15

96 10 2
                                    


-Czy ja czuję placek?-Tak, to sposób na przywitanie się według Deana.

-Tak, to BYŁ placek. Teraz już go nie ma.-uśmiechnęłam wrednie się do Winchesterów.-Mogliście się pospieszyć - mruknęłam.

-Nie wiem czy zauważyłaś Isabelle ale to trzy osobowy pokój a nas jest piątka...-Zaczął Sherlock stając razem z Larissą w progu. - szybkim ruchem rzuciłam w niego kluczykiem. Gdyby nie refleks jego narzeczonej to jego twarz miałaby bliskie spotkanie z małym metalowym przedmiotem.
-Nie nazywaj mnie Isabelle. Naucz się... Jestem Ibbie, Williamie.-Zacisnął ręce w pięści gdy wypowiedziałam z uśmiechem ostatnie słowo.
-Williamie?- Zdziwiła się Lara, patrząc na wyraźnie zdenerwowanego narzeczonego.
-Tak, Williamie. A teraz, skoro macie osobny pokój to macie też caaaałą noc na szczerą rozmowę -powiedziałam wypychając ich za drzwi.-Papa!- Wykrzyknęłam im machając na pożegnanie zamknęłam im drzwi przed nosem.
-To co tam dla mnie macie chłopcy?- zapytałam zacierając ręce. Sam streścił mi to co już wiedzą a ja z tony niepotrzebnych informacji wychwyciłam te przydatne. Dean za to udawał że "strzela focha", kupił sobie placek, którym z resztą się nie podzielił (menda jedna). -Nie mamy prawie nic.-stwierdziłam, na co Sammy spiorunował mnie wzrokiem.-Przecież powiedziałam prawie!-broniłam się.

-No dobra... -zgodził się ze mną.- Wiesz już co to za stwór?

-Co to za głupie pytanie?! Oczywiście że to nie jest potwór. 

-Co? Jak to?-zapytał zdziwiony Dean.- Sądziłem że powiesz że to Tulpa.

-Nie, to nie jest żaden potwór.- Uśmiechnęłam się

-Ale Ibbie-zaczął Sammy- Jest tu taka miejska legenda...

-To nie jest legenda. Wymyślił ją ten mężczyzna którego zamierzaliście przesłuchać. Nakręcił badziewny horror który nie zyskał popularności, a że ma on problemy psychiczne i finansowe, ukartował to. Koniec sprawy.-mruknęłam kładąc się na łóżko- że też mój braciszek na to nie wpadł...- I w tym momencie do pokoju wbiegł prawie wyważając drzwi wyżej wymieniony z pianą we włosach i ręcznikiem przewieszonym przez biodra.

-Już wiem...-zaczął ale ja mu przerwałam

-Wiedziałam pierwsza.-Rzuciłam z uśmiechem na co on próbował zabić mnie wzrokiem, nie zrobiło to na mnie wrażenia. Sammy i Dean błądzili wzrokiem po pokoju kiedy doń wparowała zdyszana Larissa. 

-Jeny... jak on potrafi... szybko biegać... tymi swoimi... długimi... -Przerwała nim powiedziała więcej niż chcielibyśmy wiedzieć wyciągnęła detektywa z pokoju zamykając za nim drzwi.

- Czy on...-Zaczął zmieszany zjadacz placków

-Tak- odpowiedziałam nim skończył - Właśnie widziałeś mojego brata w samym ręczniku Deanie. - Powiedziałam wyjmując ze swojej torby i otwierając paczkę żelków.

-Ale...  Czy...- Tym razem dukał Sammy

- Tak, jest taki zawsze- odpowiedziałam trochę znudzona wrzucając do ust słodycz .- I tak, masz rację, to rodzinne. A teraz wybaczcie- powiedziałam podnosząc się - ale idę się odświeżyć. Skoro sprawa rozwiązana... - Uśmiechnęłam się psychopatycznie- to można zaszaleć.- zamknęłam się w łazience. Wzięłam prysznic, po czym wysuszyłam włosy oraz ułożyłam. Zwykle rozpuszczone teraz spięłam wysoko, poprawiłam makijaż po czym przebrałam się w krótką, koronkową i obcisłą czarną sukienkę. Tak ubrana wyszłam na przeciw Winchesterom którzy do tego czasu siedzieli przy laptopach. 

-O widzę że...- Zaciął się Sam

-Co?-Teraz Dean też podniósł wzrok znad laptopa po czym zaniemówił.

-Ej! Wiem że wyglądam inaczej niż zawsze- powiedziałam patrząc na mój strój- Ale chyba nie jest aż tak źle...

-Jest świetnie- Powiedział Sammy z uśmiechem.

-Skoro tak to szykujcie się! Chyba że mam iść sama...- Powiedziałam po czym zadzwoniłam do Lary.

