Prolog

362 33 18
                                    

Samochód zatrzymał się pod jednym z wielu identycznie wyglądających domów w okolicy.
Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła.
Na deptaku niedaleko, nastolatkowie jeździli na deskorolkach, ludzie śmiali się jedząc watę cukrową.
Wszyscy zachowywali się tak...beztrosko.
To była dla mnie nowość.
To perfekcyjne życie, zero zmartwień.
- Wszystko w porządku? - Daniel, który został odpowiedzialny za to aby mój brat i ja nie narobili problemów, zadał mi pytanie.
- Miejmy to już za sobą. - powiedziałam mijając go i dołączając do mojego rozglądającego się starszego brata.
Nie pasowaliśmy do tego życia oboje.
Nie po naszej wyjątkowo brudnej przeszłości.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że to miejsce zniszczy wszystko? - zapytał idealnie odczytując moje zagmatwane myśli.
- Nie jesteś jedyny. - przytaknęłam mu, a wtedy drzwi domu się otworzyły, a do środka wpuścili nas nasi nowi cukierkowi rodzice.
Amanda i Tierry Carter byli młodym małżeństwem, którym w głowie była kariera, a nie dzieci.
Ona dziennikarka, a on prawnik idealnie się dopełniali z tego co słyszałam.
Jednak mieli jeden problem, Amanda była bezpłodna.
Rada uznała, że idealnie nadadzą się na przykrywkę dla naszego zadania więc wszczepili im sztuczną pamięć, dając im wspominania ich jako naszych rodziców, odkąd tylko się urodziliśmy.
Bestialskie ale tak właśnie działała rada.
Po trupach do celu.

- Zadanie jest proste. - powiedział Daniel patrząc na naszą dwójkę. - Ktoś zabrał coś co nie należało do niego.
- Czyli ukradł. - wtrącił Ares, a mój kącik ust uniósł się do góry na widok irytacji na twarzy Daniela.
Nie znaliśmy go zbyt długo, zaledwie parę dni jednak już było widać jak bardzo go irytowaliśmy.
Okazywał to na każdym kroku.
- Ukradł coś co jest ważne dla waszego ojca, jak i dla rady. - oznajmił, a ja oparłam głowę o poduszki. - Musicie uważać, jest bezwzględna.
Prychnęłam lekko, a on zrobił krok do tyłu.
Bał się.
Nie dziwiłam się mu.
- Jakieś wskazówki?
- Wiemy, że idealnie przystosowała się do ludzkiego życia. Jednak udaje nastolatka, czyli jak każdy dzieciak tutaj, chodzi do szkoły. - oznajmił zerkając raz na Ares'a, raz na mnie. - Wy też do niej pójdziecie.
- Żartujesz? - zapytałam szybko, jednak powaga na jego twarzy przeczyła. - Nie będę chodzić do szkoły.
- Chyba nie muszę wspominać co będzie jeśli zawalicie zadanie. - powiedział groźnie, a ja się uśmiechnęłam.
Tak, trafimy do piekła na wieczne tortury.
Jednak chciałam wyjść ze sytuacji z godnością więc wymusiłam na usta arogancki półuśmiech i powiedziałam pewnie:
- Jestem ostatnią osobą, której chciałbyś grozić kochany.

*** 

Zachęcam do zostawienia swojej opinii, która niesamowicie podnosi na duchu i mam nadzieję, że ta 'próbka' przypadła wam do gustu x 

AriadnaWhere stories live. Discover now