13.

146 14 0
                                    

***Ibbie***

Sherlock z Larą pojechali po kinie do Motelu. Głupi idiota. Czy jak już jeździł sobie po świecie, musiał trafić na moją przyjaciółkę? Musiał?

Pewnie powiedział już Mycroftowi gdzie jest, a co za tym idzie pewnie grubas wie też gdzie ja jestem... Nawet jeśli jeszcze mu tego nie powiedział, to zrobi to zaraz po przybyciu do Londynu.

Bunkra raczej nie znajdzie na mapie, ani nie wyśledzi GPS'em mojego telefonu z dokładnością większą niż 30 km, ale i tak sama świadomość tego że będzie wiedział mniej więcej gdzie jestem... Oraz to że dowie się tego od Sherlocka, strasznie mnie irytowała.

Ale jest na to sposób.

Czas na kolejne spotkanie rodzinne.

-Chłopaki wychodzę! I nie wiem kiedy wrócę...- powiedziałam udając się do wyjścia.-Dzwońcie tylko z czymś ważnym- po tych słowach zniknęłam za drzwiami. Poszłam parę metrów w głąb lasu. -Cass!- krzyknęłam z przede mną z łopotem skrzydeł pojawił się brunet w beżowym trenczu.

-Tak?-Zapytał tym swoim głosem jak u starego pijaka.

-Zabrał byś mnie do Londynu?- uśmiechnęłam się krzywo po czym razem z Casem znaleźliśmy się na dobrze znanych mi uliczkach. Zbliżał się wieczór. Kiwnęłam na anioła że może już lecieć, ale on nadal został na swoim miejscu.-Co?- zapytałam w końcu

-Nie mogę zostawić Cię samej. Robi się późno a nawet jak coś by się działo to najprawdopodobniej próbowała byś poradzić sobie z tym sama, nawet nie myśląc o wzywaniu mnie...

-Masz rację...-uśmiechnęłam się- Ale spokojnie. Pójdę do mieszkania Sherlocka. W mieszkaniu powinna byś właścicielka, a jeśli będę miała szczęście powinien być też Watson.

-Kto to?

-Chłopak mojego brata...

-Ale Sherlock jest z...-uciszyłam go gestem

-Wiem, ale lubię mu dokuczać- Zaczęłam iść w stronę Backer street. Mijałam kolejne numery... 201... 203... 205... Cass cały czas szedł za mną.- Mogę wiedzieć czemu nadal tu jesteś?!-zapytałam trochę za ostro

-Postanowiłem odprowadzić Cię pod drzwi.-odpowiedział nie speszony moim zachowaniem.

-No dobra, Cassie... tylko pamiętaj ani słowa chłopakom i Larze gdzie jestem. Sama im o tym powiem.- Cass przytaknął, a ja właśnie zawędrowałam pod drzwi mieszkania numer 221B. Chciałam już zapukać ale odwróciłam się żeby napotkać wzrok Cassa.- Idź już sobie, bo pani Hudson zacznie się mnie o Ciebie wypytywać...- zniknął, a ja w końcu zostałam sama. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi nieco zdziwiona gospodyni.

-Isabelle?

-Tak, dobry wieczór pani Hudson-przywitałam się uprzejmie

-Sherlocka nie...

-Tak wiem, właśnie dlatego tu przyjechałam.

-Wchodź do środka... -zaprosiła mnie do swojego mieszkanka znajdującego się na parterze.

Usiadłyśmy przy stoliczku w kuchni.

-Co u ciebie kochana?- zapytała mnie z ciepłym uśmiechem

-Przez kilka lat mieszkałam w stanach. Od kilku miesięcy mam stałe...miejsce zamieszkania.

-Wyszłaś za mąż?

-Nie...-uśmiechnęłam się.- nie jestem mężatką i w najbliższej przyszłości nie zamierzam.

-To co Cię tu sprowadza?

-Przyjechałam odwiedzić brata.

-Szkoda że przyjechałaś dopiero dzisiaj. Kilka dni temu Sherlock wyjechał. O dziwo znalazł sobie dziewczynę... Lara to taka miła dziewczyna. Ale... zawsze sądziłam że on woli... No wiesz... że on woli chłopców. Zastanawiam się co z nią może być nie tak. Nie przeraziła się nawet widokiem Sherlocka całego we krwi! I znosi to jego mądrzenie się...

