Bez ciebie nie wytrzymam

29 0 0
                                    

- Jen mówiłem ci że ten chłopak chciał cie tylko wykorzystać- powiedział Jack obejmując mnie ramieniem
- Jack...myślałam że on mnie nie zostawi. Nie wierze że wyjeżdża w trase na 9 miesięcy nic mi nie mówiąc! Nie wierze że mi to zrobił. Przecież mnie kocha!- powiedziałam płacząc.
- slarbie...chłopacy w tym wieku tacy są. Macie po 17 lat. Ty jesteś poważna a on....no wiesz skarbie. Chłopacy mają zmienne uczucia i....- przerwałam mu
- chcesz powiedzieć że przestał mnie kochać? Nie Jack....to nie możliwe. Jeszcze wczoraj zapewniał że mnie kocha. Myślisz że kłamałby? - zapytałam z nadzieją że jednak tak nie jest.
- Myśle że naprawde cie kochał ale.... Pomyśl skarbie. Gdyby kochał to przyszedłby tu jeszcze raz i chociaż powiedział. Prawdziwa miłość nie boi sie niczego - powiedział po czym wstał i odszedł zostawiając mnie z burzą myśli.

Jesteśmy pod presją
Siedem miliardów ludzi próbuje zmieścić się na tym świecie
Wytrzymamy to razem,
Uśmiech na twojej twarzy choć twe serce się smuci(...)

Mieliśmy wytrzymać to razem Justin! To naprawde koniec. Tato miał racje. Jestem kolejną naiwną dziewczyną. Co ja sobie myślałam? Że gwiazda popu będzie ze zwykłą dziewczyną jak może mieć każdą modelke pod bokiem? Wykorzystał mnie tak poprostu! Byliśmy ze sobą rok i to nic dla niego nie znaczyło? Wspierałam go kiedy rozwijał sie solowo....kiedy zmarła Avalanna, kiedy paparazzi pisali o nim kłamstwa, a on mi sie tak odpłacił!? Bez sensu jest dalej żyć. Dla kogo? Boże dlaczego ja? Co ja zrobiłam?! Chce tylko prawdziwego związku gdzie jest miłość a nie oszustwo! Tak wiele?!

 Dla kogo? Boże dlaczego ja? Co ja zrobiłam?! Chce tylko prawdziwego związku gdzie jest miłość a nie oszustwo! Tak wiele?!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Justin POV:

- Scooter kurwa! Puszczaj mnie! Musze jechać do Jen! Ona mnie znienawidzi! Nie zdążyłem jej powiedzieć o trasie!- krzyknąłem kopiąc w drzwi. Kurwa! Jebany mnie zamknął!
- Justin to dla twojego dobra! Ta dziewczyna jest dla ciebie ogromnym ciężarem i problemem. Nie możesz sie przez nią skupić na pracy rozumiesz?! Kiedyś mi podziękujesz chłopie!- powiedział tak spokojnym tonem głosu że chyba go tam zapierdole jak wyjde. Jemu jest obojętne moje szczęście.
- Scooter błagam! Musze ją zobaczyć! Kurwa.... bo nie pojade w tą trase i gówno zarobisz!- krzyknąłem
- a ty strcisz fanów - odpowiedział co było w sumie prawdą. I na dodatek jeszcze będe na wszystkich stronach plotkarskich. To nic. Jen jest o wiele ważniejsza.
- a ty prace!- odpowiedziałem i usiadłem. Drzwi sie otworzyły.
- no chyba mnie nie zwolnis?....nie możesz bo nikt ci nie pomoże sie rozwinąć - odpowiedział opierając sie o ściane.
- naprawde? Teraz jestem znany na całym świecie. Mam miliony fanek, jade w drugą trase koncertową, każdy zaprasza mnie do swoich programów i każdy tylko czeka żeby wskoczyć na twoje miejsce rozumiesz? Więc jeśli teraz mnie nie puścisz to żegnamy sie a ja i tak do niej pojade - powiedziałem obojętnym tonem żeby zrozumiał że nie żartuje.
- dobra. Ale jade z tobą żebyś nic nie wykombinował jasne?- powiedział widocznie zły i odwrócił sie na pięcie po czym wyszedł na zewnątrz.
Wiedziałem że go przekonam. Justin Bieber zawsze da rade. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i wstałem po czym poszedłem za Scooterem do auta.

Jennifer POV: Siedziałam na tarasie patrząc jak krople deszczu powoli spadają na trawe

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jennifer POV:

Siedziałam na tarasie patrząc jak krople deszczu powoli spadają na trawe. Jest lipiec, a u nas deszcz. Super. Spierdolony chumor to pogoda też. Ale przynajmiej powietrze jest świeże. Jakiś plus tej całej sytuacji.

