ROZDZIAŁ 37

2.6K 150 8
                                    

Do przyjazdu Harrego zostało czterdzieści osiem godzin, a ja miałam wrażenie, że jadę na oparach. O wstaniu z łóżka nie było nawet mowy. Czułam się beznadziejnie i najchętniej przespała bym cały ten czas. Jak kilku facetów może tak zawładnąć czyimś życiem? A no może i wcale nie dziwię się tym ich fankom, które płaczą, piszczą, mdleją i Bóg wie co jeszcze, na ich widok. Oni uzależniają od siebie w każdy możliwy dla człowieka sposób.

Patrząc w sufit zaczęłam jeszcze raz analizować. Nigdy nie przypuszczałam, że dam namówić się ojcu na taki cyrk. Miałam swoje zasady, ale Simon Cowell i One Direction to mieszanka wybuchowa. Odkąd pojawili się na scenie muzycznej nic i nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Dopiero ja, zwykła dziewczyna, z przypadku córka człowieka obracającego się w tej branży, mogę zniszczyć cały dorobek tych ludzi, bo to, że wybuchnie skandal jest pewne.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się do telefonu.

- Niall? Jak ja się cieszę, że dzwonisz. - zaczęłam nadawać, a po drugiej stronie usłyszałam szczery śmiech blondyna.

- Cześć Pane. Ja również się cieszę, że cię słyszę. Przepraszam, że cię niepokoję, bo wiem, że jeszcze dwa dni miałaś od nas odpoczywać, ale ja już nie mogłem. Musiałem wiedzieć co u ciebie.

- Nie martw się Horan. Żyje. - zaczęłam się śmiać w głos - Chociaż już powoli kończy mi się tlen zwany One Direction.

- Co ty nie powiesz? Chłopaki to samo mówią o tobie, ale żaden imbecyl nie miał odwagi cię wkurzać.

- Harry pisał dwa razy, więc jednak ktoś się odważył.

- Mamy pomysł, ale wolałem to skonsultować.

- Gadaj Niall zanim uduszę cię przez ten telefon.

- Co byś powiedziała, żebyśmy zaszyli się w tej twojej willi na dwa dni?

- Mów dalej.

- Bez mediów, bez ekipy. Tylko my, ty, filmy, dobre jedzenie i alkohol.

- Zgoda. - odparłam bez zastanowienia.

- No to spodziewaj się nas niedługo. Wiesz, idź do kuchni i coś tam pogotuj i powiadom tych wariatów na bramie, że przyjedziemy.

- Niall a gdzie wy jesteście? - zapytałam, bo coś za głośno było w samochodzie, którym jechał.

- Jakby ci to powiedzieć... Właśnie wyjeżdżamy spod hotelu.

- Co???

- To miała być niespodzianka.

- I ty nazywasz wariatami moich ochroniarzy? To wy zachowujecie się jakbyście rozum postradali. - nagle usłyszałam szum i wrzaski.

- Cześć Kochanie, będziemy niedługo więc wstawaj z tego wyra, bo zapewne w nim właśnie leżysz i się szykuj.

- Przeginasz Styles. - syknęłam do słuchawki, a on się zaśmiał.

- Też cię kocham. Do zobaczenia. - i rozłączył się nie dając mi nic powiedzieć. I co on powiedział, że też mnie kocha? To się nie skończy dobrze. O nie...

W tempie ekspresowym wyszłam z łóżka i je pościeliłam. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w spodnie dresowe i koszulkę z myszką mini. Włosy związałam w warkocz i ubrałam niebieskie soczewki kontaktowe. Spojrzałam w lustro sprawdzić czy wszystko jest jak powinno i pochowałam wszystkie rzeczy należące do Grace Cowell. To mnie kiedyś zabije.

Zanim zdążyłam powiadomić ochronę, ta już do mnie dzwoniła.

- Panno Blaumond ma pani gości. Czy ich wpuścić?

- Tak Greg. Niech wjadą. I mam prośbę, aby przez kolejne dwa dni nas nie niepokoić. Chłopcy chcą się trochę schować przed światem.

- Oczywiście Panno Blaumond.

Stanęłam w otwartych drzwiach i czekałam, aż czterech dorosłych dzieciaków pojawi się przed nim. Kiedy wysiedli z samochodu w momencie znaleźli się przy mnie. Każdy zaczą przytulać i całować w policzki.

- Udusisz mnie. - westchnęłam kiedy Niall ponownie się na mnie uwiesił.

- Po prostu musiałem. - zaśmiał się i mnie puścił.

- Na jedzenie będziecie musieli trochę poczekać, bo za późno zadzwoniliście. - powiedziałam zatrzaskując drzwi i udając się do kuchni. Chłopcy już rozsiedli się na sofach i kłócili się o pilota.

- Spoko Pane, nie umieramy jeszcze z głodu. - Liam wpadł do kuchni i jakby był u siebie wyciągnął piwo z lodówki.

- Dobrze wiedzieć. Ja za to umierałam z braku was.

- No co ty. Przecież sama dałaś nam te dwa tygodnie.

- Wiem, ale robiłam to dla was Liam. Widziałam jak tęsknicie za domem, a wiem jakie to uczucie.

- O czym ty mówisz?

- O tym, że dorastałam zdala od ojca, który wiecznie pracował. I tak cudem można nazwać to, że się do mnie przyznał.

- A twoja mama?

- Moja mama zniknęła zaraz jak powiedziała ojcu, że jestem jego córką. Tak przynajmniej mi mówią.

- Ile miałaś wtedy lat?

- Lat? Ja miałam pięć dni Liam.

- Co tak tu szepczecie? - do kuchni wpadł Harry - Mam być zazdrosny skarbie? - puścił do mnie oczko, ale gdy zobaczył moją minę spoważniał.

- To ja już pójdę do chłopaków. - rzucił Payne i już go nie było.

- Co jest? - Styles podszedł do mnie i położył dłonie na mojej talii.

- Nic. Tylko Li przypadkiem wywołał niemiłe wspomnienia. - popatrzyłam mu w oczy.

- Jakie?

- O mamie. Zresztą nie psujmy chwili. Jest dobrze. - przytuliłam się do niego, a on objął mnie mocno ramionami.

- Tęskniłem. Już myślałem, że dłużej tego nie zniosę.

- Ja też. Czułam się jakby z każdym dniem ulatywało ze mnie życie.

- Następnym razem jedziesz ze mną.

- Dobrze. - odpowiedziałam i nie zwracając uwagi na trójkę mężczyzn siedzących w salonie, pocałowałam Harrego Stylesa.

Miss Nobody (Book1)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz