Prolog (0)

5.2K 439 20
                                    

Trzy lata temu był równie deszczowy dzień co dzisiaj. Idealny jesienny wieczór przy kominku. Prawie idealny. Jeszcze trzy lata temu trzymałbym w ramionach nieco mniejsze od mojego ciepłe ciało i szeptał mu na ucho ciche wyznania miłości. Takie, które nie docierałyby dalej niż poza naszą wtuloną w siebie nawzajem dwójkę.

To było trzy lata temu.

Parę miesięcy później stało się coś na pozór normalnego - bo każdy może zemdleć, prawda? Jednakże nie każdy trwając u boku ukochanego dowiaduje się o tym, że ten jest chory. Baekhyun miał nowotwór, o którym wiedział. Kiedy zapytałem go dlaczego mi nie powiedział, ten jedynie uśmiechnął się delikatnie i wyszeptał coś na wzór "Nie chciałem być kolejnym ze zmartwień, które masz".

Tamtego dnia zrozumiałem dlaczego niższy ode mnie mężczyzna tak często znikał bez słowa. Później bezczynnie trwałem u jego boku i obserwowałem jak mój mały promyk szczęścia powoli gaśnie. Tak bardzo chciałem cokolwiek zrobić, ale nie potrafiłem. 

***

 Idąc długą kolumną na cmentarz wmawiałem sobie, że to tylko zły sen, a gdy już się obudzę, mój mały skarb będzie leżał obok mnie. Wtulony mocno w moją klatkę piersiową, tak jak zwykł to robić każdego poranka. Będę czuł jego ciepło, umiarkowany oddech, a spokojna twarz będzie dalej od czasu do czasu uchylać usta, aby wypuścić większy haust powietrza.

Chciałem być z nim do końca, ale nigdy nie przyszło mi nawet na chwilę na myśl, że koniec może być tak bliski. Zwłaszcza, że w ten dzień, kiedy mogłem zobaczyć jego spokojną twarz był dniem, w którym już po raz ostatni na zawsze mogłem obserwować wymalowany na niej błogi spokój.

Może po moich policzkach nie płynęła rzeka łez, ale gdzieś w środku moje serce powoli zatapiało się w oceanie smutku. Jedynym powodem, dla którego nie uroniłem żadnej łzy było to, że starszy najzwyczajniej w świecie nie lubił ich widzieć. Właśnie dlatego tak mocno powstrzymywałem płacz. Nawet kiedy tak bardzo tego potrzebowałem. Wypuszczając ciężko powietrze, które wydawało się mnie dusić od środka spuściłem głowę i na zamkniętą trumnę położyłem białą, samotną różę.

Teraz nie ma już Byuna Baekhyuna, jedyne, co po nim zostało to nagrobek na cmentarzu i miliony pięknych bezcennych wspomnień. 

***

Po tamtym dniu wchodząc do ogromnego mieszkania czułem, jak jego rozmiar mnie przytłacza. Czuję jak brak niższego pozbawił go ciepła, jakbym mieszkał gdzieś zupełnie poza kołem podbiegunowym i zamarzał. Może to było tylko złudzenie, a panująca pustka odnosiła się tylko do mojego serca?

- Chanyeol? - próg modnie urządzonego przedpokoju przekroczył wysoki brunet w mlecznobiałym golfie i szarej marynarce. - Powinieneś coś zrobić...

- Nie Jongin, minęły dopiero sto dwa dni od jego odejścia. - mruknąłem od niechcenia przeskakując pilotem na kolejny kanał w poszukiwaniu jakiegokolwiek ciekawego filmu czy też serialu. Zatrzymałem się dopiero, kiedy poczułem jak czarna kanapa ugina się pod ciężarem gościa.

- Chanyeol...  Baekhyuna już nie ma. - warknął opierając zrezygnowany głowę na dłoniach. -  Musisz pogodzić się z jego odejściem. Obaj byliśmy wtedy na jego pog...

- On nigdy nie odszedł, wróci.  - przerwałem nie chcąc nadal słuchać o tym samym. Od parunastu dni ciągle przychodzi przynosząc mi jedzenie czy tylko, żeby posiedzieć w ciszy. Wstałem sfrustrowany i poprawiając na ramionach ciepły koc ruszyłem w stronę aneksu kuchennego, który oddzielony od salonu był jedynie małą wysepką. - Kawa, herbata? - zapytałem ignorując to, że niemalże od razu za mną podążył. -  Jongin, ja wiem, że on wróci. - zacisnąłem powieki i chwyciłem nieco mocniej szklany pojemnik z zieloną herbatą. Pewnie gdybym obserwował teraz swoją dłoń, zauważyłbym jak bardzo zbielały mi knykcie.

- Wystawię ogłoszenie, że szukasz współlokatora. - westchnął, po czym wrócił na czarny mebel i sięgnął po mojego laptopa. - Czym prędzej, tym lepiej. 

To nie tak, że towarzystwo Kima mi przeszkadzało. Przeszkadzało mi to, że za wszelką cenę chciał mi pomóc. Pomóc w zapomnieniu niższego ode mnie mężczyzny o czekoladowych oczach i ujmującym uśmiechu. Siedzieliśmy tak do późnego wieczora. Dnia kolejnego również przyszedł, ale wtedy oznajmił, że z samego rana dzwonił do niego jakiś chłopak, który może natychmiast się wprowadzić. Jeśli aż tak bardzo potrzebował mieszkania, to musiał być zupełnie zdesperowany, co nie zmieniało faktu, że ciekawiłem się kogo zobaczę po otwarciu drzwi.



Poprawione part 0. Mam nadzieję, że poprawiona  wersja opowiadania będzie tą, która bardziej wam się spodoba!


War With Myself [pcy&bbh]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz