Rozdział 4

165 21 4
                                    

Melody P.O.V

-Wszyscy wynośmy się stąd!- Powiedział mój nowy kapitan. Potem Nami zaczęła wydawać rozkazy załodze, a ja spokojnie siedziałam na krawędzi statku i obserwowałam wszystko z rozbawieniem w oczach. No proszę was... są tak silni a i tak chcą uciekać od Spandama i Buster Call? No Buster Call już rozumiem ale tego cherlaka?! Mogą zdjąć go jednym uderzeniem! Choć... jednak rozumiem ich postępowanie... Ten tchórz bez skrupułów kazałby całej armii marines ich zaatakować a sami są wycieńczeni... Hm..ciekawe jakby si-

-Ej Śpiąca Królewno! Nie bujaj w obłokach tylko pomóż nam z tym sterem!- krzyknęła rozwścieczona Nami.

-No dobra dobra... nie denerwuj się tak.- Zeskoczyłam z krawędzi statku i podeszłam do niej i pomogłam ze sterem... kiedy jednak zaczęłam przechylać ster w prawo zdziwiło mnie to jaki odgłos wydał statek

-Ten statek powinien się już rozpaść....jakim cudem on jeszcze pływa?-mamrotałam do siebie cicho.

Po ciężkich zmaganiach w końcu udało nam się wydostać i popłynęliśmy do Water 7.

-Uff~ Udało nam się.- powiedziała wyczerpana Nami. Ja stałam opierając się o framugę statku z małym uśmiechem na twarzy. Hm... widocznie jeszcze nie zwrócili uwagi na to jak lekkomyślnie ich kapitan postąpił..

-Ne... Czy przypadkiem ona nie pomagała tym złym?-spytał się mały renifer z niebieskim nosem.

-Eh...tak rzeczywiście pomagała tym marines...-Teraz wzrok całej załogi (oczywiście oprócz Robin i Luffy'iego) skupił się na mnie.

-Co? Czego się gapicie?- powiedziałam ostro. Niektórych przeszły ciarki.

-Dlaczego jesteś na naszym pokładzie piękna Pani?- zapytał się Sanji klęcząc przede mną. Wziął moją rękę i miał zamiar położyć na niej pocałunek lecz ja szybko wyrwałam rękę i kopnęłam go tak że poleciał do ściany, łamiąc ją w procesie. Jedyne co usłyszałam od blondyna to jęk i ciało, które pada na drewnianą podłogę... Ups... chyba przesadziłam

- Dobrze ci radze sobie ze mną nie pogrywać kręcona brewko-powiedziałam groźnie i uniosłam lekko kapelusz tak że wszyscy mogli zobaczyć moje oczy które zaczęły świecić groźnie. Wszyscy głośno przełknęli ślinę poza szermierzem, który spokojnie sobie drzemał i Robin, która przyzwyczaiła się do tego podczas zabawy kiedy byłyśmy dziećmi.

-N-n-nie przestraszysz n-nas tym!- wykrzyknął ten sam renifer chowając się za nogami Nami, która sama była nerwowa.

-Doprawdy?-uśmiechnęłam się szatańsko i powolnym krokiem zaczynałam do nich podchodzić . Z każdym krokiem który wzięłam oni zaczynali robić się coraz bledsi ale oczywiście Robin musiała się wtrącić.

-Mel przestań ich straszyć. W końcu są teraz twoimi kompanami- uśmiechnęła się do mnie a ja z westchnieniem odeszłam od nich i usiadłam na krześle obok Robin.

-Więc... zapewne jesteście ciekawi was co tu robie, skąd jestem i jaka jest moja historia. Mam rację- uśmiechnęłam się do nich, założyłam jedną noge na drugą, oparłam tam rękę a na ręce oparłam głowę. Wszyscy pokiwali głowami.

-Cóż tego jest trochę do opowiadzenia. Otóż wszystko zaczęło się....

Wszystko w następnym rozdziale^^

One Piece Fanfiction.Where stories live. Discover now