Rozdział 2

702 66 4
                                    

Następnego dnia zrezygnowałam ze wspólnego wraca do domu z Seijuro. Osobiście nie miałam dzisiaj ochoty z nim rozmawiać. Po wczorajszej sytuacji poczułam się inaczej. To było coś więcej niż zwykłe stanie w cieniu. Poczulam wstyd i upokorzenie. I jedynym rozwiązaniem było dla mnie unikanie mojego brata przez najbliższy czas. Postanowiłam więc się przespacerować i odprowadzić po szkole Kaori do domu.
- Po drodze możemy wstąpić do sklepu spożywczego. Mają tam świetne lody - wytłumaczyła dziewczyna gdy opuszczałyśmy teren szkoły. Bez słowa skinęłam głową na potwierdzenie. Kaori zmarszczyła brwi i dała mi kuksańca.
- Jak chcesz, to możemy też zagrać raz jeden na jednego - dodała po czym uśmiechnęła się tryumfalnie. Spojrzałam na nią z wyniosłością i sięgnęłam po swoją piłkę z torby
- Hah, jasne - odpowiedziałam posyłając jej chytry uśmiech i kręcąc piłkę na jednym palcu po czym ruszyłyśmy przed siebie.

- Swoją drogą, dlaczego wczoraj w ogóle nie mogłam cię znaleźć? Miałyśmy się spotkać przynajmniej po szkole - Kaori spojrzała na mnie podejrzliwie - ukrywasz coś przede mną?
Przystanęłam na jedną sekundę jednakże szybko znowu ruszyłam aby nie wzbudzać żadnych podejrzeć.
- A co ja niby mogłabym przed tobą ukrywać? Nie rozśmieszaj mnie - oświadczyłam z poważną miną.  Co prawda nie powiedziałam jej o tej wczorajszej akcji z piłką ale cóż, nie zapytała co robiłam.
- No to co wczoraj robiłaś? - zapytała a ja zacisnęłam pięści. Moje szczęście jest jak zwykle niezawodne.
- W sumie nic takiego. Poszłam jeszcze pooglądać trening Seijuro - odpowiedziałam ostrożnie pomijając szczegóły.
- Hm, i jak? - dopytywała przyjaciółka kiedy podeszłyśmy już pod sklep. Na moje mierne szczęścia. Otworzyłam drzwi i stanęłam jedną nogą w progu sklepu.
- To chyba tutaj, co? No to które lody są niby takie świetne? - odwróciłam wzrok i weszłam do środka. Tym samym zamknęłam tamten temat.
                                  ***

Lody naprawdę okazały się wyśmienite.  Szczególnie te cytrynowe. Wyszłyśmy ze sklepu po czym od razu skierowałyśmy się na boisko nieopodal domu Kaori. Kiedy już miałyśmy na nie wejść, coś błysło nam z daleka przed oczami. Obie spojrzałyśmy na siebie pytająco i podeszłyśmy bliżej. Widok wydał mi się dość niespodziewany. Na boisku właśnie odbywała się sesja zdjęciowa. Mężczyzna z aparatam robił zdjęcia przybierając do tego czasem dziwne pozy. A modelem okazał się...
- Kise?! - krzyknęłam kiedy zauważyłam twarz chłopaka. Miał na sobie strój sportowy i markowe buty. Dodatkowo w ręce trzymał butelkę z wodą i wyglądał tak, jakby przed chwilą skończył grać w koszykówkę ale udało mu się zachować doskonały wygląd. Kise podniósł na nas wzrok po czym szeroko się uśmiechnął,
- Yumikocchi! Heh, dobrze cię widzieć... oh, wybacz - blondyn zapozował fotografowi. Następnie  podszedł do niego po czym oboje najwyraźniej wymienili ze sobą parę zdań. Kise podbiegł do nas i pomachał mi ręką przed nosem. Zachowywał się tak beztrosko i energicznie, że mogłabym w tym momencie zdiagnozować u niego objawy ADHD.
- Już jestem. Dostałem pięć minut na rozmowę z wami. Co tutaj robicie? - zapytał przerzucając butelkę z wodą z jednej ręki do drugiej.
- Chciałyśmy pograć w koszykówkę. Ale, hm, chyba nie możemy - odpowiedziałam trochę oskarżycielskim tonem.
- Ai, no tak - Kise uderzył się w czoło - wybacz. Znowu...
Znowu. Faktycznie. Czy przy każdym naszym spotkaniu będzie wynikać taka sytuacja gdzie on będzie za coś przepraszać? Pokiwałam przecząco i lekko (bardzo lekko) się uśmiechnęłam.
- To nic. Możemy zagrać po twojej sesji - oświadczyłam lecz Kaori spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Ja nie mam czasu. Myślałam, że chociaż jedną rundę nam się uda. Ale jak tak, to chyba serio będę spadać - wyjaśniła posyłając mi niepewny grymas. Westchnęłam wzruszając ramionami z rezygnacji.
- Skoro tak. No nic, może jutro - stwierdziłam i szybko pożegnałam się z przyjaciółką.
- Grasz w koszykówkę? - zagadnął Kise i poslal mi spojrzenie z błyskiem w oku. Spojrzałam na niego i przytaknęłam.
- Ale tylko tak dla siebie - dodałam a on sie uśmiechnął.
- W takim razie, co powiesz na małe jeden na jednego po sesji? - zaproponował z uśmiechem na twarzy. Ta propozycja tak mnie zaskoczyła, że praktycznie natychmiast się zgodziłam.
- To doskonale! - krzykną i zajrzał do tyłu przez ramię - Dobra, to lecę. Im szybciej skończę tym szybciej zaczniemy. Już nie mogę się doczekać.
Chłopak odbiegł aby dalej pozować a ja usiadłam na ławce z piłką w ręce.