- Wytrzymała ze mną to z nim też da radę...-pani Hudson popatrzyła się na mnie nic nie rozumiejąc

-To moja przyjaciółka... Nie wiem kiedy się poznali, ale wiem że zaczęli ze sobą chodzić, kiedy Sherlock udawał martwego.- Stwierdziłam- Pani Hudson. Wie może pani kiedy Lara się spotkała z Sherlockiem pierwszy raz? Nie wspominała mi nigdy ze była wcześniej w Londynie.

- Oj... Dawno. Kilka lat temu... ale Pamiętam to jakby było wczoraj! - powiedziała z zachwytem staruszka.

- Mam dużo czasu - uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam wyczekując dluuuugiej opowieści Pani Hudson.

- Tak jak mówiłam. działo się to kilka lat temu. Pewnego dnia po prostu zapukała do drzwi. Początkowo wzięłam ją za klientkę Sherlocka jednak szybko przekonałam się że szukała pracy. To ci los!

- Nie rozumiem...

- To było nim poznał Johna... Była jego pierwszą współlokatorką, jednak nie iskrzyło między nimi tak jak między Sherlokiem a Johnem.- Przewróciłam oczami.- Ta dziewczyna była naprawdę bystra. Znała się na wielu rzeczach. Nigdy nie podejrzewałabym takiej osóbki o jakieś morderstwo albo coś.

- Lara kogoś zabiła?!-Muszę przejrzeć jej akta...

- Nie, nie, nie! - Pani Hudson pokręciła głową - Nikogo nie zabiła. Tylko postrzeliła.

- Kogo postrzeliła? - zapytałam.

- Kilka osób... - wymamrotała staruszka.

- Chyba rozumiem - zmarszczyłam brwi.

- A pomijając te wszystkie strzelaniny. To to była naprawdę cudowną dziewczyna. Cały czas sprzątała kuchnię. Nigdy nie mówiła dlaczego. Ja nie pytałam, bo szczerze mówiąc Sherlock to straszny bałaganiarz .

-Jak bym nie wiedziała...-mruknęłam

- Czyli Lara to twoja koleżanka, tak?

-Można tak powiedzieć.

-Więc wiedziałaś że jest z Sherlockiem?

-Nie...- przyznałam się- Za każdym razem kiedy zaczynała coś mówić na temat swojego chłopaka po prostu przestawałam słuchać.Dowiedziałam się o tym dopiero kiedy przyjechali.

-Czyli Sherlock pojechał do Ciebie?

-Nie, pojechał do Lary. Mieszkamy razem z jej braćmi. Chociaż wczoraj braciszek uparł się żeby mieszkać z dala ode mnie więc wynajmują pokój w motelu.

-Jestem z niego taka dumna- powiedziała ocierając łzy wzruszenia

-Chodzi pani o to że w końcu ruszył się z Backer Street w innym celu niż rozwiązywaniu zagadki jakiegoś dziwnego morderstwa?

-Oh, Nie!-zaprzeczyła- Chodzi mi o to że wreszcie ma narzeczoną... Wreszcie się ustatkował. Może niedługo będzie ślub...-zamyśliła się

-Boję się że ich związek się rozleci-zaczęłam- Prędzej czy później zaczną się kłocić

-Szczerze wątpię że się rozejdą... Są jak dwie połówki... Chociaż nie. Są bardzie jak coś w rodzaju kleju, gumy, taśmy klejącej... Trzymają się razem i nie zamierzają przestać. Też kiedyś znajdziesz sobie kogoś. Jesteś taka podobna do brata...- dodała z cichym westchnieniem

To jest to zdanie które prześladuje mnie przez pół życia, niszcząc mi je doszczętnie. "Jesteś taka podobna do brata" Zwykle ktoś jeszcze dodawał "Ale on jest lepszy". Może i tak było... Głupie wspomnienia. Odrzuciłam od siebie negatywne myśli i dopiłam letnią już herbatę. Zdążyłam już stęsknić się za delikatną goryczą angielskiej herbaty. Wstałam od stołu.

- Mam pytanie... Mogła bym może przenocować tam u góry?-zapytałam z nadzieją

-Och.. oczywiście. Przyniosę Ci koc.-Uśmiechnęłam się do niej i poszłam na górę. Drzwi jak zwykle były otwarte. Rozgościłam się w bałaganie brata, zwanym jego mieszkaniem usiadłam na sofie w chwili gdy weszła pani Hudson i podała mi koc. Zasnęłam na kanapie patrząc na dziury w ścianie, zapewne po strzale z pistoletu.

Sherlockowi musiało się na prawdę nudzić...

Superlock || SPN & SHWhere stories live. Discover now