2

605 29 3
                                    


2

Park

- Yyyy... - powiedziała, wbijając wzrok w jakiś punkt daleko za nim. Unikała kontaktu wzrokowego zupełnie tak jakby mógł ją spalić promieniem lasera z oczu tak jak Scoot Summers. – Okay. Tylko byłam już dzisiaj umówiona na pewne spotkanie...
- Spokojnie, kochanie – odezwała się jej ciocia. – Mogę je specjalnie dla ciebie odwołać.
- Nie. Ja to zrobię – powiedziała i wyszła z pokoju.
- Zrobić ci coś do picia... Park? – zapytała kobieta. Czemu ona się ciągle tak szczerzyła?
- Nie dziękuję, zaczekam na Eleonorę na zewnątrz – odpowiedział i wyszedł.

Usiadł na schodach wejściowych i czekał. Nie spodziewał się, że pójdzie mu tak łatwo. Bardziej myślał o tym co ma zrobić gdy ona wyrzuci go za drzwi.
Co ma teraz zrobić? Jakie spotkanie poszła odwołać? Może miała randkę? A co jeśli sobie już kogoś znalazła? A co jeśli idzie z nim tylko dlatego żeby mu powiedział żeby spadał? Dlatego się nie odzywała tyle czasu? Czy po tym co się za chwilę wydarzy zmieni się coś między nimi? Miał mnóstwo pytań w głowie oraz żadnej odpowiedzi.
Po jakiś 5 minutach Eleonora wyszła.
- Przepraszam, nie spodziewałam się ciebie tutaj, trochę było zamieszania z odwoływaniem, ale już po wszystkim – od razu powiedziała, zakrywając sobie oczy. Nadal nie miała zamiaru na niego patrzeć. A jeżeli źle zrobił przejeżdżając?
- Nic się nie stało... - wbił wzrok w chodnik, również unikając jej spojrzenia. Bał się, że nie ujrzy już w jej oczach tego samego uczucia.

- To... Przyjechałeś tu tylko po to żeby posłuchać razem ze mną muzyki? – zapytała z lekkim rozbawieniem.
- Tak. Coś ci nie pasuje w tym? – Próbował odwrócić tą sytuację w żart, bo nie wiedział nawet po co przyjechał. – Przecież to tylko kilka godzin drogi!
- W sumie racja – usiadła koło niego na schodach, zachowując odległość 15 centymetrów. – A czego mielibyśmy słuchać?
- Przygotowałem specjalną muzykę na ten przyjazd – pokazał jej ową kasetę. Było na niej napisane „Ścieżka dla Eleonory, czerwiec '87", czyli data po jej „wyjeździe" do wujka
- No to puszczaj, chętnie posłucham
- Ale tak tutaj, na schodach? – powiedział z teatralnym zdziwieniem wstając. – O nie, kochana! Idziemy gdzieś indziej!
- A co ci te schody przeszkadzają? – popatrzyła na niego jak na dziwaka.
- Piękna pogoda, chodźmy gdzieś indziej! – złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę samochodu wbrew jej woli. Dotknął jej po raz pierwszy od dwóch miesięcy, ale nie w sposób delikatny i namiętny, tylko tak jak kolega. Trochę żałował, ale nie mógł zrobić niczego innego. Szkoda, że nie miał planu co robić.
W takiej sytuacji mogłaby zadzwonić po policję, że pewien jej rówieśnik ją porwał i chciał gdzieś wywieść. Ale ona się nie opierała, jakby czymś zahipnotyzowana. Albo jeszcze nie zdążyła przyswoić tego, że Park ją porywał. Albo tego chciała. Albo Park już zwariował i wymyślał jakieś głupoty.
Uspokój się, chłopie, myślał, bo wszystko zepsujesz!
Chwilę później siedzieli już w samochodzie.

- Mogę chociaż wiedzieć, gdzie będziemy słuchać tej muzyki? – powiedziała z lekką irytacją w głosie po jakiś 15 minutach jazdy. Widział, że nie podobał jej się pomysł spędzania razem czasu, poza oczami ludzi. Mógłby ją przecież zamordować, albo zgwałcić.
- Zobaczysz – odpowiedział bez zastanowienia. Oszukiwał sam siebie, przecież 10 minut temu już się zgubił i jeździł bez sensu po mieście w poszukiwaniu ciekawego miejsca. Miał nadzieję, że chociaż będzie umiał wrócić.
- Widzę, że się przygotowałeś do tych odwiedzin – odparła, patrząc w okno nieobecnym wzrokiem, tak jak to zawsze robiła na lekcjach historii.
- Nie powiedziałbym... - skręcił w lewo. Jezu, myślał, Gdzie ja jestem?!
- Czyżby? – popatrzyła mu po raz pierwszy prosto w oczy. Chciałby by cały czas tak patrzyła na niego. W tych ciemnościach jej oczu można było się utopić, ale w lepszy sposób. Tylko żeby patrzyła z innymi emocjami wymalowanymi na twarzy. Teraz była zła, albo nawet wściekła.
- No, to było bardzo niespodziewane z mojej strony – minął centrum handlowe. – Aż sam się zdziwiłem na ten pomysł.
- Czyli nie miałeś zamiaru mnie w ogóle odwiedzać? – czy w jej głosie, było słychać... żal? smutek? Chciała, żeby przyjechał?
- Oczywiście, że miałem! Tylko nigdy nie miałem na to czasu... - Czemu jest tutaj coraz mniej budynków? Czy ja wyjeżdżam z miasta? O Jezu, tylko nie to!, myślał gorączkowo.
- Ach, no pewnie, że nie miałeś... – znowu skierowała wzrok w stronę okna.

Przez kolejne 10 minut nie odezwali się nawet słowem. Park był bardziej zajęty tym gdzie jedzie. Wyjechał z miasta, jakiś czas temu i krążył wokół niego. Jechali już przez pół godzinny i zapowiadało się na jeszcze drugie tyle. Jeździł by tak pewnie jeszcze mnóstwo czasu, gdyby nie zauważył tego miejsca. Tego idealnego miejsca.
Była to ławka, ukryta w zielonym zagajniku z widokiem na miasto. Najzwyklejsza na świecie ławka. Lecz dało się dostrzec niemal każdy budynek. To musiał być jakiś znak od losu, że ją zauważył. Zupełnie tak jakby ten gnojkowaty los znowu chciał, by Eleonora i Park z powrotem się zeszli razem. Może coś dla nich szykował.
- No... chyba jesteśmy na miejscu – powiedział bardziej do siebie niż do niej i się szeroko uśmiechnął. Prędko wyszedł i podbiegł do jej drzwi i je otworzył jak gentelman . Podał jej rękę, zupełnie tak jakby prosił ją do tańca. – Zechce pani pójść posłuchać ze mną muzyki w tym, jakże pięknym miejscu?
Spojrzała na niego swoimi wielkimi, brązowymi i przerażonymi oczami zupełnie tak jakby się bała tego co się może wydarzyć jeśli by się zgodziła. Jakby się bała tego, że Park może jej coś złego zrobić. Po chwili namysłu zamknęła oczy w taki sposób jakby chciała odpędzić wszystkie złe myśli i obawy.
- Oczywiście że tak, proszę pana. Z wielką chęcią – odpowiedziała. Dostrzegł lekki uśmiech w kącikach jej ust. Jak dobrze, że był taki spostrzegawczy, bo ten gest dodał mu odwagi.

„Eleonora i Park 2",  czyli alternatywne zakończenieМесто, где живут истории. Откройте их для себя