II.

1.5K 149 23
                                    

Silne promienie słoneczne powoli wybudziły mnie ze snu. Leniwie uchyliłem powieki nie chcąc się wybudzać, ponieważ mój sen tej nocy był płytki i przerywany, co spowodowane było uciążliwym bólem złamanej nogi. Słońce świeciło dość mocno, więc niemożliwe było, aby był to poranek. Podniosłem się delikatnie i usiadłem na łóżku rozglądając się po pokoju, jednak nikogo tam nie dostrzegłem. Po krótkich przemyśleniach postanowiłem samodzielnie wstać. Mimo prób utrzymania równowagi runąłem na ziemię jak kłoda w momencie otworzenia drzwi.
- Cholera, Eren. - głos Levi'a rozpoznałem od razu. Czemu akurat musiał wrócić w momencie mojego upadku? Muszę przestać dawać mu powody do uważania mnie za ciotę.
- Nic mi nie jest.
- Mówiłem Ci że masz się nie ruszać, możesz sobie jeszcze bardziej zaszkodzić.
- Potrafię być samodzielny! - momentalnie pożałowałem podniesienia głosu na kapitana. Przeszył mnie wzrokiem pełnym złości i pogardy.
- Skoro tak, rozumiem że pomoc w przedostaniu się do swojego pomieszczenia nie jest ci potrzebna, skoro jesteś samodzielny. - rzucił oschle po czym usiadł na krześle znajdującym się niedaleko, a bardzo delikatna nutka troski w jego głosie zniknęła w jednej chwili.
Usiłowałem wstać, ale złamana noga uniemożliwiała mi to zadając przeszywający ból. Po kilku chwilach bezsensownej motatiny po podłodze usłyszałem westchnięcie i kroki kierujące się z moją stronę.
- Nie rób z siebie jeszcze większej cioty niż dotąd, Jaeger. - fuknął na mnie i posadził mnie znów na łóżku - Hanji zaraz powinna przynieść ci jakiś posiłek. - w tym momencie drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanęła wyżej wymieniona kobieta z miską pełną jedzenia.
- Przyniosłam ci to jedzenie o które prosiłeś - rzuciła mi szybkie spojrzenie, po czym od razu przeniosła wzrok na moją nogę - Oh, Eren! Czy to moja wina? - odstawiła miskę na niedaleki stolik i podbiegła do mnie
- Nie do końca, po prostu spadłem ze schodów po naszym zderzeniu.
- Oh, można powiedzieć że cieszę się, że to nie moja wina - uśmiechnęła się szeroko po czym wstała i odeszła do drzwi - zjedz póki jeszcze ciepłe, było wiele chętnych na twoją porcję - rzuciła po czym prędko wyszła z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z kapitanem.
Pomimo użyczenia mi łóżka przez mężczyznę, co na pewno było życzliwe oraz dobroduszne z jego z stron, wciąż czułem bijącą od niego wrogość
- Uhm, nie ma kapitan nic ważnego do zrobienia? Znaczy, z pełnym szacunkiem i docenieniem, ale-
- Mam wiele ważniejszych rzeczy od siedzenia i pilnowania dzieciaka, ale zlecono mi opiekowanie się tobą. - zmierzył mnie wzrokiem - Z resztą nie dziwię się, prawdopodobnie bez opieki zrobiłbyś sobie i wszystkim naokoło jeszcze większą krzywdę.
Nic nie odpowiedziałem, jedynie patrzyłem się w swoje dłonie zaciśnięte na kocu, które w tym momencie wydały mi się niesamowicie ciekawe.
- Jedz, Eren.
W jednej chwili cała pogarda wyparowała z jego głosu, pozostawiając wyprany z uczuć ton. Nie wyczuwam w nim ani troski, ani innego nastroju, ale lepsze obojętność niż nienawiść, prawda?
- Ah, już - wstałem ostrożnie podpierając się o najbliższe meble.
