Rozdział 2

3.2K 259 43
                                    

no, dwójeczka nareszcie jest :D Co sądzicie o nowej okładce? Koniecznie napiszcie opinię oraz co u Was słychać! Osobiście zostały mi cztery dni ferii i jestem tym faktem przybita :/ ktoś jeszcze przeżywa to co ja, haha?

mam nadzieję, że rozdział się wam podoba, o jejku! nie mogę się doczekać waszych opinii na ten temat, haha :D

Ily & enjoy! xx


                 

Ludzka ciekawość potrafi być naprawdę wielka. Nigdy nie uważałam siebie za osobę, która musi wszystko wiedzieć. Mimo to nie byłabym człowiekiem, gdybym tamtego wieczora nie poszła do sklepu  z którego wyszedł, zapadając mi w pamięć, mężczyzna. Za ladą stał wtedy młody azjata, który słysząc moje pytania odnośnie poprzedniego klienta, od razu zbył mnie mówiąc coś swoim ojczystym językiem. W momencie, w którym zaczął krzyczeć stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie ulotnienie się.

Od tamtego wydarzenia minęły dwa dni. Sprawa kradzieży obrazu Howarda Greena wciąż stała w miejscu, a Harry Styles i Michael Devin nie zostali złapani, jednak szum tej afery powoli cichnął. W wiadomościach nie pokazywali już ich zdjęć, a w pubach nikt nie wymieniał ich nazwisk. Wszystko wracało do normy, choć sytuacja w pracy mojego ojca wciąż była napięta.

Ja natomiast starałam się skupić na studiach i życiu prywatnym, choć każdego dnia w mojej głowie pojawiały się myśli o tych dwóch mężczyznach, o kradzieży, fałszerstwie. Miałam jednak nadzieję, że szybko o tym zapomnę.

– Masz ochotę na kawę? – spytał Percy, pakując swoje rzeczy do torby.

Ostatnie zajęcia tego dnia właśnie się skończyły i wszyscy studenci wychodzili z sali. Profesor, który jeszcze parę minut temu opowiadał nam o Vincecie van Goghu również zniknął za drzwiami i tym sposobem zostaliśmy z Percym sami.

– Chciałam dzisiaj zostać trochę dłużej w pracowni. – powiedziałam, zakładając skórzaną torebkę na ramię. – Ale odbijemy to sobie, obiecuję.

Brunet uśmiechnął się i ruszyliśmy do wyjścia.

– Trzymam cię za słowo. – lekko trącił mnie łokciem, a ja zaśmiałam się.

– Kiedy artysta dostaje weny, nic nie może go zatrzymać przed stworzeniem czegoś wielkiego. – powiedziałam wyniośle, a Percy parsknął kręcąc głową.

– W takim razie artystko idź stwórz coś wielkiego, a jutro nie wywiniesz się od kawy ze mną. – zacmokał, a ja kiwnęłam głową z lekkim uśmiechem. Staliśmy na korytarzu przy wejściu do pracowni wydziału malarstwa i rzeźby. Percy szybko scałował mój policzek i żegnając się ruszył do wyjścia głównego, ja natomiast otworzyłam drzwi do swojego ulubionego miejsca w całym budynku.

Do pracowni każdy student z mojego wydziału miał wstęp tak długo jak uczelnia była otwarta. Trzy razy w tygodniu mieliśmy tu zajęcia po dwie godziny. Pomieszczenie było średniej wielkości i mogło się wydawać zaniedbane. Na podłodze już dawno wyłożona została folia, mająca za zadanie chronić panele przed farbą. Ściany były drewniane i przy każdej stały długie szafki z przyborami, których nie brakowało. Pędzle, farby różnego rodzaju, a także dłuta i substancje w workach podobnych do tych z betonem, z którym wykonywaliśmy rzeźby. Nie był to oczywiście marmur, tylko w większości gips i glina. Przy jednej ze ścian stały złożone sztalugi, o które każdy kłócił się na początku zajęć. Parę stołków i stoliczków, pobrudzonych różnymi kolorami. Wszystko stanowiło jeden, wielki nieład, jednak właśnie to urzekało mnie za każdym razem, kiedy się tutaj znajdowałam.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now