***Lara***

Wyciągnęłam Sherlocka z pokoju Ibbie. W milczeniu ciągnęłam go korytarzami, modląc się w duchu aby nie spotkać nikogo na korytarzu. Dzisiaj tylko mnie denerwuje. Nie dość że nie powiedział mi tak ważnej rzeczy jak to że Sherlock to jego drugie imie, to jeszcze biega półnagi po hotelu. Kiedy tylko zniknęliśmy za naszymi drzwiami puściłam detektywa po czym krzyżując ręce na piersi wpatrywałam się gniewnie w narzeczonego. 

 -Przepraszam?- Mruknął nie bardzo rozumiejąc powód moich nerwów.

 -Co ci strzeliło do głowy aby wybiec z łazienki w samym ręczniku, przebiec prawie na drugi koniec budynku, i wparować do pokoju Twojej siostry i moich braci?!- Moja wypowiedź ze spokojnego tonu zmieniła się prawie w krzyk

 -Rozwiązałem sprawę.-odpowiedział opanowany. Przetarłam dłońmi twarz siadając na łóżku. Sherlock próbował do mnie podejść jednak ja powstrzymałam go gestem.

-Jesteś w samym ręczniku, a piana kapie Ci z włosów. Idź się ogarnij.-Nakazałam. Gdy zniknął za drzwiami łazienki położyłam się i przysnęłam. Obudził mnie dopiero dzwonek telefonu. Akurat w chwili gdy detektyw, już przebrany opuścił łazienkę.

-Tak?-Mruknęłam do telefonu.

-Nie ma dla nas sprawy, ale jest impreza dwie ulice dalej. Piszecie się?-zapytała Ibbie

-Jasne że tak!- powiedziałam z entuzjazmem i nim zdążyłam dodać coś więcej Isabelle rozłączyła się.
- Cieszę się kochanie że już nie okupujesz łazienki. Dzwoniła Ibbie.- uśmiechnęłam się - szykuj się idziemy na imprezę.
- Muszę? - Zapytał z jęknięciem
- Tak. Będzie faaajnie. - namawiałam go robiąc maślane oczka.
- Niech ci będzie. - zgodził się za co dostał buziaka w polik. Zgarnęłam ubrania i zamknęłam się w łazience. Szybki prysznic suszenie włosów...które swoją drogą spięłam w wygodną wysoką kitkę i jak zwykle zdecydowałam się na brak jakiejkolwiek tapety. No bo po co. Założyłam koszule w kratę i jeansowe  szorty.
Powinno wystarczyć.
Kiedy opuściłam pomieszczenie zobaczyłam Ibbie siedzącą na przeciw Sherlocka. Mierzyli się spojrzeniami.
Odchrząknęłam.
- Lara. Świetnie wyglądasz. - stwierdziła Isabelle. - Przynajmniej odpowiednio do okazji , nie jak ten tutaj. - powiedziała wskazując brodą na brata. Powędrowałam za nią wzrokiem. Sherlock ubrany był jak zwykle w garnitur. Jednak tym razem guziki były dopięte a całości dopełniała muszka.
- Wyglądasz jak kelner. - stwierdziłam kręcąc głową po czym z zrezygnowaniem odpięłam mu muszkę
- Ale muszki są cool. - próbował wytrwać przy swoim.
- Idziemy na imprezę a nie na bal maturalny. - Odpowiedziałam wrzucając muszkę do jego walizki.
- Jeśli chcecie to po drugiej stronie miasta jest bardziej elegancie przyjęcie. - stwierdziła Ibbie na co jęknęłam.
- Nie zmusicie mnie do założenia sukienki. - powiedziałam zdecydowanym tonem. Holmes wstał i podszedł do mnie.
- Zrobisz to dla mnie? - zapytał cicho z nutką błagania w głosie.
Westchnęłam po czym spojrzałam na niego mrużąc oczy.
- Ok, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - rodzeństwo zapytało jednocześnie
- Zadzwonisz w końcu do Mycrrofta. Sherlock zrobił wielkie oczy, a Ibbie zaczęła się śmiać. - Wydzwania do Ciebie od paru dni, a do tej pory nie raczyłeś odebrać telefonu.
- Dobra - mruknął przez zęby. - Nie wiem tylko czego ten grubas może ode mnie chcieć.
Ibbie uśmiechnęła się a jej wzrok zdradzał że doskonale wiedziała o co chodzi najstarszemu Holmesowi.
- Isabelle Lauren Lidio Holmes - zaczął Sherlock. - Co tym razem zrobiłaś?
Ibbie westchnęła nie zbyt zadowolona ze zwrotu użytego przez brata, jednak nie z komentowała jego słów, a powiedziała coś co zaskoczyło nas wszystkich.
- Złożyłam krótką wizytę w Londynie u Niego i Pani Hudson.
__________

Hej! hej! hejo!

Chwilowo rozdziały mogą się nie pojawiać.
Dlaczego?
Jedno słowo:
SZKOŁA

Jeśli dopadnie mnie wena (pewnie będzie to na religii) spróbuje coś napisać.
Do tego czasu... Au revoir!



Superlock || SPN & SHWhere stories live. Discover now