- Dasz sobie radę?
- Tak, tak sądzę. - lekceważąc moje słowa kapitan podszedł do mnie, objął mnie jedną ręką w biodrze, a moje ramię zarzucił na swoje barki i powoli ruszył przed siebie. Pomimo intensywnych starań nie poniżenia się, moja złamana noga postanowiła doprowadzić do upadku, a idąc logicznym tokiem myślenia, wraz ze mną z podłogą spotkał się również Levi.
- Rozumiem, że uszkodzona noga może dawać Ci wiele problemów w poruszaniu się, ale cholera, na prostej drodze? Kiedy ktoś Ci pomaga?
Faktycznie, ma rację.
- Przepraszam.
Nie odpowiedział nic, jedynie wstał i mnie podniósł. Po przebyciu krótkiej drogi zostałem usadzony na krześle, a przede mną znalazła się miska z już zimnym posiłkiem. Domyślałem się, że Hanji albo wylała połowę zawartości talerza, albo ktoś postanowił pożywić się dodatkową porcją zanim została ona zabrana.
- Nie ruszaj się, zaraz wracam. - rzucił szybko mężczyzna po czym wyszedł z pokoju.
Siedziałem w ciszy spożywając posiłek oraz zastawiając się, jak długo będę wracał do zdrowia. Czy kapitan będzię się mną zajmował przez cały okres mojej kontuzji? Przecież ma wiele ważnych obowiązków, nie może cały czas się mną zajmować.
Jak to Levi ma w zwyczaju, wyrwał mnie z moich przemyśleń wchodząc do pokoju. Postawił przede mną talerz z ciepłym jedzeniem
- Jedz.
Nie musiał się powtarzać, dokończyłem zimną porcję i zaraz zabrałem się do spożycia drugiej.
- Skąd to wziąłeś, kapitanie? Wydawało mi się, że na każdą osobę jest określona jedna porcja, chyba że się mylę
- Potrzebujesz energii, a tym co zostało nie uzupełnisz jej zbyt wiele. Oddałem ci moją porcję.
Cholera.
- Czemu kapitan mi wcześniej nie powiedział? Nie zjadłbym, gdybym wiedział!
- Właśnie o to chodzi, gdybyś wiedział o tym wcześniej to byś odmówił, a ja musiałbym ci wpychać to jedzenie na siłę.
Ponownie zamilkłem w duszy przyznając mu rację.
Reszta dnia była stosunkowo spokojna, usztywniono mi bardziej nogę, odespałem kilka godzin i zbudziłem się dopiero pod wieczór. Nie wiedziałem która aktualnie jest godzina, ale na dworze było już ciemno a jedynym źródłem światła był księżyc, który delikatnie rzucał blask przez okno. Ta noc nie należała do najcieplejszych, więc opatuliłem się mocno i wzrokiem szukałem znajomej postaci w ciemnawym pokoju. Jak zwykle drzwi otworzyły się, a do pokoju wszedł Levi .
- Nie śpię - oznajmiłem, aby nie musiał się wysilać i być cicho
- Świetnie - rzucił mężczyzna ponownie wypranym z emocji głosem
- Kapitanie, mam pytanie.
- Pytaj. - pomimo mojej powagi, kapitan wciąż był obojętny
- Mogę tu zostać na kilka nocy?

~~~
Witam! :3
Nie jestem zadowolona zbytnio z tego rozdziału, jest lekko nudnawy i jest krótki, ale obiecuję że jeszcze troszkę i akcja się bardziej rozwinie i ogólnie będą dłuższe rozdziały, muszę się rozkręcić ;-;
Poza tym, nie spodziewałam się takiej reakcji na to opowiadanie, jestem niesamowicie dumna i wdzięczna za to wszystko <3
Jeżeli zauważyłeś/aś jakiś błąd to pisz śmiało :3
All the love x

 Heichou. || EreriWhere stories live. Discover now