JON

350 20 3
                                    

Jon biegł przez zaśnieżone uliczki Winterfell. Wokół nie było śladu żywej duszy.Co jakiś czas wchodził do domów znajomych mu osób, jednak i tam nikogo nie spotkał. Po pewnym czasie dotarł na dziedziniec.

Nie wiedział co robić. Stał w miejscu przez kilka minut, aż w końcu zerknął w jedną z kałuż. Zamiast niewielkiego chłopca o czarnych,  kręconych włosach, jasnej cerze i czarnych oczach, ujrzał wielkiego, białego wilka o czerwonych ślepiach. Zrozumiał, iż to stworzenie jest nim, wilkiem, który niby posiada krew swoich braci, choć tak naprawdę jest inny.

Nagle Jon poczuł lodowaty wiatr na twarzy, a woda w kałuży w jednej sekundzie zamarzła. Nad miastem zaczęła kołować chmara wron szepcząca jedno słowo - INNI. Był to znak, by uciekać.

Więc Jon, nawet nie odwracając się pobiegł prosto do zamku. Na głównym korytarzu skręcił w prawo i wszedł do pierwszego lepszego pokoju. Była to komnata lady Catelyn. Niczym się ona nie różniła od innych pokoi. Jedyne co przykuło jego uwagę, to obrazy dzieci Starków. Widniała na nich cała czwórka, oprócz Jona, lecz było to do przewidzenia.

Nagle zauważył pewną zakapturzoną postać przy oknie.

- Lady Stark? Czy to pani? - zapytał.

Wtedy tajemnicza osoba zrzuciła czarną pelerynę, ukazując wykutą w lodzie twarz i wielkie niebieskie oczy.

Jon zerwał się z łóżka. Całe to zdarzenie było tylko snem. Jednak dalej coś go niepokoiło. W rogu komnaty stała stara niania, zbierająca brudne ubrania i układająca czyste. Jon zebrał się na odwagę i zapytał:

- Nianiu, powiedziałabyś mi coś o innych?

- To bardzo stare stworzenia pojawiające się tylko podczas najdłuższych zim. Podobno mieli być oni strażnikami bogów, lecz żądni władzy zbuntowali się. Zabijali wszystko co stanie im na drodze, a ofiarami zasilali swoją armię umarłych. Tak długo nie byli widziani przez ludzi, że stali się bajką. Lecz czemu pytasz? Czy przypadkiem nie nawiedzają cię w snach?

- Możliwe...

- To dobrze. Nawet masz sny jak prawdziwy człowiek północy. To ty powinieneś zasiąść na tronie, nie twoi braci, którzy nigdy nie widzieli zimy.

- Przecież wiesz, że to nie możliwe.

- Tak, wiem. - odpowiedziała zabierając kosz z ubraniami i kierując się w stroną drzwi.

- Nianiu, czemu wypełniasz za mnie wszystkie moje obowiązki? - zapytał zanim wyszła. - Przecież jestem bękartem, nie musisz tego robić.

- Robię to bo jesteś nadzieją północy, a nadzieje nie powinna sama prać sobie bieliznę. 

Gra o Tron: Niechciani synowie północyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz