5. Czas się wynieść

Začít od začátku
                                    

-Wszystko w porządku?- zapytał przejęty Rick.

-T-tak.- odpowiedziała po chwili niepewnie.

Rick wyczuł w jej głosie przerażenie.

-Wracajmy. Trzeba obmyślić plan wydostania się z tej przeklętej klatki.- powiedział, podnosząc ją w górę i bez słowa wyprowadził ją ze sklepu.

Bella bała się odwrócić wzrok, ale w ostatniej chwili zrobiła to. Poczuła na sobie wzrok zombie, które domagały się jej mięsa, krwi, wnętrzności i mózgu. Dopiero kiedy ściana zasłoniła jej widok kanibalów, odwróciła wzrok i zorientowała się gdzie prowadzi ją Rick.

***

-Czyli wszystko ustalone.- powiedział Rick do krótkofalówki. -Podjedziesz po nas do tylnego wejścia dostawczakiem. My wtedy szybko wpakujemy jedzenie i wskoczymy na pakę...

-A potem kierunek obóz.- dodała blondynka.

Rick spojrzał na nią i uśmiechnął się przelotnie.

-Tak. Wracamy do obozu.

-Dobra! Znalazłem dostawczak! Zaraz tam będę więc się przygotujcie!- powiedział szybko Glenn i się rozłączył.

Wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Zabrali wielkie torby i zeszli na dół. Skierowali się grupą w stronę magazynu. Bella szła na końcu z Carlem. Żeby dostać się do magazynu musieli przejść przez sklep, którego drzwi były okupowane przez sztywnych.

W momencie, kiedy Bella spojrzała na drzwi, pękły. Tak po prostu. Jak w zwolnionym tempie szkło rozlatywało się po pomieszczeniu. Blondynka nie mogła się ruszyć. Tępym wzrokiem wpatrywała się w zombiaki, które właśnie na nią szły.

W ostatniej chwili jakieś silne ręce pociągnęły ją w swoją stronę. Torby wypadły jej z rąk, a ona bezwładnie podążyła za brunetem. Grupa się rozdzieliła. Blondynka z Carlem musieli uciec w głąb centrum, a reszta ruszyła do magazynu.

Nastolatkowi udało się schować z jego przyjaciółką w pomieszczeniu dla personelu. Bella ciężko oddychała i nie mogła się uspokoić. Miała atak paniki. Próbowała to powstrzymać, ale nie potrafiła. Zakryła szybko usta, żeby żaden zombie jej nie usłyszał. Zaczynało jej brakować powietrza przez co była co raz bardziej przerażona, że zaraz umrze. Nigdy wcześniej jej coś takiego nie dopadło.

Carl patrzył na nią bezsilny. nie wiedział co ma robić. Nagle wpadł mu do głowy pomysł. Ściągnął dłoń z jej pełnych, prawie czerwonych ust i pocałunkiem, wpuścił do nich troszkę powietrza.

Zaskoczona dziewczyna zapomniała o chordzie zombie. W tej chwili myślała tylko o chłopaku, który obejmując ją jedną ręką w pasie, a druga przytrzymując jej rękę, całował ją. Patrzyła na niego szeroko rozwartymi oczami. Powieki bruneta były zamknięte.

Kiedy przestał Bella była już spokojna, ale na miejsce przerażenia przyszło teraz zaskoczenie i żądza wyjaśnień.

-C-co to...- Carl jej wcale nie słuchał. Jakby było mu obojętne to co teraz zrobił. Patrzył przez szparę w drzwiach, wypatrując jakiejś drogi ucieczki.

Blondynka wpatrywała się w niego zdziwiona. Po chwili ignorowania jej przez chłopaka, zaczęła się irytować.

Carl starał się nie myśleć o tym co przed chwilą zrobił. Głowe zaprzątnął poszukiwaniami drogi ucieczki i planem dostania się do magazynu.

-Nie damy rady się przedrzeć.- szepnął.

-No co ty nie powiesz...- odpowiedziała naburmuszona dziewczyna, nie patrząc na niego.

PRAWIE MARTWA - The Walking DeadKde žijí příběhy. Začni objevovat