

Dźwięki muzyki klasycznej, a dokładniej skrzypiec w połączeniu z gwarem rozmów zaskoczyły mnie zaraz po przekroczeniu drzwi wejściowych i wkroczeniu do ogromnego holu, gdzie liczna służba odbierała płaszcze i wszelkie inne nakrycia wierzchne od nowoprzybyłych gości.

Ściany pomieszczenia są białe, a na suficie wiszą śliczne kryształowe żyrandole. Lśniącą od czystości podłogę pokrywa czarny marmur. Hol zachwyca swoją wielkością i majestatem, nawet lampki stojące w narożnikach pomieszczenia nie dodały mu przytulności.

Będzie dobrze, powtarzałam sobie niczym mantrę jednocześnie przypatrując się otoczeniu oraz surowemu stylowi wnętrza. Muszę zachowywać się przyzwoicie i starać nie wyróżniać z tłumu. Raczej powinnam też nie wpatrywać się aż tak bardzo w kompozycję wnętrza, bo pewnie zwracam na siebie uwagę innych.

Mój płaszcz został zabrany przez przyjemnie uśmiechającego się do mnie starszego mężczyznę, a ja postanowiłam dzielnie wytrwać kilka godzin wśród ogromnej ilości wilkołaków i jak najszybciej wrócić do domu. Ważne, żeby przetrwać.

Nie wiem czego mogę się spodziewać po balu, w którym mają uczestniczyć wszystkie wilkołaki z kraju. Kuzyni postanowili mnie nie ostrzegać, bo zarówno Alfa nie wyraził na to zgody, jak i oni nie chcieliby mnie straszyć. Swoją drogą takie słowa sprawiły, że moje obawy wzrosły, bo skoro oni coś ukrywają, musi to być przerażające. Przecież nie baliby się mojej reakcji, gdyby to było coś nieważnego, zwykła drobnostka.

Staliśmy przed wielkimi drzwiami, wręcz wrotami prowadzącymi do sali balowej i czekałam, aż elegancko ubrani mężczyźni otworzą nam je.

Gdyby nie nerwy, czułabym się jak księżniczka podczas balu wydanego na jej cześć, gdzie każdy na nią patrzy z uznaniem i wita się z szacunkiem. Księżniczka, którą ludzie wielbią i podziwiają, a może nawet i kochają.

Jednak nie jestem nią, a serce bije mi niemiłosiernie i wspieram się na ramionach kuzynów, bo czuję, że mogę za moment zemleć. Chyba nie powinnam była tutaj przychodzić. Boję się, że ten cały bal może mnie przerosnąć. Czy dobrze zrobiłam decydując się iść na przyjęcie?

Boję się, bardzo się boję ich reakcji na moją osobę... Jak mnie odbiorą? Czy będę bezpieczna?

Proszę o komentarze ;)

Jest ktoś, oprócz rzecz jasna mnie, kto pamięta jaka była pierwsza wersja tego rozdziału? ;D

Edit: 20.11.17r.

TYLKO MOJATahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon