Szept Szaleństwa

2.2K 150 4
                                    

Obudziłam się gwałtownie. Usiadłam rozdygotana z trudem łapiąc oddech. Miałam okropny sen. Nie, nie sen. Koszmar. Okropny koszmar, rodem z horroru. Przez moment dziękowałam wszystkim siłom na niebie i ziemi za to, że się obudziłam. Przez moment...

Sięgnęłam trzęsącą się dłonią w stronę szafki nocnej, na której stała przestarzała lampa. Moja ręka natrafiła na pustkę. Zdziwiona uniosłam brew. Wyobraźnia podpowiadała mi przeróżne, okropne rzeczy. Nawet Lovecraft nie powstydziłby się tych tworów.

Nie czułam się na siłach, żeby wstać, więc siedziałam w bezruchu, przyzwyczajając oczy do panującej ciemności. Nie mam pojęcia, ile mi to zajęło, ale w końcu zaczęłam rozróżniać odcienie szarości i zauważać kontury najbliższych przedmiotów. Serce mi stanęło, nie mogłam oddychać i poczułam się jakbym dostała obuchem w głowę. To nie był hotelowy pokój...

Zamrugałam.Samotna łza oderwała się od mojej rzęsy. Chyba jeszcze do mnie nie dotarłapowaga sytuacji, bo kąciki ust drżały i istniało niebezpieczeństwo, że wybuchnęnerwowym śmiechem. Teoretycznie powinnam szukać drogi ucieczki, zrobićjakikolwiek ruch, który zapewniłby mi bezpieczeństwo... O ile to w ogóle byłomożliwe... Tymczasem siedziałam potulnie na łóżku, jakby czekając na swojegokata, i z zafascynowaniem śledziłam niewyraźne kontury bliżej nieokreślonychrzeczy. Na szczęście moja podświadomość, wyraźnie pobudzona ostatnimiwydarzeniami, zaczęła mi podsuwać obrazy ucieczki.

Moje myśli krążyły niebezpiecznie w stronę coraz wymyślniejszych pomysłów dotyczących zarówno ucieczki jak i tego, co może mnie tu spotkać. Stłumiłam westchnienie. Czy naprawdę miałam zamiar czekać aż ktoś z tych psychopatów do mnie zajrzy? Wzdrygnęłam się. Przed oczami stanął mi obraz mojej przyjaciółki i jej chłopaka tańczących na drewnianej scenie w piwnicy starej kamienicy. I ten moment, kiedy... kiedy ten od złotych nici... Puppeteer... złamał jej kark... Zagryzłam policzki, żeby powstrzymać jęk frustracji i poczucia beznadziejności. Tę przerażającą scenę, parodię teatrzyku pamiętałam aż za dobrze. W przeciwieństwie do reszty nocy...

Zacisnęłam powieki i skupiłam się. Cukierki nafaszerowano medykamentami i, prawdopodobnie, narkotykami, może nawet trucizną... To by wyjaśniało wymiotowanie krwią i nagłe skoki adrenaliny następujące po stanach wycieńczenia. Ale nie wszystko co się stało zostało wymazane z pamięci...

Widziałam twarze przyjaciół Jasona... Jason... momentalnie się skrzywiłam i wbiłam paznokcie w koc. Jak mogłam go nie przejrzeć? Dałam się podejść jak małe dziecko! Ja, która szczyciłam się, że potrafię przejrzeć i owinąć wokół palca każdego mężczyznę! Pokręciłam głową zła na siebie. To nie miało już żadnego znaczenia...

...Ale jak miałam przewidzieć, że spotka mnie coś takiego? To co się tu działo nie było normalne... Świecące oczy, przegniłe, czarne szpony, złote nici kontrolujące ludzi... Co tu się działo?! Z kim naprawdę miałam do czynienia?

"Oplata cię cień, mrok goni za tobą, żeby pochwycić cię swoimi szponami" - głos wróżbitki odbijał się w mojej głowie i wywoływał ucisk w sercu. "Uciekaj! Uciekaj jak najdalej, bo zbliża się śmierć!". Och, czemu ja jej nie posłuchałam... Czemu...

...Znałam odpowiedź. I bynajmniej nie przypadłą mi do gustu. Oswoiwszy się ze swoim położeniem – na tyle na ile to było możliwe, czyli prawie wcale – uzmysłowiłam sobie, że obecnie mam dwa wyjścia. Pierwsze polegało na siedzeniu na łóżku i oczekiwaniu na śmierć. Byłam dorosła i widziałam wystarczająco dużo horrorów, żeby wiedzieć, że nie przeżyję jeśli będę bierna. Drugie, rozsądniejsze, wystawiało mnie na niebezpieczeństwo potknięcia się o coś w ciemności i narobienia hałasu – ale czym to było wobec paranormalnych zjawisk przyprawiających o gęsią skórkę? Choć, może, moje postrzeganie rzeczywistości zostało wypaczone przez specyfik w cukierkach? Siedząc bezczynnie na pewno się tego nie dowiem...

Maskarada ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz