20#

10.4K 404 26
                                    

Następnego dnia wzięłam sobie wolne.

Musiałam przemyśleć parę rzeczy. Póki co miałam plan odwiedzić Dominica i z nim porozmawiać. Po porannej toalecie,ubrałam się w szorty ,koszule w kratę i tenisówki. Zabrałam torebkę i klucze i wyszłam.Pojechałam autem pod dom Dominica. Zapukałam i czekałam.Drzwi otworzyły się chwilę później, tylko przede mną wcale nie stał Dominic,tylko jakaś blond lafirynda. Wytrzeszczyłam oczy a ona oparła się,jak gdyby nigdy nic o framugę drzwi. Przyglądała mi się perfidnie z cwaniackim uśmiechem na wytapetowanym ryju.

-Co do chuja? powiedziałam,nic lepszego mi nie przyszło do głowy. Wyprostowała się i najeżyła pazurki.

-Czego tu chcesz? warknęła,uniosłam brwi i bez zbędnych pytań przecisnęłam się obok niej do mieszkania. Coś za mną wołała,ale mnie przyszpilił do podłogi widok johnsona leżącego nagiego w łóżku. Stanęłam przed nim z rękami zaplątanymi na piersi.

-A Ty niby chciałeś być moim mężem? parsknęłam i roześmiałam się. Nie potrafiłam tego wyjaśnić,nie było mi przykro,ogarnęła mnie złość. Wstał powoli patrząc na nie z kpiną w oczach.

-Nadal nie rozumiesz? zdziwił się-zawsze chodziło o jedno,o utarcie nosa Smithowi-zaczął-Myślisz,że sam by Cię zdradził? Dosypałem mu proszków otumaniających do jego drinka,a następnie podesłałem tą panienkę-roześmiał się głośno. A mnie wcięło w ziemie,od początku to wszystko było intrygą,a ja tylko pionkiem w jego grze. Poczułam,jak się we mnie gotuje. Wzięłam mocny zamach i przywaliłam mu w twarz. Siła uderzenia odepchnęła go do tyłu. Posłał mi wrogie spojrzenie a następnie szarpnął i kopnął w brzuch. Zabrakło mi powietrza,bolało niemiłosiernie. Gdy podszedł bliżej podłożyłam mu nogę i wymierzyłam nogą cios w piszczel. Jęknął i leżał na ziemi. Pozbierałam się szybko i korzystając z okazji podbiegłam do drzwi.

-Spierdalaj dziwko!-usłyszałam jeszcze zanim odjechałam.

********

Obraz rozmazywał mi się przed oczami. Nie wiem,jak ale dojechałam pod dom. Czułam się okropnie,Mason od początku mówił prawdę,a ja mu nie wierzyłam. Długo siedziałam w samochodzie,musiałam się ogarnąć i dojść do siebie,czułam się okropnie. W mieszkaniu czekał na mnie Mason.

-Co się stało? przybiegł od razu,kiedy zobaczył w jakim stanie jestem. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Mocno się w niego wtuliła i wdychałam jego zapach. Przyciągnął mnie mocno do siebie i głaskał czuło po plecach. Jego polce zjechały na żebra,a kiedy dotknął brzucha skrzywiłam się lekko. Nie umknęło to jego uwadze. Zauważyłam czujność w jego oczach. Próbowałam się bronić,ale on siłą ściągnął ze mnie bluzkę.W najbardziej bolesnym miejscu,na środku brzucha blisko żeber pojawił się już ogromny zielony siniak. Spojrzałam na niego,jego oczy zrobiły się czarne,a szczęki zaciskały się nerwowo-Zajebie skurwiela-warknął i podniósł mnie. Teraz zrozumiałam,że zaufałam niewłaściwej osobie. Położył mnie delikatnie na łóżku.

-Mason..-powiedziałam,kiedy nie patrzył na mnie. Odwrócił się moją stronę,był zły. Na prawdę wściekły. Głaskał mnie czule po brzuchu. Kajał ból-Zignoruj to,proszę-drżały mu ręce,to nie był dobry znak.

-Żartujesz? Mam odpuścił komuś kto podniósł rękę na mój skarb? musnął palcem mój policzek. Westchnął po czym dodał-Odpoczywaj-ułożyłam się wygodnie na jego kolanach i ostatnie co poczułam za nim zasnęłam to jego usta na moim czole.

**********

Obudziłam się jakiś czas później,ale kiedy otworzyłam oczy jego już nie było ,znalazłam tylko karteczkę leżącą na poduszce obok.

Hej kochanie

Jeśli już wstałaś a mnie wciąż nie ma,to znaczy że nadal załatwiam coś ważnego,odpoczywaj i nigdzie się nie ruszaj.

Twój

Mason

Już na sam widok tej kartki miałam złe przeczucia. Po przeczytaniu mój strach się tylko wzmógł. Z bólem zeszłam z łóżka,a następnie na dół. Moja przyjaciółka krzątała się po kuchni. Podbiegła do mnie od razu gdy tylko mnie zobaczyła.

-Masz leżeć-odparła z wyrzutem kierując mnie w stronę schodów. Stanęłam i spojrzałam na nią-Tak już wszystko wiem,Smith mi wszystko powiedział-skrzywiła się,jakby przypominając sobie jego słowa.

-Gdzie on jest? powiedziałam tylko,patrząc na jej reakcję. Zmarszczyła brwi jakby nie rozumiejąc dlaczego się tak denerwuję.

-Wyszedł,jakoś godzinę temu,ale nie mówił dokąd idzie-rzuciła spokojnie. Stężałam,nagle zrozumiałam dlaczego miałam złe przeczucia.

-Pojechał do Dominica,jedziemy natychmiast-mówiąc to,byłam już przy drzwiach. Moja przyjaciółka nagle wszystko rozumiejąc zaraz była obok.

Pojechałyśmy jej samochodem,byłam zbyt zdenerwowana aby prowadzić,poza tym Ashley uparła się ,że pojedziemy jej samochodem ,i że ona będzie prowadzić. Kiedy byłyśmy coraz bliżej żołądek ściskał mi się z nerwów.

-O kurwa-wymsknęło się nam obu,kiedy zauważyłyśmy radiowozy stojące pod domem Dominica. Gdy tylko Ash się zatrzymała wyskoczyłam i zaczęłam biec w tamtą stronę. Gdy tam dotarłam,policja wyprowadzała Johnsona w kajdankach. Serce mi się krajało,kiedy nie mogłam nigdzie znaleźć Masona. Poczułam dreszcze na szyi a następnie ten głos:

-Miałaś siedzieć w cholernym domu-momentalnie się odwróciłam,miał rozwaloną wargę i łuk brwiowy,krew sączyła się także z jego ramienia. Martwiłam się o niego-Mogłabyś mnie chociaż raz posłuchać-w tej chwili miałam w dupie jego apodyktyczność,podeszłam do niego i najzwyczajniej w świecie przytuliłam. Westchnął i przyciągnął mnie mocniej.Zdałam sobie sprawę jak mocno go kocham.

********

Siedziałam w łazience i opatrywałam jego rany. Zaczęłam od odkażenia i zaklejenia plastrem następnie zajęłam się wargą. Starałam się być bardzo delikatna. Nie mogłam jednak powstrzymać chichotu,kiedy usłyszałam jęki z bólu wydobywające się z jego gardła.

-Wielkiego Pana Smitha coś boli? moja wypowiedź wręcz ociekała sarkazmem. Nie spodobało mu się to bo pokiwał z niezadowolenia głową.

-Ostatnie co mnie najczęściej bolało,to serce,kiedy nie było Ciebie obok-szczerość jaka była w jego oczach,kiedy to mówił była wręcz porażająca. Zatkało mnie.

Rozpięłam mu koszulę i wstrzymałam oddech na widok jego napinających się mięśni.

Rana na ramieniu już zaschła ,na szczęście była tylko powierzchowna.

-Co Ci się stało? posłałam mu pytające spojrzenia. Parsknął i wysyczał:

-Drasnął mnie nożem skurwiel-zamarłam,mogłam go stracić. Opatrzyłam go i zaczęłam się trząść zauważył to bo powiedział:

-Ej mała,ale tutaj jestem cały i zdrowy-objął mnie delikatnie -I nigdzie się nie wybieram-odsunęłam się od niego i przyjrzałam się mu. Posłał mi uśmiech a następnie klęknął. Zaczęłam się śmiać,bałam się co znowu wymyślił.

-Willow nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i Kocham Cię do bólu,więc czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? zamarłam,szukałam jakiejkolwiek oznaki,że to żart,ale był szczery.

-Tak-otworzył wieczko pudełka z pięknym pierścionkiem i włożył mi go na palec.

Dostrzegłam jeszcze wygrawerowany mały napisz.

Na zawsze razem,W+M.

Teraz dostrzegłam na jego palcu czarny sygnet z tymi samymi inicjałami i napisem.

-Kocham Cię-szepnął.

-Ja Ciebie też-uśmiechnęłam się. Dopiero teraz poczułam co to prawdziwe szczęście.

Hej Wam!

Oświadczam,że to ostatni rozdział drugiej części :)

Mam nadzieję,że w tym rozdziale powyjaśniało wam się wiele rzeczy i,że nie zawiodłam Was.

Czekam z niecierpliwością na wasze szczerze opinie i komentarze.

Pozdrawiam !



Trylogia Smitha:Wszechmocny (Część Druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz