Rozdział 3

6.4K 262 139
                                    


  Po śmierci Freda nie mogłam się pozbierać. Cały czas siedziałam na łóżku, obładowana zużytymi chusteczkami. Płakałam. Pod koniec wakacji uznałam, że muszę wziąć się w garść. Wyjść z domu. Porozmawiać z rodziną. Wstałam z łóżka, wzięłam czyste ubrania oraz bieliznę i poszłam do łazienki, aby się odświeżyć. Weszłam do łazienki, napełniłam wannę gorącą wodą i dolałam pierwszego lepszego płynu do kąpieli. Zdjęłam z siebie ubrania, związałam swoje włosy w kitkę i weszłam do wanny. Starałam się nie myśleć o niczym, jednak obrazy wojny cały czas odbijały mi się w głowie. Widok wszystkich zmasakrowanych ciał czarodziei, śmierciożercy torturujący niewinnych ludzi. I On. Cały zakrwawiony pod gruzami. Oczy zaszły mi łzami na to wspomnienie, jednak jednym szybkim ruchem starłam ją z twarzy. Pomyślałam o mojej rodzinie, przyjaciołach. Oni też cierpieli. Też stracili bliskich. Nie załamali się. Byli dzielni i pogodzili się z tą okrutną prawdą. Muszę być dzielna jak oni. Muszę pogodzić się z prawdą.Muszę zacząć żyć na nowo.Kiedy woda zaczęła robić się zimna wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam się w przygotowaną wcześniej bieliznę i ubrania. Przejrzałam się w lustrze. Moja twarz nie była już rumiana, tylko nienaturalnie blada. Ciemne wory pod oczami jeszcze bardziej uwydatniały moje zmęczenie. Gotowa zeszłam na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie. Była godzina 7, więc mój tata był w drodze do pracy, a mama pewnie jeszcze spała, bo po wojnie wstawała zawsze po 8. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam robić sobie kanapki. Po zrobieniu kanapek i zaparzeniu herbaty usiadłam i zaczęłam jeść w ciszy. Pierwszy raz nie myślałam o Fredzie, o wojnie, tylko o nim. O moim ukochanym. Harry. Dawno do mnie nie zaglądał, a wiem, że był w domu. Słyszałam go, a jak ktoś mu proponował, aby do mnie przyszedł szukał wymówek typu: "pewnie jest zmęczona", "nie będzie chciałam mnie słuchać", "nie mogę", "mam bardzo ważną sprawę do załatwienia". A jak już przyszedł, to opowiadał tylko i wyłącznie o swojej nowej (mimo że i tak chwilowej) pracy i o nowej sekretarce, jaka to ona jest wspaniała, uczynna, pracowita i... ładna. Jak zorientował się co mówił nagle zmieniał temat, bądź zmieniał to zdanie tak nieumiejętnie, że chodziło mu o mnie a nie o nią. Po zjedzeniu śniadania, wzięłam swoją torebkę do której zapakowałam kilka galeonów i różdżkę. Na kartce szybko napisałam, że jestem na mieście i żeby się nie denerwowali.Wyszłam i deportowałam się od razu do Hogsmeade. Wylądowałam w dość obskurnej alejce, ale szybko z niej wyszłam. Miasteczko również zostało odbudowane po wojnie. Nic się nie zmieniło. Pierwszym miejscem, które postanowiłam odwiedzić było "Miodowe Królestwo". Kiedy wychodziłam zza zakrętu wpadłam na coś, a raczej na kogoś, przez co się przewróciłam.

-Przepraszam, niezdara ze mnie. Nic Ci się nie stało?Znałam ten głos. Z żadnym innym bym go nie pomyliła. Pansy. Jednak w jej głosie nie było słychać ani grama ironni.

-Pomogę Ci wstać. - powiedziała łapiąc mnie za rękę.

-Sama da sobie radę! - krzyknęłam zdenerwowana. - A z resztą nie wydaje mi się byś chciała mi pomóc w czymkolwiek.

-A jednak chce. Wstawaj.- powiedziała znów łapiąc mnie za rękę. Tym razem skorzystałam z jej pomocy.

- Czemu mi pomagasz? Jeśli to jakiś głupi żart to sobie daruj.- powiedziałam i już chciałam ją wyminąć, kiedy poczułam lekki ucisk na moim ramieniu.

- Poczekaj. Ja, chciałam Cię przeprosić. - powiedziała po chwili zastanowienia. - Wiem, że między nami nie było dość "Kolorowo", ale mam nadzieję, że mi wybaczysz te wszystkie lata obrażania. - mówiła wyciągając niepewnie rękę w moją stronę.

- Jasne, już Ci wierzę. - chciałam znów odejść, jednak ona cały czas trzymała mnie za ramię.

- Mówię prawdę. Uwierz mi. - mówiła z załzawionymi oczami - robiłam te wszystkie rzeczy ze względu na Blaise'a, rodzinę...

Dramione - Kiedy wszystko zawiodło ✔Where stories live. Discover now