ROZDZIAŁ 12

2.7K 126 8
                                    

Dni u mamy mijały fantastycznie. Mogliśmy odpocząć i spokojnie pomyśleć.

Niedługo ruszaliśmy z chłopakami w kolejną trasę koncertową. Ta miała być jednak inna. Dla mnie chyba najważniejsza, bo dwie kobiety mojego życia miały jechać z nami.

Ciężko mi było pojąć, jak Gracelad mogła chcieć z własnej woli zabierać naszą córkę w taką podróż. Nie powiem, byłem ogromnie wdzięczny za jej pomysł, ale obawiałem się jak to wszystko zniesie Melinda. Miała dopiero dwa latka, a nasza praca to istne szaleństwo.

- Nad czym myślisz? - zapytała Cowell wpychając się na moje kolana.

- O trasie. Mel zasnęła?

- Tak, śpi jak aniołek. Te wasze wygłupy na trampolinie bardzo ją wymęczyły. A co z tą trasą? - dziewczyna nachyliła się i pocałowała mnie w szyję, czym tylko prowokowała.

- Jesteś pewna, że to odpowiednie miejsce dla takiego malucha? Nie chcę jej narażać.

- Styles od kiedy ty jesteś taki odpowiedzialny? - zaśmiała się, a ja razem z nią.

- Po prostu się martwię. Chcę byście były bezpieczne i szczęśliwe.

- Czyli musimy być tam gdzie ty, żeby tak było. A teraz się zamknij i mnie pocałuj. - z takimi argumentami nie można było dyskutować.

Znów skończyliśmy w pokoju gościnnym ciesząc się sobą, naszą bliskością i miłością jaka nas łączyła. Ta kobieta była wszystkim, czego kiedykolwiek mogłem chcieć od życia.

- Harry? - powiedziała wychodząc z łazienki w ręczniku.

- Co się dzieje?

- No bo... Ja...

- Grace wykrztuś to z siebie. - powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem. Grace Cowell zapomniała języka w gębie.

- No bo ja nie wiem... może miałbyś coś przeciwko...

- Grace zdaję sobie sprawę, że kochamy się bez zabezpieczeń i możemy wpaść słońce. Nie musisz się bać. Już was nie zostawię. - powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie. Byłem pewny, że o to jej chodzi. Miała prawo się martwić, ale ja wiedziałem swoje.

- Tylko nie o to chodzi. - mruknęła. Teraz to już całkiem zgłupiałem.

- To o co? Powiedz wprost. - spojrzałem jej w oczy.

- Bo chcę zrobić sobie tatuaż.

- No i?

- Twoje jaskółki tylko na plecach. - szepnęła.

- Co?!

- Chcę wytatuować sobie takie same jaskółki jak ty. Tylko na plecach. - powiedziała powoli i wyraźnie, a ja wpatrywałem się w nią z otwartymi ustami. Jaskółki były dla mnie oznaką wolności, a ona chciała mieć takie na placach? Czy ja coś przeoczyłem?

- Tatuaż rozumiem. Ale jaskółki? Grace... - Nie dała mi dokończyć.

- Ja wiem co one dla ciebie oznaczają, ale prawda jest taka Harry, że ich znaczenie jest inne. Teraz tymi najbardziej popularnymi skojarzeniami są nadzieja, miłość, opieka, oddanie rodzinie i przyjaciołom, powrót do domu.

- I co ja mam powiedzieć? Przecież ci nie zabronię.

- Wiesz, że cię kocham. - powiedziała i złożyła pocałunek na mojej lewej piersi - I wiesz, że chcę, by to były nasze jaskółki. - teraz pocałowała moją prawą pierś - I wiesz, że jesteśmy tylko my - teraz klękała przede mną.

- Grace, błagam nie teraz. - zaciskałem powieki i przygryzałem wargę.

- A pójdziesz ze mną do studia? - zahaczyła zębami o gumkę moich bokserek.

- Pójdę... Tylko... Wstań... - ledwo już wytrzymywałem. Nie mogłem złapać tchu. Ona natychmiast stanęła oko w oko ze mną i cmoknęła mnie w usta.

- Dziękuję. Kocham cię.

Grace załatwiła z Anne, by ta została z Meli, a my pojechaliśmy do studia tatuażu. Dziewczyna dzielnie zniosła wbijanie się igły w jej skórę. Trzymała mnie za rękę i bawiła się moimi palcami i sygnetami na nich.

Kiedy facet skończył obejrzała się w lustrze. Plecy były zaczerwienione, ale to normalne. Teraz trochę maści, kilka dni i będzie wszystko idealnie. Stanąłem obok niej przodem do lustra i chwyciłem jej dłoń, a ona spoglądała przez ramię. Cztery jaskółki, dwoje ludzi, jedna miłość.

We hope to Three (Book3)|| Harry Styles✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz