U progu snu

2.2K 187 11
                                    

Setki kolorowych fajerwerków roziskrzyły się na niebie przyakompaniamencie ogłuszającego huku. Feeria barw odcinała się na tle czarnego,nocnego nieba. Sztuczne ognie odbijały się w wodach Canal Grande, tak żekolorowe rozbłyski ogarnęły cały świat. Sapnęłam z podziwu, pozwalającswobodnie płynąć myślom i, na moment, zapominając o męskiej ręce oplatającejmoją talię.

Mężczyzna zaśmiał się cicho. Jego głos, nieznacznie stłumiony przez maskę, brzmiał dziwnie znajomo... Wzięłam czarno-czerwoną różę i poczułam jak uścisk jakby osłabł. Złudne odczucie, bo po chwili druga dłoń złapała mnie po przeciwnej stronie tali i T-M okręcił mnie w swoją stronę. Odruchowo przeskoczyłam spojrzeniem po ciemnozłotej masce z granatowymi wzorami wokół otworów na oczy... Te niesamowicie pociągające oczy o migdałowym kształcie i żółtej barwie...

- Jason?

Zaśmiał się pod nosem i przechylił głowę.

- Spodziewałaś się kogoś innego? – odparował z ledwie słyszalną nutą zazdrości.

Poczułam jak na moje umalowane policzki zakrada się rumieniec. Szybko rozważyłam, co chciałam mu powiedzieć, jak powinnam dobrać słowa, a co finalnie powinien usłyszeć. Niestety, myśli i plany w głowie to jedno, a nerwy i język to drugie.

- Na samym początku myślałam, że to ta wredna małpa. Moja była przyjaciółka – uściśliłam. – Potem stwierdziłam, że przecież nie mogła mi dać tamtego pluszaka. A tym bardziej róży. Wtedy podejrzenia padły na ciebie.

Jason przejechał palcami po mojej tali, wykonując ruch jakby chciał cofnąć ręce. Uśmiechnęłam się pod maską. Nie zrobił tego.

- Była? – zapytał cicho... z nutą zadowolenia?

- Wystawiła mnie. Zignorowała – prychnęłam. – Nie mam czasu dla kogoś, kto nie ma go dla mnie.

- Bardzo mądre słowa.

Zamilkliśmy i w ciszy podziwialiśmy eksplozje złota, błękitu i srebra na tle czarnego nieba.

W końcu uznałam, że cisza przeciągnęła się na tyle, żeby uznać ją za krępującą. Poza tym dręczyło mnie wiele pytań i potrzebowałam odpowiedzi. Musiałam ukoić rozszalałe nerwy, bo przez ostatnie dwa dni przeżyły więcej niż przez ostatni rok.

- Czemu T-M.? – przeniosłam spojrzenie ze sztucznych ogni na Jasona. Przyglądał mi się nieobecnymi oczami.

- Hmm?

- Na liściku podpisałeś się T-M. – Przypomniałam mu. – Czemu nie J.?

- Ach, to... To proste! Gdybym podpisał się jako J., to miałabyś pewność, że to ja. Wszystko ułożyłoby się w spójną całość i nie byłoby miejsca na domysły i zabawę!

Jason wyraźnie się ożywił. Gestykulował energicznie i przybrał swobodniejszą postawę. Najwidoczniej, ku mojemu zadowoleniu, nie powinnam mieć problemów z wyciągnięciem od niego informacji dotyczących tej całej... maskarady.

- T-M. to skrót od Toy Maker. Tak siebie nazywam – powiedział z wysoko uniesioną głową. Czułam jak rozpiera go duma, ale miał do tego pełne prawo. Widziałam zabawki, które wyszły spod jego rąk i od razu się nimi zachwyciłam. – Jason the Toy Maker. Doskonale brzmi, nie uważasz?

Zaśmiałam się I żywo pokiwałam głową, przyznając mu rację. Nauki moich babć, choć zasłyszane stosunkowo dawno, zapuściły silne korzenie w mojej podświadomości i kiełkujące głosy podpowiadały mi, że Jason należy do tych facetów, którzy lubią czuć się potrzebni i doceniani. Gdyby się nad tym dogłębniej zastanowić, to każdy człowiek szukał akceptacji i podziwu. Cóż, skoro Jason wiedział, że jest świetny w rzeczy, którą się zajmuje, to w poszukiwaniu poklasku nie było nic dziwnego. Ba, sama lubiłam, gdy mnie chwalono. Wręcz rozpływałam się pod dobrze dobranymi sformułowaniami komplementującymi moje projekty i uszyte stroje dla lalek.

Maskarada ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz