Rozdział 7 | Nie odpuszczę tak łatwo

74 9 2
                                    

- Jak to nie sami? - zapytała spokojnie, ale ja wiem co za tym jej spokojem się kryje.

- No... bo... - spojrzałam na chłopaków. Nie przejmowali zupełnie się tym co powie Astrid. Może ja też nie powinnam? Bo co mi może zrobić? Wyrzucić z Bractwa? Śmieszne. Zabić? No, jeszcze bardziej. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Spojrzałam spowrotem na blondynę - Przyprowadziłam ze sobą pewną obcą, zupełnie mi nieznaną, przypadkowo spotkaną, nie lubiącą mordować, świetnie posługującą się magią dziewczynę - powiedziałam pewnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Nazir i Veezara też się uśmiechnęli.

Astrid chyba zatkało, bo nic nie mówiła. Jednak po chwili zaczęła się gorzko śmiać.

- Żartujesz sobie?! - krzyknęła - Ty chyba na serio chcesz stąd wylecieć!

- Może. To nie ważne. Wszędzie będzie lepiej niż tu z Tobą.

- Gabri! Żartujesz, prawda? - zapytał Veezara.

- Nie - odpowiedziałam stanowczo uśmiechając się ciągle - To co? Wyrzucisz mnie? - zwróciłam się do Astrid.

- Zastanowię się. Jeśli chcesz się jeszcze na coś przydać to zabij tą dziewczynę. Zna naszą kryjówkę - rzuciła tylko i zaczęła iść w głąb jaskini.

- Możesz pomarzyć... - powiedziałam do siebie.

Nazir i Veezara zaczęli klaskać.

- No, no siostra! Nie znałem Cię od tej strony! - zaśmiał się Nazir.

- No widzisz... Ktoś musiał się w końcu jej postawić.

- Zamierzasz darować Alavesę? - zapytał Veezara. Głupszego pytania nie słyszałam.

- No oczywiście! Nie odpuszczę tak łatwo.

- Narażasz się Astrid. Wiesz o tym?

- Nie przesadzaj, Vee. I tak mnie nie wyrzuci. Czuję to. Dobra, chodźmy po Alavesę.

Alavesa

No normalnie świetnie... Jak zobaczą, że podsłuchiwałam to będzie źle... Tak mi się przynajmniej wydaje. Cicho się wycofywałam, ale oczywiście musieli mnie zauważyć.

- O, Ty tutaj Alaveso? - zaśmiał się Argonianin.

- Słyszałaś wszystko? - spytał Redgard.

- T-Tak... - odpowiedziałam cicho.

- W takim razie... - zaczęła Gabriella - Muszę powiedzieć Ci tylko jedno...

Nie wiem czy powinnam się bać, ale o dziwo nie byłam wystraszona ani trochę. Ufałam jej.

Podeszła bliżej, uśmiechnęła się i powiedziała coś, czego się obawiałam:

- Witaj w rodzinie!

Zabijmy kogoś!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz