x1

2.1K 95 5
                                    

Dzień jak każdy inny.

Z taką myślą budzę się co ranek. Nie lubię tego. Nie lubię być szara, wśród innych, niewyróżniających się osób. To dołujące, cokolwiek zrobisz i tak nie zostanie wyróżnione. Nie mówię tutaj o piątce z matematyki, czy pomocy nauczycielce w otwarciu drzwi. Chodzi mi o coś większego, sama nie wiem o co. Ale chciałabym kiedyś obudzić się ze świadomością, że zjem śniadanie ze swoją mamą, pożartuję z tatą i odwiedzę babcię. Tak się jednak nie stanie. Chciałabym z nimi porozmawiać, dowiedzieć się, dlaczego mnie tu zostawili. Czy nadal żyją? Tego nie wiedziałam. Znałam tylko nazwisko, które odziedziczyłam po ojcu. Oczywiście pytałam administrację sierocińca o rodziców, ale każda ich odpowiedź była taka sama: ''Do tego sierocińca trafiają dzieci, których rodzice nie żyją, a nie mają żadnej bliskiej rodziny. A teraz zmykaj stąd i więcej nie pytaj...". Raz nawet udało mi się wejść do sekretariatu i znaleźć moją teczkę, ale zanim cokolwiek przeczytałam, do pokoju wszedł dyrektor ośrodka. Wygonił mnie i dostałam karę. Byłam zła na siebie, że tego nie przewidziałam. To była jedyna szansa na poznanie swojej historii. Teraz zostało mi tylko czekanie, aż skończę 18 lat, wtedy będę musiała się wyprowadzić, ale dostanę informację o mojej rodzinie. Muszę jeszcze czekać dwa lata, ale chyba warto.

- Abigail! Vanessa! Wstawajcie już, bo się spóźnicie - krzyczała opiekunka mojej grupy.

Niechętnie wstałam ze swojego małego, niewygodnego łóżka i podreptałam w stronę mojej współlokatorki, żeby ją obudzić. Musiałam ją potrząsnąć za ramiona i w końcu się obudziła. Podeszłam do małej szafki i wyjęłam z niej ciemne spodnie i pierwszą z brzegu koszulkę. Na ubrania w sierocińcu nie powinnam narzekać, może nie były ładne, ale wygodne i ciepłe. Z szuflady wyjęłam czystą bieliznę i skarpetki. Zabrałam szczoteczkę do zębów i wyszłam na korytarz. W kolejce do toalety czekało już dużo osób. Ośrodek składał się z trzech pięter dla dzieci i parteru dla administracji. Na każdym piętrze były tylko po dwie łazienki, więc kolejki rano i wieczorem ciągnęły się niemiłosiernie. Obiecałam sobie, że następnego dnia wstanę wcześniej, ale wiedziałam, że tak się nie stanie.

Po skorzystaniu z porannej toalety, poszłam na śniadanie. Zjadłam płatki na mleku w pośpiechu i pobiegłam po plecak. Chciałam dzisiaj wyjść wcześniej. Po drodze miałam zamiar wejść do sklepu po batona. Dawno nie jadłam czekolady, a ostatnio trochę zarobiłam. W weekendy pracowałam w bibliotece miejskiej. Większość odkładałam, bo po wyjściu stąd chciałam znaleźć mieszkanie i pracę. Chociaż byłam młoda to myślałam o swojej przyszłości. Nie wiedziałam jak się potoczy, ale chciałam mieć kochającego męża i może nawet dzieci. Wyszłam sama, nie czekając na Vanessę. Po drodze weszłam do pierwszego sklepiku, jaki spotkałam. Kupiłam sobie czekoladę i zaczęłam iść w stronę szkoły. Nasz ośrodek nie miał szkoły, a dzieci chodziły do różnych publicznych w okolicy.

Kiedy wyszłam ze sklepu zaczepił mnie jakiś mężczyzna, próbowałam odejść od niego jak najdalej, ale to nie było łatwe.

- Cześć, mała. Czy my się już nie spotkaliśmy? - zapytał. Miał dziwny głos i nie chciałam go słuchać.

- Nie, raczej nie - powiedziałam trochę za cicho i nieśmiało. - Nie przypominam sobie pana - tym razem było trochę głośniej. Był ode mnie kilka lat starszy, chyba miał ze dwadzieścia lat.

- A mi się wydaję, że się znamy - uśmiechnął się do mnie, a mi się zrobiło niedobrze. - Nie lubię kłamczuszek - zaśmiał się.

- Ale ja... - odkaszlnęłam, żeby mój głos wydawał się potężniejszy. - Przepraszam, ale ja pana nie znam.

- A jak masz na nazwisko, kłamczuszku? - patrzył na mnie brązowymi oczami.

- Steel - skłamałam szybko, nie wiedziałam kim jest ten facet, więc nie chciałam mu podać swojego nazwiska.

- Nie - powiedział zdecydowanie. - Kłamiesz, a ja tego nie lubię. Dowiem się kim jesteś, miałaś dziś swoją szansę, ale ją spieprzyłaś - odwrócił się i jak gdyby nic odszedł. Zastanawiałam się jak poznał, że kłamię, może moja mina na to wskazywała? Szybko się otrząsnęłam i poszłam w stronę szkoły. Miałam nadzieję, że spotkałam go pierwszy i ostatni raz.

Locked I H.S. [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now