Poszukiwana: Nicole Arceneau

50.7K 1.3K 717
                                    


-Harry musisz żyć tak jak przedtem! Nie możesz siedzieć wiecznie zamknięty w tym pokoju! To nic nie zmieni!- krzyczała Hermiona podczas jednej z wielu od początku wakacji rozmów, a raczej kłótni, z przyjacielem. Próbowała go pocieszyć, przekonać, że będzie dobrze, ale do niego nic nie docierało.
-Nie będzie tak, jak przedtem, nie rozumiesz tego?! - odpowiedział Harry. - Voldemort się odrodził, Cedric nie żyje, a ja muszę siedzieć na Grimmlaud Place! Syriusz, Lupin, Tonks i Moody pojechali na jakąś misję do Francji, ale mi kazali tu zostać. „Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, Harry." - ironizował chłopak. - W dodatku Dumbledore ze mną wcale nie rozmawia, za kilka dni mam przesłuchanie i mogą mnie wywalić ze szkoły! Nadal twierdzisz, że mam żyć tak jak wcześniej? - zapytał z goryczą w głosie.
-Tak! - krzyknęła i wybiegła ze łzami w oczach z pokoju.
-Przegiąłeś, stary. - powiedział tylko rudzielec, stojący dotychczas na uboczu i poszedł pocieszyć przyjaciółkę.
-Super. - mruknął Harry i kopnął z całej siły szafę. Po chwili rzucił się na łóżko i zaczął zastanawiać się czy to wszystko ma jeszcze jakiś sens

Tymczasem we Francji

-Gdzie jest ta przeklęta Nicole? Pod ziemię się zapadła czy co? - zapytał Szalonooki. Już trzeci dzień szukali dziewczyny. Na początku chcieli znaleźć ją na własną rękę, ale po dwudniowych, bezowocnych poszukiwaniach postanowili wreszcie poprosić o pomoc. Zmierzali właśnie do szkoły, w której uczyła się nastolatka.
-Zobaczycie, że będzie taka jak Lily. - rozmarzył się Lupin. - Pomocna, urocza, mądra...
-Już ja z niej zrobię Huncwotkę. - mruczał pod nosem Syriusz Black, sprawdzając co chwilę czy zaklęcie zmieniające wygląd wciąż działa. Nadal był poszukiwany przez Ministerstwo. Tonks uśmiechnęła się jedynie pod nosem. Czuła, że ta dziewczyna jeszcze ich wszystkich zaskoczy. A jej intuicja nigdy się nie myliła.
Wkroczyli do szkoły Beauxbatons i skierowali się prosto do gabinetu dyrektorki.
-Bonjour*, Madame Maxime. - przywitała się młoda metamorfomag. - Czy uczy się tu może Nicole... eee... Jak ona ma na nazwisko? - zapytała towarzyszy.
-Arceneau. - odpowiedział jej Moody. Dyrektorka, usłyszawszy to nazwisko, zrobiła lekko przestraszoną minę.
-Co znowu zmalowała? - zapytała, obdarzając przybyszy spojrzeniem mówiącym „Mam już dosyć.".
-Jak to zmalowała? - zdziwił się Black, w jego głosie jednak dało się wyczuć nutkę radości.
-Bo z nią są same problemy! - na twarzy Syriusza pojawił się już szeroki uśmiech.
-A może pani powiedzieć, jakie problemy? - zapytała podejrzliwie Tonks.
-Ech, no chociażby to co się stało w czerwcu. Wyobraźcie sobie, że przykleiła nauczycielkę do sufitu. - opowiadała oburzona - Dwa dni ściągaliśmy ją na stamtąd. A i to udało się dopiero aurorom z ministerstwa. Ponadto wymyka się ciągle ze szkoły, nikt nie wie jak, bo wszędzie są bariery ochronne. Rzadko wraca na noc do szkoły, a sama jest przywódczynią jakiegoś gangu. Już kilkanaście razy uciekła z więzienia, zarówno tego magicznego, jak i mugolskiego. Chcę ją wyrzucić ze szkoły, ale minister mi nie pozwala. Twierdzi, że to wszystko przez to, że miała trudne dzieciństwo i da się jeszcze ją zawrócić na dobrą drogę, ale ja już w to od dawna nie wierzę. - powiedziała. Teraz jednak brzmiała wręcz żałośnie. Tonks pomyślała, że jeszcze chwila, a dyrektorka się rozpłacze, uśmiechnęła się więc do olbrzymki współczująco. Męska część poszukiwaczy była zszokowana. Stali i bezmyślnie patrzyli się na Maxime.
-A co się stało w dzieciństwie? - Tonks postanowiła zmienić temat.
-Jej rodzice zginęli w wypadku, gdy miała pięć lat. Została wysłana do sierocińca, ale uciekła stamtąd kilka lat później. Potem zaczęła sobie radzić sama i, tak jak mówiłam wcześniej, stała się przywódczynią jakiegoś gangu albo nawet i mafii. Wiecie... Walki uliczne, fałszerstwa, kradzieże, haracze, strzelaniny... - odpowiedziała z przejęciem.
-Morderstwa. - mruknął  Moody.
-Nie, morderstwa jeszcze nie. - zaprzeczyła zupełnie poważna Maxime.
-Och, jeszcze nie? Cóż za ulga! - stwierdził sarkastycznie Alastor.
-A jak jej idzie w szkole? - zapytał szybko Lupin, posyłając aurorowi karcące spojrzenie. Tamten prychnął dumnie w odpowiedzi.
-Prac domowych nie robi, na szlabany raz się stawia, raz nie, na lekcjach też bywa raczej sporadycznie. - westchnęła dyrektorka.
-A co z nauką? - dopytywał się wilkołak. Obawiał się, że w obliczu niebezpieczeństwa dziewczyna sobie nie poradzi, a ono czyhało na nią z każdej strony.
-I tu właśnie jest coś czego nikt nie rozumie. Nie ma osoby w szkole, która by się lepiej od niej uczyła. Jej wiedza znacznie przekracza program czwartej klasy. - powiedziała z jakimś żalem w głosie Maxime.
-A gdyby pani miała określić na poziomie której klasy jest. - zaciekawiła się Tonks. Nicole intrygowała ją swoją tajemniczością. Młoda metamorfomag chciała, nie, nie chciała, ona czuła potrzebę rozgryzienia tej dziewczyny, choć tak naprawdę wiedziała o niej tyle co nic.
-Klasy?! - zdziwiła się Madame Maxime. - Ona spokojnie mogłaby zdać owutemy na trzecim roku.
-Ale... Jak? - jęknął Syriusz.
-Tego właśnie nikt nie wie. - odpowiedziała dyrektorka. - A na eliksirach zna się lepiej od nauczycielki. To właśnie ją przykleiła do sufitu. Za niewiedzę! Wyobrażacie sobie to?! Ja już dłużej tego nie wytrzymam! - poskarżyła się Madame Maxime. Czwórka czarodziejów była naprawdę zszokowana tym, co usłyszała.
-A... A czy możemy zobaczyć jej kartę ucznia? - poprosił wciąż oniemiały Lupin. Dyrektorka podeszła do jednej z renesansowych, dębowych szaf i zaczęła przeglądać papiery znajdujące się tam.
-Na eliksirach zna się lepiej od nauczyciela? To nie może być córka James'a! - powiedział cicho Syriusz do pozostałej trójki.
-Myślicie, że to nie ona? - spytała Tonks z wysoko uniesionymi brwiami.
-Ona, kretynko. - Moody obdarzył ją ciężkim spojrzeniem. - I nie zapominajcie, że Evans nie była taka zła z eliksirów.
-Była genialna. - potwierdził Lupin. - Snape się ucieszy. - podsumował z lekkim uśmiechem.
-Ucieszy? On zwariuje. - mruknął Black. - Potter, który jest dobry z eliksirów. Już widzę jak on się o tym dowiaduje. - czarodziej uśmiechnął się pod nosem. - Tak w ogó...
-Znalazłam! - przerwała mu Maxime, podając kilka kartek czwórce czarodziejów, która zaczęła je czytać z zainteresowaniem.
-Ej! Ona nigdy  nie dostałą gorszej oceny niż wybitny z eliksirów! - krzyknęła zdumiona Tonks.
-Za to z wróżbiarstwa same nędzne. - zaśmiał się Black.
-A obrona? - nawet Moody był zainteresowany.
-Też wybitne. Jak Harry. - stwierdził Remus. - Ale zielarstwo to jej chyba nie idzie. - dodał, patrząc na Zadowalające i Nędzne obok tego przedmiotu. - Transmutacja głównie Powyżej Oczekiwań, Astronomia Zadowalające, Historia Magii... O rany! Można mieć aż tak złe oceny z czegoś?! - spytał zszokowany.
-Nie po drodze jej z naszym nauczycielem. - wtrąciła się dyrektorka. - Historia to jest dość obiektywny przedmiot, a oni mają zupełnie odmienne zdania... Ale wiedzę z tego przedmiotu oboje mają ogromną. - dodała szybko. - Czasami jak zaczną się kłócić o któreśtam powstanie goblinów, czy o to czyim synem był Wypierdek Mocny to pół szkoły to słyszy. - Anglicy roześmieli się.
-Sieroty w wakacje przebywają w szkole, prawda? - zapytała Nimfadora, a dyrektorka pokiwała głową. - Możemy zobaczyć się z Nicole?
-O ile jest u siebie. - odpowiedziała olbrzymka. - Schodami na górę i w prawo. - pokierowała.
-Dziękujemy. Au revoir**! - pożegnali się i udali we wskazanym kierunku.
-Chyba nie jest z niej taki aniołek, co Lupin? - zapytał złośliwie Syriusz. Ten w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiale. Po chwili cała czwórka weszła do sypialni, w której samotne dzieci spędzały wakacje.
-Jest tu może Nicole Arceneau? - zapytała uprzejmie Tonks. Dzieciaki pokręciły głowami.
-A co przyszliście po nią? - zapytał jeden chłopak ze źle skrywaną nadzieją w głosie.
-Tak. - odpowiedział Lupin. - Wiesz, gdzie może być?
-W Starej Karczmie. - odpowiedział szybko chłopak.
-A wiesz, że to nieładnie tak donosić? - zapytał Moody.
-Może i tak. Ale wolę donieść i żeby wreszcie przestała wyłudzać ode mnie haracze. - powiedział.
-A mnie zmuszać do robienia za nią prac domowych. - pisnęła cicho jakaś dziewczynka, której Anglicy wcześniej nie zauważyli.
-A powiecie nam gdzie jest ta karczma? - zapytał uprzejmie Lupin.
-Jak wyjdziecie ze szkoły to w prawo i tam dalej jest taki stary drewniany budynek. - wytłumaczył chłopak. Lupin, Black, Moody i Tonks grzecznie podziękowali i udali się we wskazanym przez chłopca kierunku.

*Bonjour [franc.] - Dzień dobry
**Au revoir [franc.] - Do widzenia

***

Pierwszy rozdział za nami. Jak wam się podoba?
 Pytanie do was. Wolicie krótsze rozdziały, a częściej, czy dłuższe, ale rzadziej?

Miłego dnia
Clevleen.

Harry Potter i Nowa NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz