Co nie ułatwia mi sprawy. Gdyby chociaż zachowywała się jak inni – miałbym tylko jeden problem (taki, że nie znam się na Miłości). A tak... nie dość, że nie wiem, czego ode mnie oczekuje, to na dodatek i tak ignoruję to, gdyż nie znam się na ,,postępowaniu". Nigdy mnie to nie interesowało.
Pierwszy raz w życiu czuję się zagubiony.
Mam nadzieję, że mi to wybaczy...
A może ważniejsze – pomimo to, zostanie ze mną.
Chciałbym, aby tak było...
- Nie ma... Jakby mordercy wyginęli... - odpowiedział dopiero po chwili.
- Jak to? A co to? – dostrzegła teczkę lezącą na stoliku. Oparła dłonie na ramionach Sherlocka, po czym podniosła się kilka centymetrów do góry.
Dostrzegła dziwny znaczek na teczce, ale po chwili myślenia – już wiedziała, skąd wzięła się tutaj owa ,,sprawa".
- To nie sprawa... nie zamierzam jej rozwiązać... Mycroft słono zapłaci za to, że cię torturował... - Sherlock przytrzymywał Babet, żeby nie straciła równowagi.
- Aaa... - zeszła z Sherlocka, po czym podeszła do stolika. Otworzyła teczkę i zaczęła czytać.
- Co robisz? – zapytał Sherlock, który teraz odwrócił się do niej.
- Nie mamy sprawy, tak? Może ta, jest całkiem interesująca? Nie porzucaj jej tylko ze względu na to, że Mycroft... - urwała, szukając odpowiedniego słowa. - ... zrobił coś, co z założenia nie było złe...
Babette... czy Ty się słyszysz? Jak możesz tak mówić? Chyba postradałaś zmysły...
- To będzie dla niego kara... - nie zamierzał rozwiązywać tej sprawy. Nawet, jeśli potrzebował zagadki.
- Przecież już dostał za swoje... dosłownie. – uniosła jedną brew do góry, wertując kolejne strony akt.
- To jeszcze nie koniec... - Babet na te słowa uśmiechnęła się pod nosem. Czyli... była bardzo ważna dla Sherlocka. To było aż dziwne, by było prawdziwe.
- Ooo... - wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia.
- Hmm...? – wiedział, że to nie była reakcja na jego słowa, ale na to, co przeczytała w aktach.
- Interesujące... - Babet tym stwierdzeniem chciała zachęcić Sherlocka, do podjęcia się sprawy.
- A co może być interesujące w zagadce, która już jest rozwiązana? Zaginęła podwójna agentka. Rosjanie dowiedzieli się, że tak naprawdę nie jest po ich stronie. Porwali ją z mieszkania. Za niedługo Rząd brytyjski dowie się o tym w oficjalny sposób. Dostaną warunek – agent za agenta... - przewrócił oczami. Dlaczego Mycroft narażał się tylko po to, by Sherlock nic nie znalazł? A może myślał, że Sherlock jest aż taką maszyną, by puścić w niepamięć to, co zrobił Babet?
Mycroft jest kompletnym debilem... A kiedyś myślałem, że jest ode mnie mądrzejszy... Byłem w błędzie. Jest głupszy nawet od Andersona.
- Nie jest rozwiązana, Sherlocku... - zmarszczyła brwi, wpatrując się w jedną kartkę. – Zanim urwał się z nią kontakt, powiedziała, że jest spalona i że znika...
- Spalona znaczy, że... - Sherlock już chciał jej to wytłumaczyć, gdy spojrzała na niego i przerwała mu.
- Wiem, Sherlocku... Rosjanie dowiedzieli się, że nie pracuje dla nich. A znika – pewnie nie chciała, by nawet Rząd wiedział, gdzie jest. I tutaj zaczyna się robić ciekawie... dlaczego nie chciała, żeby Rząd wiedział? Może ich też się obawiała? Na filmach zawsze jest tak, że spalony agent zostaje przetransportowany w bezpieczne miejsce... Agentka obawiała się czegoś...
YOU ARE READING
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...
22. Osaczeni...
Start from the beginning