Jestem tutaj

2.4K 224 63
                                    

Pamiętam to. Tak dokładnie, jakby wydarzyło się wczoraj. Twoje zjawiskowo szmaragdowe oczy wpatrujące się we mnie z bólem i cierpieniem, tak okrutnie inne od tych wesołych, które pokazywałeś na co dzień.

Gdy po raz pierwszy cię tam zobaczyłem, zrozumiałem ważną rzecz. Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do zaskakujących wniosków. Nie sądziłem, że mamy ze sobą tak wiele wspólnego...

Ale zaraz, zacznijmy może od samego początku. Od tego ciepłego, letniego wieczoru, kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego. Wybrałem się wtedy na przechadzkę. Byłem zdenerwowany, bo jakiś pierwszoroczny Gryfon znów rozsadził kociołek na moich zajęciach. Potrzebowałem odpoczynku, którego nie mogłem zaznać w Hogwarcie, gdzie w każdej chwili może przeszkodzić mi jakiś bachor skarżąc się na swoje bezsensowne problemy.

Udałem się w stronę Zakazanego Lasu. Nie miałem zamiaru wchodzić do środka,tylko usiąść w ustronnym miejscu wystarczająco osłoniętym, abym mógł w spokoju pomyśleć. Jednak wtedy zobaczyłem ciebie. Z satysfakcją pomyślałem, że będę mógł wyżyć się trochę odejmując twojemu domowi trochę punktów.

Właśnie miałem wyjść zza zasłaniającego mnie krzaka, ale spojrzałem na twoją twarz i zamarłem. Ujrzałem na niej uczucia, których nigdy się po tobie nie spodziewałem. Nie wyobrażałem sobie, że arogancki i pewny siebie Wybraniec może dusić w sobie tak wiele.

Stałem tam jeszcze przez kilka minut. Uważnie obserwowałem układ twojej twarzy. Nie widziałem go nigdy wcześniej, zawsze byłeś jego zupełnym przeciwieństwem. A przynajmniej wszystkim się tak wydawało...

Powoli i ostrożnie wycofałem się. Nie chciałem, abyś mnie zauważył.Wróciłem do zamku. Zszedłem do swoich komnat i ze szklanką Ognistej Whisky zasiadłem na fotelu przy kominku.

Przez kolejne dni obserwowałem cię. Na lekcjach zachowywałeś się tak jak przedtem. Lekceważyłeś mnie i wyglądało na to, że jesteś tym samym Złotym Chłopcem. Lecz to wszystko zmieniało się, gdy -pewny, że nikt cię nie widzi - siadałeś pod drzewem i pogrążałeś się w myślach.

Tam, pod drzewem, to byłeś prawdziwy ty. W każdej innej chwili nosiłeś maskę, pod którą skrywałeś swoje prawdziwe oblicze. Zasłaniałeś ból i tęsknotę. Ciekawiło mnie, dlaczego czujesz samotność. Przecież miałeś przyjaciół, a wiele dziewczyn zrobiłyby wszystko, aby znaleźć się blisko sławnego Wybrańca.

Pewnego dnia byłem zbyt mało ostrożny. Nadepnąłem na suchą gałąź, która głośno trzasnęła. Szybko się wycofałem i nie zauważyłeś mnie. Jednak za drugim razem nie miałem takiego szczęścia. Moja szata zaczepiła się o coś wystającego. Słysząc szelest błyskawicznie się odwróciłeś wskazując we mnie różdżką, która ci spadła, gdy spojrzałeś mi w oczy. Zastanawiałem się, co mogło to oznaczać. Dlaczego tak zareagowałeś?

Nie chciałem byś odkrył, że cię obserwowałem. Musiałem improwizować.Podszedłem bliżej. Zacząłem mówić, że masz wracać do zamku i wtedy...

Popatrzyłeś na mnie tymi obłędnymi, błyszczącymi oczami. Zbliżyłeś do mnie swoją twarz i... pocałowałeś mnie. Wyczułem z twojej strony niewyobrażalną potrzebę i dziwną desperację. W tamtej chwili mój mur runął. Otworzyłem usta i pozwoliłem ci wtargnąć do mojego wnętrza. Poczułem, jak na moją twarz wpływają wszystkie emocje, które przez tak wiele czasu trzymałem w ukryciu.

Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele kosztowało mnie oderwanie się od ciebie. Pragnąłem zostać przy tobie zawsze. Wesprzeć cię w tej walce, którą toczysz nie tylko z Czarnym Panem i Śmierciożercami, ale także z samym sobą. Chciałem powiedzieć ci, co czuję, jaki jestem naprawdę.

Lecz wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Nie mogłem być egoistą. Nie byłbyś ze mną szczęśliwy, a Voldemort z całą pewnością dowiedziałby się i wykorzystał to przeciwko tobie. Nie, wykluczone.

Z ogromnym trudem przywołałem maskę gniewu i niechęci. Brutalnie odepchnąłem cię od siebie. Zobaczyłem jak osuwasz się na ziemię. Patrzenie na twoje cierpienie bardzo bolało. Bałem się, że moja samokontrola legnie w gruzach, więc szybko odwróciłem się i ruszyłem w stronę Hogwartu.

Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Nie sądziłem, że ktoś o moim charakterze i wyglądzie może się komukolwiek podobać. Cóż, najwyraźniej myliłem się. Ale niestety, dokonałeś złego wyboru.

***

Zastanawiam się, jak długo to będzie trwać. Czy kiedykolwiek przestaniesz? Czy zapomnisz?

Za każdym razem gdy na mnie patrzysz, widzę w twoich oczach cierpienie. Chciałbym je ukoić, pozwolić sobie przytulić cię i pocieszyć. Zdjąć maskę bezwzględnego, okrutnego Mistrza Eliksirów.

Męczy mnie to. Budowanie muru wokół moich prawdziwych emocji jest coraz trudniejsze. Pragnę dać ci znak, pokazać jak bardzo cię potrzebuję. Zatopić się w twoich włosach, dotknąć gorących warg.

Pokazałem ci wtedy prawdziwego siebie. Po raz pierwszy od bardzo dawna odsłoniłem się przed kimś innym. Zauważyłeś to i szukasz mnie.

Widzę, jak patrzysz na mnie pytającym wzrokiem. Szukasz tej czułości, którą okazałem ci tamtego wieczoru. Widzę, jak pytasz''Gdzie teraz jesteś?''.

Jestem tutaj. I mam nadzieję, że będę mógł ci to kiedyś powiedzieć. Że będę mógł zburzyć mur i dać ci to, czego zapragniesz.

Nadzieja - to dzięki niej jeszcze nie zwariowałem i nie poddałem się. Żyję dzięki niej. I dzięki tobie. Bo to ty jesteś moją nadzieją, Harry.

***

Od aut.: Bardzo dziękuję za przeczytanie. Tradycyjnie proszę o opinie i komentarze. Jeśli znaleźliście jakiekolwiek błędy - piszcie. Niektóre wyrazy mogą być złączone, bo gdy kopiuję z Open Office to się zlepiają i muszę od nowa stawiać spacje (wie ktoś jak to naprawić?) Z góry dzięki.

Marvaid

Nadzieja (SS/HP)Where stories live. Discover now