Jen! Skarbie gdzie jesteś?!- usłyszałam za domem przy wyjściu/wejściu na posesje krzyk. To Justin! Boże to on! Jednak mnie nie zostawił. Jak tak będzie krzyczał to obudzi sie Jack a tego nie chce. Szybko zerwałam sie z huśtawki i pobiegłam do wyjścia. Zatrzymałam się centralnie kilka kroków przed nim. Moje oczy znowu sie załzawiły ale tym razem ze szczęscia.
- Justin - szepnełam ale nie mogłam sie ruszyć. Tak jakbym zapomniała jak sie chodzi.
- Jen skarbie - Justin podbiegł do mnie i biorąc na ręce mocno przytulił. Oplotłam nogi wokół jego pasa i przytuliłam go.
- Justin. Skarbie...ja ...ja myślałam że mnie zostawiłeś. Że już mnie nie kochasz - zaczełam płakać ale łzy zlewały sie z deszczem więc nie było tego zbytnio widać.
- Nigdy cie nie zostawie słyszysz?! Zawsze będe twój a ty zawsze będziesz moją małą kruszynką. Kocham cie skarbie - powiedział chowając sie na taras przed deszczem.
- Tato wróci już za godzine. Nawet nie zdążymy sie sobą nacieszyć a jutro wylatujesz w trase na 9 miesięcy. Jak mamy to wytrzymać co?! Jak sobie to wyobrażasz? Ja tak nie moge. Nie umiem tak bez ciebie - szepnełam
- Jedź ze mną. Zabiore cie stąd. Pakuj sie zanim nikt nie widzi i tyle. Ja też bez ciebie nie wytrzymam - powiedział patrząc mi w oczy z nadzieją.
I co ja mam zrobić?! Zgodzić sie?! Boje sie. Poza tym mam szkołe. On nie musi sie już uczyć a ja tak. Za rok studia i jeszcze rok ostatniej klasy liceum czyli najważniejszej klasy ~ trzeciej.
- Justin...ja....ja mam szkołe. Ja mam studia. Ja nie moge - szepnełam i spuściłam głowe.
Nastąpiła cisza ~ zły znak.
- Jen...nie. Prosze Cie. Po co ci szkoła? Będziesz ze mną. Albo będziesz miała lekcje przez internet co tydzień. Błagam cie! Załatwie ci najlepszych nauczycieli! A wrócimy i zdasz mature okej? Błagam kotek - jego głos był tak smutny i załamany. Boże co mam robić?
Spojrzałam na niego. Jego brązowe oczy były pełne nadziei że powiem " Tak Justin. Pojade z tobą"
Weschnełam - dobrze skarbie...pojade z tobą bo wiem że bez ciebie nie wytrzymam - powiedziałam i uśmiechnełam sie.
- że co? Serio? Naprawdę!? Boże dzieki ci!- szepnął i zaczął mnie kręcić w kółko. Zaczełam sie smiać.
- za chwile zwróce śniadanie - powiedziałam a na te słowa Jus odrazu mnie postawił.
- dobra....chodź spakujesz sie i jedziemy. Mamy dokładnie 56 minut a to wszystko dlatego że długo sie decydowałaś - powiedział kręcąć głową.
Zaśmiałam się i weszliśmy cicho do domu. Poszliśmy do mojego pokoju. Wyciągnełam z pod łóżka dwie walizki i zaczełam poprostu wrzucać ciuchy, buty, ładowarke, słuchawki, wszystkie kosmetyki i perfumy i co najważnieszje telefon.
- dobra....jestem gotowa. Wziełam wszystko- powiedziałam siedząc na walizce
- właśnie widze że wszystko skarbie - Justin próbował zapiąć walizke.
Zaśmiałam sie - oj skarbie...dawaj. Chodzisz na siłownie przecież - przypomniałam mu dla motywacji.
- dobra dałem rade Jen. Masz paszport?- zapytał dla pewności
- tak...mam wszytkie najważniejsze dokumemty kochanie. Jedziemy?- zapytałam jeszcze troche niepewna swojej decyzji.
- tak skarbie...jedziemy - powiedział biorąc moje dwie pełne walizki i postawił je przy wyjściu.
- Jena co ty robisz?!- usłyszałam głos Jacka i otwierające sie drzwi do mojego pokoju.
Kurwa....tylko nie to!
_____________________________________
Zmieniłam wygląd głownej bochaterki!
Jen:

tylko nie to! _____________________________________Zmieniłam wygląd głownej bochaterki! Jen:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Myślicie że uda im sie uciec? :)

Następny rozdział pojawi sie w krótce.💗💗💋💋🔥

"Zakazana Miłość"Where stories live. Discover now