2

117 16 4
                                    


Wpatrywały się we mnie z ciekawością i lekkim niepokojem.

Był tak blisko mojej twarzy, że oddech wydobywający sie z jego ust, lekko rozdmuchiwał włosy na moim czole.

Atmosfera w autobusie ponownie ucichła.

Patrząc na twarz nieznajomego, dokładnie analizowałem każdy detal jego twarzy. Rysy niczym anioł. Usta, koloru mlecznej czekolady.

Czułem się tak, jak w tych teledyskach, gdzie para zakochanych siedzi razem na łóżku, przeżywając każdy moment bycia razem, a świat dookola nich płynie w zwolnionym tempie.

Z tej wyjatkowej chwili wyrwał mnie jego dotyk. Ocknąłem się i zauważyłem, że chłopak podniósł moją rękę tak, abym już sam trzymał chustkę przy nosie.

Podpierając się o oparcie mojego siedzenia, wstał. Na jego twarzy można było zauważyć lekki uśmiech, a następnie odwrócił się i poszedł do wyjścia.

W mojej głowie słyszałem jak ktoś głośno krzyczy nie odchodź.

Teraz już zostałem sam w autobusie.
Czy to mozliwe żeby ta chwila trwała niecale dziesięć sekund skoro ja, w tym czasie zdążyłem dolecieć do księżyca i z powrotem?

Ja chyba nawet nie wróciłem na ziemię. Dalej płynę w odchłaniach kosmosu, próbując odtworzyć widok jego oczu.

*Beeeeeep*

Podskoczyłem słysząc głośne trąbienie autobusu. Zorientowałem się, że to kierowca juz poirytowany mną, chciał mnie pospieszyć abym wyszedł.

Zacząłem ponownie zbierać swoje rzeczy, gdy nagle moja komórka zaczęła wibrować.

"O matko, Yeri... Zapomniałem" mruknąłem pod nosem, przypominając sobie że przyjaciółka na mnie czeka.

Stanąłem na krawężniku, żeby lepiej mi było wypatrywać Yeri. (Nie powiem że jestem wysoki, więc muszę sobie inaczej radzić)

Nie musiałem długo czekać. Słysząc dobrze znany mi pisk, czułem jak jakaś mała istotka wbiegła we mnie, mocno się we mnie wtulając.

"Nie wierzę że w końcu sie widzimy!" Pisnęła Yeri

"Tak taaak... Też się cieszę" odpowiedziałem.

Jednak nawet w tej chwili nie mogłem pozbierać myśli i patrzyłem dookoła dworca z nadzieją, że gdzieś ujrzę tego chłopaka z autobusu.

*

Siedzimy w jednej z taksówek, którą lewdie znaleźliśmy.

Jedziemy przez najbardziej ruchliwe ulice L.A. Jest już naprawde późno, a to miasto nadal tętni pełnią życia.

Na chwilę wracam myślami do mojego miasteczka. Całe ulice są przepełnione czernią, a cisza jest tak doskonała, że sam twój mózg wytwarza fałszywe dźwięki.

Yeri cały czas wskazuje palcem na miejsca, obok których przejeżdżamy, opowiadając mi o nich.

"Jutro Cię tam wezmę! O oo patrz tam widzisz? Tak sie świeci na fioletowo! Sprzedają tam najlepsze corndogi. Tam przed nami widać taką dużą galerię, spodoba cie, się jest mega wypasiona w najlepsze marki..." blaa blaa bla

Wsłuchiwałem się w jej głos, brzmiał lepiej niż przez skypa.

Teraz już będziemy przez jakiś czas mieszkać razem i na szczęście, nie będę musiał wybierać do niej numeru, za każdym razem, kiedy będę potrzebować jej rady czy żeby nawet mnie po przyjacielsku opierdoliła.

"To bedzie 25 dollarow" odezwał się kierowca po długim czasie, a ja zorientowałem sie, że jesteśmy na miejscu.

Wysiadłem, zostawiając Yeri w taxi ,aby zapłaciła za nas i zacząłem przyglądać sie temu staremu budynku.

"Wiem co myslisz. Że nie mam w mieszkaniu ciepłej wody i pewnie jest wspólna łazienka na cale pietro co?" Odezwała się wysiadając z auta.

"Co? Ja? Niee? Tylko no... na pewno jest miejsce na mnie?"

"Nie marudź" wtrąciła się i pokazując palcem, abym szedł za nią ruszyłem w drogę.

Winda była dość ciasna i cieszyłem się, że tylko ja i Yeri w niej byliśmy, bo chyba większego obciążenia by nie utrzymała.

Obserwowałem zmieniające się liczby nad drzwiami. Jedynka mrugała szybko tak, jakby żaróweczka miałaby się zaraz wypalić.

10..11...12

Wysiedliśmy na 13.

Mijając wiele innych drzwi czułem, jak co drugi krok podłoga trzeszczała pod moimi nogami.

"Jeszcze raz... jak długo będziesz mieszkać w takich warunkach?"

"Hah co już sie zniechęciłeś? No weeeeź, nie widziałeś jeszcze najlepszego.." odpowiedziała mi Yeri, przekręcając klucz w drzwiach od jej mieszkania.

"Rozgość się"

Wpuściła mnie do mieszkania, o pięknym zapachu świeżo upieczonych ciasteczek.

Ściany zatopione w ciepłych barwach wprowadzając kojący i domowy nastrój.

Kiedy znalazłem salon od razu poczułem się, jakbym był teraz u siebie w domu i gadał z Yeri na skypie.

Biała kanapa, na której zawsze siedziała, gdy rozmawialismy ,zajmowała najwiecej miejsca. Na niej było mnóstwo poduszek i koców. Yeri praktycznie żyła na tej kanapie. Jadła, spała, uczyła się i to wszystko.

"Yaah nie rozczulaj się tak, idź zobacz swój pokój i ogarnij się do spania" jej głos wyrwał mnie z dumania.

"Zaprowadź mnie"

Yeri otworzyła drzwi, przed którymi stałem i moim oczom ukazał sie piękny przestrzenny pokoj.

Wszystko było udekorowane w moim stylu.

Albumy moich ulubionych wykonawców, poukładane na białych półeczkach wiszących na ścianach koloru lawendy.

Pod sufitem wisiały białe lampki świąteczne, które zazwyczaj wisiały w moim własnym pokoju.

Na biurku maleńkie kaktusiki w szklanych doniczkach, a na środku pokoju stało moje duże łóżko ze świerzą białą pościelą i dwoma poduszkami.

Minimalistycznie- po mojemu.

Podszedłem do ściany, która była pokryta zasłoną od góry do dołu. Jednym ruchem ją odsłoniłem, a moim oczom ukazała sie cała panorama Los Angeles.

Wirujące neonowe światła przejmowały oświetlenie ulic. Z przyglądania się wywnioskowałem, że tysiące tych małych punktów poruszających się szybko to byli ludzie i auta.

W tym świecie nie ma czasu na smutek czy siedzenie w cichym parku pod drzewem, rozmyślając nad życiem.

Tutaj każdy walczy o siebie i oto, aby został zauważony.

To miasto jest jak sen. Jeżeli coraz bardziej dasz sie wciągnąć, tym ciężej będzie ci się z niego wydostać.

__________________________

Hej! Srry ze tak dlugo zanim dodalam 2 rozdzial. Jednak nie jest latwe pisanie 3 fikow

Milego~

Love lots

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Feb 15, 2016 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

My Boyfriends's Diagnosis | KaisooDonde viven las historias. Descúbrelo ahora