Wśród mistrzów

25 2 2
                                    

Dzięki, @dorotaEf, za nominację ;). Długo nie mogłam się do niej zabrać, ale to przez poprawki w szkole (taaa, nie ma to jak zwalić winy na szkołę xd). Poza tym, jakoś żaden pomysł nie wpadał mi do głowy aż do wczoraj.

Niecierpliwiłam się coraz bardziej. Nigdy nie byłam cierpliwym człowiekiem, co odbijało się na mojej robocie, ale kto w takim momencie by się nie denerwował!

Oparłam się wygodniej o skrzynie i słuchając otoczenia, wyczekiwałam tej jednej ważnej łodzi.

- Czy ty się musisz tak kręcić? - syknął Yusuf przechodzący obok z pochyloną głową i zerknął na mnie, unosząc brwi.

Zaprzeczyłam odruchowo, ale skrzywiłam się i odwróciłam wzrok. Cieszyłam się, że na twarzy mam maskę, żeby nie widział, jak spięta jestem.

Wtedy rozległ się krzyk.

- Statek w zatoce!

Prawie podskoczyłam, słysząc to, a moje serce wykonało w piersi pełen obrót. Tak, tak, tak, to on! To musi być on!

- Fenixie, czy ty się na pewno dobrze czujesz? - zaśmiał się Yusuf. - Może jednak nie powinienem brać na powitanie takiej dzikuski, bo swoim nieobyciem go wystraszysz.

- To Włoch. Poradzi sobie - stwierdziłam, obserwując port. Założyłam ręce na piersi, w duchu ciesząc się z rękawic, które zakładam zawsze mimo upalnej pogody. Dzięki nim nie mogłam obgryzać paznokci ani rozrywać skórek.

Statek w końcu przybił do brzegu, rozłożono kładkę i ludzie zaczęli wylewać się z pokładu.

- Yusuf, a jeśli on nie przeżył, a my stoimy tu jak idioci i czekamy na ducha? - palnęłam bez zastanowienia. Mój towarzysz patrzył na mnie, udając powagę.

Zdjęłam maskę i spojrzałam na niego.

- No co? To logiczne pytanie.

- Logika? To ty znasz to słowo? Słyszałem, że praktykujesz szaleństwo.

Uniosłam brew. Miałam mu odpowiedzieć, że szaleństwem było podejmować się treningu pod okiem tak niezrównoważonego Assassyna, jednak przerwał mi, zanim zdążyłam otworzyć usta.

- A oto twój duch, Fenixie, rozmawia sobie z księciem Sulejmanem - powiedział.

Ezio Audiotore z Florencji właśnie schodził z kładki w towarzystwie wysokiego brodatego mężczyzny w zielonym płaszczu. Obaj byli atletycznie zbudowani i obaj emanowali siłą, jednak to Ezio wyglądał na tego silniejszego. Mistrz Assassynów wydawał się... zamyślony. Nie powinien być czujniejszy? Ja nie potrafiłabym z taką swobodą przechadzać się w assassyńskich szatach po istambulskim porcie, gdzie roiło się od szpiegów Templariuszy. Właściwie to ich szpiedzy byli wszędzie, więc nie umiałam się skupić.

- Dobra, lecimy - rzucił Yusuf, idąc w stronę Mistrza.

Podążyłam za nim.

Yusuf zaszedł zapatrzonego w jakąś kobietę Ezia i klepnął go w ramię. Ten odwrócił się, jakby rażony prądem, po czym przyjął postawę do walki. Yusuf zaśmiał się głośno.

- Mistrz Ezio Auditore di la la la.

- Di Firenze - odparł Ezio, unosząc brew i przyglądając nam się podejrzliwie.

- Z Florencji - wyjaśniłam Yuzufowi, a ten przewrócił oczami. Typowe. - I tak właśnie wygląda sprawność Bractwa w Konstantynopolu - dodałam kąśliwie.

Udawałam twardą. Wielki Mistrz, legenda znana w całym zakonie? Phi, ja jestem sobą. Kto to pobije?

A tak naprawdę czułam się przerażona. Ezio. Auditore. Patrzy. Na mnie.

- Jestem Fenix, a to Yusuf - powiedziałam, zanim zdążył się odezwać. - Co prawda, to ja jestem ta lepsza, ale to on tu rządzi.

- Dzięki, koleżanko, nie ma to jak zrobić wrażenie na legendzie. Witaj w Istambule, Mistrzu.

Ezio uśmiechnął się pod kapturem, nie komentując naszej nerwowej gadaniny.

- Istambuł? Ileż to miasto ma nazw.

- Miejscowym się podoba. Nam również. - Yusuf objął Ezio ramieniem i pociągnął go za sobą, a ja ruszyłam za nimi, trzymając rękę na pulsie... to znaczy na sztylecie. W końcu musiałam pokazać, że jestem warta stopnia Assassyna trzeciego stopnia, prawda?

Podczas gdy oni rozmawiali, ja rozkoszowałam się akcentem Mistrza. Kurczę, to niesamowite. Spotykałam wcześniej Włochów w dzielnicy Galata, jednak oni nie mieli w sobie tej siły oraz pewności siebie, jaką emanował Ezio. Przez to nie mogłam skupić się na tym, co ważne, a mianowicie - na otoczeniu.

Poczułam uderzenie, potem brzdęk i gwałtownie odskoczyłam. Zza rogu właśnie wypadł strażnik w czerwonym uniformie. Templariusz?

Nie. Cały oddział. Ten, który zderzył się ze mną, w mig pojął, kim jestem.

- Mamy ją! To ta złodziejka! - wrzasnął.

O mój Boże, zapomniałam o masce!

Rzuciłam się do tyłu, popędziłam przez targ, wskoczyłam na skrzynie, wyglądające na ustawione specjalnie dla mnie, po czym zaczęłam skakać po wystających uchwytach latarń, gzymsach i wszystkim, co wpadło mi pod nogi. Zauważyłam, że Ezio oraz Yusuf skakali za mną, próbując za mną nadążyć.

Cóż, biegać to ja potrafię.

Wspięłam się na dach. Templariusze dalej biegli za mną, ale oto Mistrz Assassynów skoczył z gzymsu, jego płaszcz załopotał na wietrze i sekundę później dwóch wrogów nie żyło. Yusuf zajął się następnym, trzymającym włócznię.

Skoczyłam za nimi - przecież nie mogłabym być gorsza - i wskoczyłam strażnikowi na plecy, złapałam go za głowę i skręciłam. Zanim ciało padło na ziemię, już podcinałam kolejnemu gardło. Rozejrzałam się za następnym, ale widocznie to byli wszyscy.

Ezio patrzył na nas z nieodgadnioną miną.

- Co za piękna walka.

- Witamy w Istambule - powiedziałam z uśmieszkiem.


_____________________________________________________________________

Nareszcie koniec. Myślałam, że nie dobrnę. Koniec nastąpił zbyt szybko, ale tak to już mam, jak za długo nad czymś siedzę i nie chce mi się dalej pisać.

Chcę do Włoch, zobaczyć Ezia i pojechać z nim do Konstantynopola, szukać kluczy z Masjafu :3.

Marzenia...


Dobrze, więc ja napisałam już historię, teraz kolej na Was, Amici. Zadanie to napisanie krótkiego opowiadania na temat: "Ile w tym jest cukru?!"

Nominuję:

Deadpancake

Klaudinee

Lovesia

literatka_


To tyle.

Biały Fenix

Dziennik Białego FenixaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz