000

146 15 10
                                    

Kroczyłem przez długi, biały korytarz. Włosy niewinnie opadały mi na czoło, a niektóre zakrywały zielone oczy, powodując przysłowiowe mdlenie pielęgniarek, jednak nie raczyłem ukoić ich choćby delikatnym uśmiechem. Musiałem mieć wyjątkowy powód, aby pojawić się w miejscu, jakim była klinika, zwłaszcza, że zawsze stroniłem od tego typu miejsc.

Gdzieniegdzie przywieszone były kolorowe obrazki, mające chyba na celu przekazanie ludziom, że w umieraniu jest coś pięknego. Zabawne.

Jednym ruchem otworzyłem drzwi, nad którymi widniał napis ONKOLOGIA.

- Gdzie znajdę doktora Wilson'a? - spytałem cicho podchodząc do recepcjonistki. Podniosła na mnie wzrok, od razu trzepocząc rzęsami. Zaśmiałem się pod nosem na ten gest. Ten szpital powinien przyjąć imię flirtu, a nie jakiegoś cenionego doktora.

- Powinien być w swoim gabinecie, na końcu korytarza. - odpowiedziała uśmiechając się. To nie jest ani trochę urocze, przestań.

Skinąłem grzecznie głową i udałem się we wskazanym przez nią kierunku. Zapukałem, a gdy usłyszałem ciche proszę wszedłem do środka.

Starszy, siwy mężczyzna podniósł wzrok, a gdy mnie zobaczył momentalnie się uśmiechnął.

- Harry Styles! - zaśmiał się podchodząc do mnie. Poklepał mnie po ramieniu - chodź, zaprowadzę cię do naszej podopiecznej.

Znów szliśmy ciągnącym się korytarzem, jak i znów napotkałem wiele kobiecych spojrzeń.

- Widzę, że nadal nie możesz odpędzić się od wielbicielek. - zauważył - znalazłeś sobie kogoś wreszcie, synu? - zapytał. Pokręciłem jedynie głową, nie mając ochoty na jakąkolwiek rozmowę.

Stanęliśmy przed salą z numerem 256.

- Twoja matka byłaby...

- Nie rozmawiajmy o mojej matce. - szepnąłem z bólem. Mężczyzna odchrząknął mamrocząc coś pod nosem i skinął głową, po czym wszedł do środka.

- Charlotte, przedstawiam ci twojego nowego wolontariusza, Harrego Styles'a. - oznajmił dziewczynie, siedzącej na parapecie i wpatrującej się w krajobraz za oknem.

Brunetka spojrzała na mnie, a mój wzrok spotkał się z jej czekoladowo-oliwkowymi oczami. Oczami tak pustymi, że zamarłem pod wpływem jej spojrzenia.

Escape before the end || h.s.Where stories live. Discover now