Litość McGonagall

1.4K 103 8
                                    

Wychodząc z lochów, po jakże udanych lekcjach eliksirów. Miałem ochotę wrócić do wieży Gryffindoru i z stamtąd nie wychodzić. Olać zupełnie pozostałe lekcje. Co zrobić, by w końcu wychodziły mi eliksiry. Nadzieja, że wreszcie wyjdzie mi któryś z nich doskonale, nie wystarcza. Pozostaje mi tylko zająć się innymi przedmiotami, ale jaki to ma sens, gdy marzenia McGonagall bym został aurorem, właśnie legły w gruzach. Pierwszaki usuwają mi się z drogi. Każdy w Hogwarcie wie, że Harry po eliksirach, nie jest uprzejmy oraz opanowany. Pomyśleć, że na taką opinię zapracowałem już sobie w drugim miesiącu chodzenia do tej szkoły. Mijam ludzi, którzy szepczą pomiędzy sobą, jaki to ja jestem wspaniały. Nie potrafię nawet uwarzyć najprostszego eliksiru lub nawet wymienić któregoś z powstań goblinów, wyczytać przyszłości z fusów od herbaty, posadzić odpowiednio jakiegoś chwasta, nakarmić gumochłona, tak by ten nie umarł. Ja tam nie dostrzegam w sobie nic niesamowitego. Staję przed salą do transmutacji. Wiem, że to śmieszne, ale bardziej boję się McGonagall, niż Voldemort'a. Jej spojrzenie, gdy coś źle zrobisz, jest przerażające. Transmutacja to przedmiot, który wymaga od ucznia skupienia i wytrwałości, ale także perfekcyjności, której mi brakuje. Jedynie potrafię ją udowodnić pieląc ogródek cioci Petunii, lecz to McGonagall na pewno nie zadowoli. Drzwi otwierają się. Wchodząc do sali można zauważyć na biurku pani profesor szarego kota w czarne pręgi. Do tej pory pamiętam jak profesor pokazała nam pierwszy raz jej zamianę w kota. Z tego co pamiętam, nazywa się to animagią. Zwierzę w które się ktoś zamienia odwzorowuje jego osobowość. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca. Przed nami nie było już kota, tylko McGonagall. Po jej krótkiej przemowie, która mówiła nam co będziemy robić . Dzisiaj będzie zamiana szczura w puchar. Sądząc po minie Rona, który będzie musiał to wykonać złamaną różdżką, którą skleiliśmy taśmą. Trochę mu współczuję.

Machnięcie różdżką, zaklęcie, efekt i nic. Machnięcie różdżką, zaklęcie, efekt i nic. Machnięcie różdżką, zaklęcie, efekt i nic. Nadal nie ma dobrego pucharu. Jest tylko, że z tyłu ma ogon szczura. McGonagall podchodzi do mnie z miną zapowiadającą Ragnarök.

- Panie Potter niech pan wymieni zasady dobrej transmutacji. – to chyba był rozkaz.

- Skupienie się na danej rzeczy, używanie znanych zaklęć, używanie przećwiczonych zaklęć, posiadanie sprawnej różdżki. – może się nie wnerwi, że zacytowałem podręcznik.

- Teraz wyjaśnij, czego nie potrafisz pojąć pierwszej z tych zasad? – Ta ciekawość profesorów jest dobijająca.

Teraz mam wybór. Powiedzieć prawdę, że denerwuje się eliksirami, czy skłamać, że wszystko jest w porządku. Znając panią profesor i wiedząc, że jest ona wyczulona na kłamstwa. Powiem prawdę.

- Denerwuję mnie brak u mnie umiejętności do warzenia eliksirów, pani profesor – prawda jest upokarzająca.

- Niech pan przyjdzie do mojego gabinetu po lekcjach, spróbujemy jakoś rozwiązać ten problem. – nigdy nie prosiłem o pomoc, a teraz jest ona mi na siłę wciskana.

- Dobrze, pani profesor – odpowiadam spokojnym głosem.

- Niech pan wraca teraz do pracy. Mało panu brakuję do zrobienia tego zadania. – właśnie usłyszałem pierwszy raz w życiu pochwałę.

Harry Potter ... horkruksTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang