Rozdział 3

1.1K 138 16
                                    


     Bambam widział, że coś było nie tak, więc wyszukał najlepszy moment i poszedł ze mną porozmawiać w cztery oczy.
- Sehunnie, co jest? - zapytał.
- Eomma! Ja nie wiem. Dziwnie się czuję przy twoim bracie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Na twarzy przyjaciela pojawił się bardzo dziwny uśmiech.
- A może - zrobił dramatyczną pauzę - mój Sehunnie się zauroczył?
- Co?! Nie - niemal krzyknąłem.
     Nie to, że Luhan nie był przystojny, bo był. Był też miły (w przeciwieństwie do mnie). Ale na pewno się nim nie zauroczyłem! Po prostu nie przypadł mi do gustu, nie polubiłem go, tak?
     Bambam zaśmiał się. Uroił sobie, że coś jest na rzeczy, a wcale tak nie było. No jak tu z takim żyć?!
- Dobra, dobra. Ja tam swoje wiem - odpowiedział i wrócił do salonu.
     Uznałem, że pójdę już do domu. Oznajmiłem to przyjacielowi i pożegnałem się z nim, natomiast jego bratu rzuciłem zwykłe cześć na odchodne. Ubrałem buty i wyszedłem.

*Luhan*

Ten chłopak był uroczy. Widać było, że był jakiś... wystraszony? Nie to chyba nie było najlepsze określenie.
- Bambam, on zawsze jest taki nieśmiały? - tak, tego słowa szukałem.
- Właśnie nie, hyung. Zwykle ma najwięcej do powiedzenia. Mówi nawet za dużo.
     Uśmiechnąłem się pod nosem. Czy był taki właśnie z mojego powodu? Jeśli tak to czy...
- A czy on jest... - nie skończyłem mówić, bo mój młodszy braciszek mi przerwał. Oczywiście wiedział o co mi chodzi.
- Tak. Hunnie jest gejem. Ale jeśli zamierzasz się nim zainteresować, a później go skrzywdzić to lepiej sobie odpuść. W innym wypadku cię zabiję, jasne? - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, wyszedł.
     Dongsaeng nie zabieraj mi tej przyjemności. To, że jest gejem ułatwia sprawę. Zamierzam go uwieść, ale czy chcę go skrzywdzić? Nie wiem, to się jeszcze okaże...

*Sehun*

     Obudził mnie zapach jedzenia. Wspominałem już, że kocham jeść, tak? Zbiegłem do kuchni. Ujrzałem tam mamę, a obok niej stos naleśników.
- Cześć mamo!
- Cześć synku. Jak się spało? SIadaj jeść - powiedziała jednym tchem.
     Wdałem się z nią w krótką rozmowę - jak to matka z synem. Nasze kontakty nie były jakieś zajebiście dobre, ale nie były też złe. W sumie nie chciałem tego zmieniać.
     Postanowiłem iść na siłownię. W roku szkolnym rzadko ćwiczyłem, bo albo nie miałem czasu, albo chęci. Wziąłem torbę i spakowałem do niej strój, buty i wodę. Postanowiłem się przejść. Udałem się w stronę pobliskiego centrum handlowego, gdzie na trzecim piętrze znajdowała się siłownia, w której zawsze ćwiczyłem.
     Po pól godzinnych ćwiczeniach zrobiłem sobie krótką przerwę. Poszedłem do szatni po wodę, ale po drodze wpadłem na kogoś. Na szczęście to nie był Luhan. Na nieszczęście to był ktoś o wiele gorszy - moja była. Uśmiechnęła się szeroko do mnie.
- Hunnie słońce! - rzuciła się na mnie w celu przytulenia mnie. - Jak dawno cię nie widziałam!
- Ta... ja ciebie też - odpowiedziałem beznamiętnie, gdyż chciałem się jej jak najszybciej pozbyć. Jak zwykle była natrętna. - Wiesz, muszę już iść.
- Ale Hunnie! Czekaj! - złapała mnie za nadgarstek. - Musimy się spotkać, pogadać.
- Ta... jak coś to dzwoń.
     Przebrałem się i wyszedłem. Ona i tak się do mnie nie dodzwoni, bo zmieniłem numer. Wcale nie chciałem się z nią spotykać. Nachodziła mnie od zerwania, aż do czasu, gdy pojechałem na uczelnię. A gdy już przestała mnie nachodzić, to dzwoniła codziennie, że aż numer zmieniłem.
     Zdążyłem przejść niecałe 10 metrów, a zaczął padać deszcz. Jakie ja miałem szczęście! Miałem do wyboru albo zmoknąć albo być torturowanym przez tę laskę. Oczywiście wybrałem pierwszą opcję. Po chwili usłyszałem dźwięk klaksonu samochodowego. Zobaczyłem przed sobą białą Kię. To mógł być jakiś mój stary kumpel, który się nade mną zlitował, więc bez namysłu wsiadłem. Na moje nieszczęście w środku ujrzałem Luhana.
- To ja... - zająknąłem się - chyba jednak pójdę pieszo.
- Chyba zwariowałeś - usłyszałem w odpowiedzi, a ręka chłopaka złapała za mój nadgarstek. - Gdzie mam cię zawieść?
- Ehh... do domu - westchnąłem zrezygnowany i poczułem jak uścisk na mojej dłoni rozluźniał się.
- A gdzie jest twój dom? - chłopak zachichotał.
     No tak, przecież on nie wiedział, gdzie ja mieszkałem. Podałem mu adres, a on ruszył w podane miejsce. Między nami panowała niezręczna dla mnie cisza.
- Sehun - spojrzałem na niego pytająco. - Może pójdziesz ze mną na imprezę?
- Czemu miałbym iść z tobą na jakąkolwiek imprezę?
- A czemu nie? No weź, będzie fajnie. - Udawałem, że się zastanawiam, a on dalej mnie przekonywał. - Bambam też będzie.
- No dobra - poddałem się. - Kiedy i gdzie?
- Pojutrze. Daj telefon, to zapiszę ci adres.
     Podałem mu urządzenie, a on zatrzymał się i wpisał coś. Oddał mi telefon i pojechał dalej.
- Jesteśmy - zakomunikował.
- Ta... no to dzięki - odpowiedziałem i bez cienia uśmiechu ruszyłem do domu.
- Nie ma sprawy. Pa słodziaku - powiedział i odjechał.
     Jego słowa sprawiły, że dosłownie wryło mnie w ziemię, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Poszedłem przed siebie.

~~~~~~

Oto 3 rozdział. Dzięki za komentarze i gwiazdki! Okazało się, że mam już 4 wierne fanki XD Jest postęp. Ma się ten skill XDDDD

Gwiazdkujcie i komentujcie! ~^^~

Don't play hard to get || HunHan ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now