Odcinek dziesiąty

1K 58 2
                                    


Kaneki stoi pod ścianą, w miejscu gdzie owej nocy kochał po raz pierwszy. Zapach potu i plamy kropel wody dają się we znaki na pierwszy rzut oka oraz na pierwsze wciągnięcie powietrza przez nos. Czuje się skrzywdzony, zżera go ciekawość co zamierza Fusako. Tsukiyama jest w to zamieszany w takim stopniu, że stał się odpowiedzialny za pogwałcenie zasad Mima, która pozwoliła na to za słuszną sprawą. Chłopak nie wie, że niegdyś Ayato i Miyake byli razem, a choćby próbowali. Shuu nie chce pozwolić, żeby Ayato po raz drugi skrzywdził swoją ulubienicę. Oboje prowadzili starcia z powodu różnicy zdań, zupełnie odrębnego od siebie stylu życia, co nie sprzyjało polityce podziemi, a tym bardziej liczyły się ogromne w straty w ludziach.

Mija godzina odkąd Miyake opuściła mieszkanie; pod jej nieobeność, Kaneki zdążył dowiedzieć się od Tsukiyamy o istotnych rzeczach. Shuu zna swoje konsekwencje, lecz widzi, iż Kaneki to ufny chłopak i widać po nim, że życie Fusako nie jest mu obojętne. Gdy dowiaduje się o tak zwanej – przez Tsukiyamę – likwidacji Drzewa Aogiri, postanawia walczyć, jednocześnie pomóc dziewczynie, która z pewnością w głębi serca cierpi, a Ayato wykorzystuje to nieszczęście.

– Chcesz powiedzieć, że będziesz walczył przeciwko dwudziestu Pożeraczy? – pyta Shuu, patrząc mu głęboko w oczy.

– Nie pozwolę, żeby Mim zginął. A Ayato mnie popamięta. Zdradził mnie, napadając na Anteiku – oznajmia zwięźle.

– Ty naprawdę jej nie doceniasz, Kaneki-kun.

– Nawet Sowa jest podatna na zranienia śmiertelne, a ona nie jest nieśmiertelna. – Kaneki unosi brew.

Shuu śmieje się, a jego głos zmienia barwę na zimną.

– Dwa lata męczarni ghula; bez jedzenia, brak kontaktu z kimkolwiek, bycie zdanym na czyjąś litość; męczarnie dziewczyny, która próbowała popełnić samobójstwo, powierzyła losowi własne życie. Chyba każda – logicznie myśląca – osoba powie, że jest nieśmiertelna. – Shuu swoim melodyjnym, zarazem melancholijnym głosem mówi o Fusako tak, jaka jest prawda.

Kanekiemu drżą usta w niepewnym uśmiechu. Ostatecznie pozostaje obojętność. Tsukiyama chowa ręce w kieszenie spodni, przy czym odwraca głowę, aby spojrzeć za okno, gdzie podwórze przepełniają dzieci idące do szkoły, dorośli idący do pracy. Ciepłe promienie słońca powodują uśmiech na twarzy Smakosza. Wdycha głęboko powietrze, a w nim mieszanina krwi obu ghuli, których ceni sobie ponad wszystko. Myśli, że powinien pomóc Kanekiemu zbliżyć się do Miyake. Chce, by była wreszcie szczęśliwa, by w końcu zaznała miłości, ale takiej prawdziwej.

– Pamiętasz kiedy spotkaliśmy się w Kamii? – zaczyna nagle.

Kaneki unosi wzrok. Nie odpowiada. Jednak przypomina sobie, przed oczami pojawiają się skrawki wspomnień, gdy po raz pierwszy spotkał Tsukiyamę, to było wtedy kiedy pracował w Anteiku, a potem pojawił się w Kamii, próbując nawiązać kontakt. Zaufał mu, ale koniec końców skończyło się na porwaniu Kimi i jego niedoczekanym pożarciu.

– Myślałeś, żeby tam wrócić? – dopytuje.

– Nie.

– Spotkałbyś tam Nagachikę Hideyoshi, Kirishimę Toukę, Fusako Miyake... – zniża głoś do szeptu.

Hide..., Kaneki drętwieje na myśl, że spotkałby się z własnym przyjacielem po tak cholernie długim czasie. Bardzo za nim tęskni. Nie pamięta jak wygląda, czy w jego życiu się coś zmieniło pod jego nieobecność. Hide to porywczy, acz zacny chłopak, potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji, ale bez Kanekiego nie byłby już taki sam. Jest jego jedyną rodziną. Pod twardą skórą, trapi go sumienie. Nie umiałby spojrzeć mu w oczy i spróbować dobrze okłamać go dlaczego zniknął. Hide nie jest głupi.

Tokyo Ghoul√BWhere stories live. Discover now