5

209 19 1
                                    


5

Eleonora

Weszła, oparła się o drzwi i usiadła na podłodze. Zaczęła znowu płakać. Tym razem najmocniej. Nie mogła nawet przestać.
Jak ja mogłam go zostawić w taki okrutny sposób?!, pytała samą siebie. Niestety, nie ważne jak bardzo chciała ją poznać, odpowiedzi nie znała. Prawda ją bolała.
-Eleonora! – zawołała ciocia wchodząc do przedpokoju. – Gdzie ty, u diabła byłaś?! Wiesz, która godzina? Kim był ten chłopak? Nie ominą cię, moja droga, wyjaśnienia!
- Przepraszam, ciociu. To się nie powtórzy.
- Czemu płaczesz? Co on ci zrobił?! Chodź, zaparzę ci herbaty i wszystko mi opowiesz!

Kiedy weszła za ciocią do kuchni usiadła zmęczona przy stole. Była taka zmęczona całym tym dniem, mimo że nie robiła nic specjalnego. Była zmęczona tym, że sprawiła Parkowi ból. Mógł nie przyjeżdżać, oboje by się czuli teraz dużo lepiej.
- Chyba muszę ci dać jakiś szlaban – mówiła ciocia parząc herbatę w miedzy czasie. – Nigdy nienawidziłam kar. Nie chcę ci też ich dawać, ale wyjście z obcym chłopakiem na cały dzień?! Ja nawet tak nie robiłam! A ile ja rzeczy robiłam w twoim wieku...
- Nie był obcy... - odpowiadała nieobecna. Ciągle myślała o tym, czy dobrze zrobiła.
- To kto to był? – powiedziała patrząc na nią znacząco.
- Park – odparła szeptem.– To był Park.
- A kim jest ten twój „Park"?- pytała nieustannie ciocia.
Zaczynała w końcu rozumieć. Rozumieć, że tak nie wolno.
- Park to chłopak. – zaczęła wstawać.
- Zauważyłam! – odparła z coraz większą irytacją. – Skąd go znasz? Gdzie on cię do cholery wywiózł?!
Już jej nie słuchała. Teraz tylko myślała o Parku... Chyba popełniła błąd zrywając z nim. Miał rację co do jego miłości. Nie mogła być silniejsza, ale mogła być wieczna. Popełniła przeogromny błąd. Chciała z nim być. Być z nim do końca życia. Być z Parkiem zawsze, aż po wszech czasy.
Głupi Azjata, myślała. Znowu miał cholerną rację. Znowu... Gdybym ja tak umiała, nie było by tego całego bałaganu...
Może jeszcze go dogoni!
- Halo, Elu, odpowiedz mi! – zaczęła jej machać dłonią przed twarzą. Skąd wzięła tą „Elę"? Nigdy nie lubiła tego imienia.
- Ciociu, możesz mi wstawić milion kar za to co zrobię teraz, ale niestety powinnam tak zrobić. Później wszystko ci wyjaśnię.– odpowiedziała szybko łapiąc ja za ramiona i niemal krzycząc z podniecenia. – Kocham cię. Na razie! –przytuliła ją i wybiegła. Dobrze, że nadal miała na sobie buty, bo nie było czasu na ich wkładanie. Jeżeli jechał wolno, mogła go jeszcze złapać. Na szczęście niedaleko miasta była stacja benzynowa, musiał, po prostu musiał, się tam zatrzymać! Inaczej by go nie złapała!
- Eleonora! – krzyczała ciocia z domu. – Wracaj tu!
Ale ona już jej nie słyszała. Słyszała tylko bicie własnego serca i regularne uderzanie stóp o jezdnię.
Muszę dogonić Parka, myślała. Od tego zależy wszystko.

„Eleonora i Park 2",  czyli alternatywne zakończenieWhere stories live. Discover now