                                   ***

Po zakończonej sesji fotograf zaczął składać wszystkie rzeczy a Kise poszedł się przebrać. Podczas gdy ja myślałam, że sesja potrwa może jeszcze pięć minut to ona trwała z jakieś czterdzieści minut więcej. Do tego czasu zdążyłam się nieźle wynudzić i zostać zbombardowana esemesami od Seijuro z pytaniami gdzie jestem i że w domu nieźle mi się dostanie. Życie.
- Już jestem - blondyn podbiegł do mnie z uśmiechem. Jego modne typowo sportowe ciuchy zmienił na zwykły szary podkoszulek i spodenki. Natomiast buty mimo, że inne to nadal pozostały markowe. Wstałam z ławki i nie patrząc na niego weszłam na boisko spokojnie kozłując przy tym piłkę. Następnie odwróciłam się tak, że stałam dokladnie na przeciwko Kise.
- Zaczynaj - powiedział przygotowywując się do zablokowania mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy po czym coś dziwnego we mnie pstryknęło. Poczułam coś niczym lekkie kopnięcie prądu które przekierowało siłę energii do serca które dzieki temu mocniej zabiło. Czyżby adrenalina? Nie zawracając na to zbytniej uwagi rozważałam, co powinnam zrobić. Już nie jeden raz widziałam Ryotę w akcji. Potrafił kopiować ruchy i podwajać ich siłę. Jednakże były pewne rzeczy których nie mógł skopiować. Więc w sumie, co tam szkodzi.  Z lekkim uśmieszkiem cofnęłam się krok po czym szybko przeanalizowałam jego wagę, bicie serca, potrafiłam dostrzec praktycznie każdy szczegół a także przewidzieć następny ruch.
- Może dobrze, że nie masz tych swoich markowych ciuchów - stwierdziłam i wykonałam idealne ruchy aby Kise stracił równowagę i nie mogł nic z tym zrobić. Blondyn runął na ziemię a ja przeszłam i wrzuciłam piłkę do kosza.
- Co... czy ty naprawdę...
- Użyłam łamacza kostek? Tak. Tak jak to robi Seijuro? Tak.
Chłopak przeczesał dłonią swoje blond włosy patrząc na mnie z wyrazem podziwu.
- Jesteś niesamowita, Yumikocchi!
Podniosłam piłkę i spojrzałam na niego przechylając lekko głowę i mrużąc oczy.
- Wiem przecież - odparłam - jestem przecież absolutna.
- He..? - Kise zamrugałał szybko powiekami a następnie wstał. Przyjrzał mi się po czym zrobił taki wyraz twarzy jakby właśnie go olśniło.
- No tak. Siostra Akashicchiego. Tak samo absolutna - model puścił do mnie oko z uśmiechem na twarzy. Niepewnie cofnęłam się kiwają głową.
- Jasne...
- Hej, musisz kiedyś przyjść na nasz trening! Kto wie, może pozwolą ci nawet zagrać - oświadczył kiedy nagle spojrzał na swoj telefon który leżał na bluzie - już tak późno?! Kurczę, muszę już iść. Ale serio, Przemyśl to - Kise wziął swoje rzeczy i pobiegł machając mi na pożegnanie. Ja także wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
Ta, przyszłabym. Gdybym mogła.

Tym razem troszku dłuższy rozdział. Ogólnie nie wiem, odpowiada wam mniej więcej taka długość rozdziałów? Ah, no i dziękuje za taką aktywność pod pierwszym rozdziałem <3 Oby tak dalej ^^

Absolutna [Kise x Oc]Where stories live. Discover now