♦ 17

3.4K 292 20
                                    

*Ważna notka*

Oboje w nocy zbytnio nie mogli spać. Zayn nie chciał mieć tajemnic, w kwestii swojego ojca do Antonietty, dlatego powiedział jej o rozmowie z nim. Zasnęli dopiero nad ranem, a obudzili przed jedenastą przed południem. Pogoda była ładna, słonko świeciło i nie zapowiadało się na deszcz. Miała go już serdecznie dość. 

- Hej. - mruknęła pocierając zaspane oczy. - Kujesz. - odskoczyła gwałtownie, gdy niechcący przejechała łokciem po jego policzku. - Fee powinieneś się ogolić.

Bardzo powoli otwierał oczy, jeszcze chwytany przez szpony snu. 

- Golarkę zepsułem ostatnio, a maszynek chwilowo nie posiadam.

Ziewnął za długo i porozciągał się na łóżku, niby przypadkiem trącając ramię Antonietty swoim zarostem.

- Ja nie żartuję. - uniosła palec do góry. - Nie lubię, gdy mnie kujesz.

- Chyba każdy powinien się skupiać, na tym, co on właśnie lubi.

I kolejny raz chciał ją zdenerwować, ale szybko wyskoczyła z łóżka. Padł głową na jej poduszkę patrząc, co robi.

- Tylko znowu nie powybieraj tych najlepszych ubrać. - wymamrotał z przymkniętymi oczami. - Nie chcę znowu chodzić w dwóch innych skarpetkach.

Antonietta i tak co chciała to zrobiła, specjalnie chowając mu skarpetki z każdej pary. Widząc, że Zayn jeszcze kima wyjęła z jego kosmetyczki szczotkę. Weszła do łazienki i... nie było lustra. Westchnęła bezradnie nie wiedząc co robić. Domyślała, co ma teraz na głowie i musiała sobie z tym jakoś poradzić. Przebrała się szybko i widząc, gdzie najbardziej grzeje słońce do tego okna podeszła. Otworzyła go i przeglądała się w szybie. Na jej pech okno było od ulicy i każdy człowiek przechodzący przez chodnik zerkał na nią i prychał ze śmiechem lub po prostu jej pomachał. Ona jednak pozostała neutralna, ci ludzie wydawali jej się za mili. Bardziej przywykła do opryskliwych z miejsca swojego 'zamieszkania'. Zamknęła okno dostrzegając sąsiadkę malującą coś w swoim ogrodzie. Kobieta skinęła do niej głową, a Antonietta powtórzyła ten ruch niepewnie. 

Za dużo ludzi. - pomyślała. 

Minęła chwila zanim usłyszała ruch na górze. 

- Jestem piekielnie głodny. - mruknął Zayn chwytając swoją kurtkę z oparcia kanapy i wyciągnął z niej portfel. - Jeśli jesteś już gotowa, to możemy jechać na śniadanie.

- Tak, ale - zacięła widząc, jak bose stopy wpycha do swoich roshe runów. Zrezygnowała jednak ze zwrócenia mu uwagi i na myśl przyszło jej, co innego. - nie sądzisz, że powinieneś trochę poprawić włosy?

Zayn spojrzał na nią zdziwiony odruchowo przeczesując swoją czuprynę. 

- Nie. Wstydzisz się mnie?

- Oczywiście, że nie.

- Więc chodź. - wyciągnął do niej dłoń. Zagryzając dolną wargę przyjęła ją i oboje wyszli na podwórko. - Bez samochodu czuję się jak bez ręki. Dobrze, że kawiarnia nie jest daleko stąd. 

Weszli na chodnik, idąc przed siebie. Było tu tak dziwnie inaczej, jakby lepiej. Ciągły ruch samochodów i śpieszący się ludzie trochę ją przerażały, ale i też czuła się bezpieczna. Bo dla niej tu gdzie teraz była, to było niebo w porównaniu gdzie musiała mieszkać wcześniej. 

- Zamierzasz go kupić, czy ściągnąć tutaj swój samochód?

- Kupię nowy. - zmarszczył brwi. - Jednak dzisiaj wypożyczymy od mojego kumpla, bo nie wyobrażam sobie jak damy radę wszystkie zakupy przytransportować do domu.

Lucifer ♦ Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz