Gdzie teraz jesteś?

3.8K 214 39
                                    

OSTRZEŻENIE: To opowiadanie jest bardzo niskiej jakości. Napisałam je jakieś 3 lata temu. Od tamtej pory mój styl przeszedł znaczące zmiany. Zapewne kiedyś albo przejdzie gruntowną edycję, albo całkowicie zniknie z Wattpada. Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność! 

~ Marvaid, 3.12.2018



Pamiętam to jak dziś. Był chłodny wieczór. Ciemne chmury zasłaniały lekki blask zachodzącego słońca. Krople deszczu spływały mi po twarzy pozwalając poczuć ich świeży zapach i orzeźwienie. Powoli skierowałem się w stronę drzewa. Kochałem przesiadywać po nim w wolne sobotnie wieczory. Uwielbiałem patrzeć jak z biegiem pór roku zmienia swój wygląd. Jak wiosną przywdziewa zieloną, pełną energii szatę po to, by jesienią zacząć ją zrzucać i w końcu pokryć się skorupą lodu i odgrodzić się od świata.

Pogrążony w myślach wpatrywałem się w niebo. Odnajdywałem w nim spokój i ukojenie. Pozwalało chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich trudnościach. O moim przeznaczeniu. O tej cholernej przepowiedni, przez którą nie mogłem być sobą. O wesołym, beztroskim Złotym Chłopcu, którego musiałem udawać. O masce Wybrańca, pod którą ukrywałem prawdziwe uczucia. O tęsknocie, która towarzyszy mi w każdej chwili.

Tak, ja też mam życie osobiste. Wszyscy myślą, że Chłopiec, Który Przeżył przejmuje się tylko Voldemortem. Że nie ma żadnych innych problemów. Dla każdego jestem tylko bronią. Uważają, że żyję tylko w tym jednym celu. Mylą się.

Wiele dziewczyn chciało się do mnie zbliżyć. Ale ja wiedziałem, że ich intencje nie są szczere. Robiły to tylko po to, aby pojawić się na pierwszych stronach gazet. Nie wiedziały, że ich starania są skazane na porażkę. Nie wiedziały, że moje serce zajęte jest przez jedną osobę. I była to osoba, na której wzajemność najprawdopodobniej nie mogłem liczyć. Nie powinienem darzyć jej uczuciem. Chyba wiesz o kogo mi chodzi, prawda?

Z zamyślenia wyrwał mnie prawie nie dosłyszalny szelest szat. Usłyszałem go już kilka tygodni wcześniej, ale nie zauważyłem by ktoś był w moim pobliżu. Jednak tym razem byłem pewien. Poczułem na plecach mrowienie. Ktoś mi się przyglądał. Po raz kolejny.

Nie chciałem, by ktokolwiek był w miejscu, gdzie mogę być sobą, nie muszę zakładać maski, ukryty w cieniu drzewa. Błyskawicznie wyciągnąłem różdżkę i odwróciłem się. Spodziewałem się, że zobaczę kolejną dziewczynę próbującą mnie uwieść, ale...

Zamarłem. Moja ręka rozluźniła się i upuściłem różdżkę. To byłeś ty. Twoje obsydianowe spojrzenie wierciło we mnie tunel, do którego chciałem wejść. Zatopić się w jego ciemności i już nigdy nie wypływać na powierzchnię.

Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Poczułem, że coś we mnie pęka. Próbowałem ostatkiem sił podtrzymać tamę, którą wytrwale budowałem w sobie od tak dawna. Nie mogłem poddać się i wpaść w nurt rzeki. Ale w tamie było zbyt wiele ubytków. Przez szczeliny przedostawała się woda i utrudniała dalsze budowanie i zaklejanie dziur.

Poddałem się. Strumień coraz mocniej przebijał się przez moją staranną konstrukcję. Walczyłem z nim, prawie mi się udało. Prawie, bo wtedy się zbliżyłeś. Nieświadomie złamałeś na pół moją maskę opanowania i względnej radości. Ujrzałem w twoich oczach zdziwienie i uświadomiłem sobie, że na moją twarz wypłynął smutek, tęsknota i samotność. Zdałem sobie sprawę, że tym razem się niepowstrzymam.

- Co ty tu robisz, Potter? - nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Patrzyłem jak twoje wargi wypowiadają kolejne słowa, lecz nie słyszałem ich. - Powinieneś być teraz w zam... - moja samokontrola legła w gruzach.

Przyciągnąłem do siebie twoją twarz i wpiłem się w twoje usta. Poczułem jak się otwierają i wtargnąłem do ich ciepłego wnętrza. Nasze języki splotły się w namiętnym tańcu. Spojrzałem w twoje oczy i ujrzałem w nich dziwny blask. Wydawało mi się, że ujrzałem w nich... czułość.

Miałem dość powstrzymywania się, chciałem żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Dotykać twego ciała, wsłuchiwać się w bicie naszych serc i oddechów.

Nad nami niebo, pod nami ziemia. Między nami niewypowiedziane słowa. Zamknąłem powieki. Przestał się liczyć czas. Przestał się liczyć świat. Tylko my i krople deszczu coraz mocniej uderzającego w nasze twarze.

Poczułem jak twoje ciało sztywnieje. Spojrzałem prosto w twoje oczy i ujrzałem w nich całkowite przeciwieństwo tego, co znajdowało się tam kilka sekund wcześniej.

Błyskawicznie oderwałeś się ode mnie. Zobaczyłem gniew, który pojawił się na twojej twarzy i uderzyła we mnie świadomość tego, co przed chwilą zrobiłem. Osunąłem się na ziemię pod wpływem silnych emocji, które mną targały. Zapragnąłem zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu,uciec od rzeczywistości.

Odetchnąłem i powoli otworzyłem oczy. Zdążyłem zobaczyć malutki fragment twojej szaty znikający w oddali. Wstałem i walnąłem pięścią w drzewo. Łzy zaczęły spływać mi po policzku niosąc ze sobą stratę. Musiałem się uspokoić. Podniosłem różdżkę i ukrytą w krzakach pelerynę niewidkę. Ostatni raz spojrzałem za siebie i ruszyłem w stronę Hogwartu. Robiło się późno, nie mogłem pozwolić aby się o mnie martwili.

***

Zastanawiam się, czy mnie czujesz. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Zachowywałeś się w stosunku do mnie tak samo jak dawniej. Z pogardą i złośliwością.

Męczy mnie to. Pamiętam czułość w twoich oczach. Czemu nie chcesz się jej poddać? To byłeś prawdziwy ty. Zniknąłeś.

Gdzie teraz jesteś? Boję się, że to był tylko wytwór mojej wyobraźni. Czy to prawda? Czy byłeś tylko wymyślony?

Boję się. Naprawdę, przeraża mnie to. Proszę, pozwól sobie na chociaż jeden mały gest. Daj mi znak, że to wydarzyło się naprawdę.

Czy zwariowałem? Próbuję się dowiedzieć. Patrzę na ciebie, jednak zawsze dostrzegam to samo opanowanie. Zimne jak głaz, lodowate, niewzruszone.

Jestem wyblakły, zagubiony.

***

Dziękuję. Nie wiem, czy zrobiłeś to specjalnie. Może niechcący? Ale jednak. Widziałem. Spojrzałeś na mnie tak jak wtedy. Teraz jestem pewien.

Pod jasnymi, lecz gasnącym i światłami rozpalasz moje serce. Pragnę cię. Nikt nigdy nie będzie kochał cię tak bardzo jak ja. Mam nadzieję, że to wiesz. Że kiedyś twoja tama także pęknie. Że pozwolisz mi ją zniszczyć. Że będę mógł zatopić się w twoim strumieniu.

Nadzieja - to ona utrzymuje mnie na powierzchni. Oddycham, żyję. Dzięki niej. Dzięki tobie. Bo to ty jesteś moją nadzieją, Severusie.

***

Inspiracja: Alan Walker - Faded

Nadzieja (SS/HP)Where stories live. Discover now