Słyszę wiwaty publiczności. Niektórzy nawet stoją. Nigdy nie sądziłam, że stanę na scenie i wyrzucę z siebie emocje. Dziś moimi emocjami targała bransoletka. Przyglądam się jurorom i zauważam, że jednym z nich jest znajomy blondyn, o oczach jak ocean. Nie uśmiecha się i nie klaszcze jak inni. Przygląda mi się z zaciekawieniem. Obserwuje mnie od góry do dołu, jakby chciał się czegoś dowiedzieć. Napotyka moje oczy, po czym odwraca wzrok.

Widząc wszystkie oczy skierowane na mnie, szybko schodzę ze sceny i wychodzę na zewnątrz. Oddycham głęboko i nie mogę uwierzyć, że w pewnym sensie opowiedziałam moją historię. Wyciągam papierosa i wkładam jednego do ust. Orientuję się, że nie mam zapalniczki. Kurwa-przeklinam pod nosem i wzdycham.

-Ognia? -pyta się znajomy głos. Gdy się odwracam, dostrzegam chłopaka z klubu. Podchodzi do mnie i zapala mi papierosa. Nie opieram się. Zaciągam się i natychmiast czuję ulgę.

-Nie powinieneś tam być i oceniać wiersze? -pytam obojętnie, próbując ukryć moje podekscytowanie związane z tym, że znalazł się tak blisko mnie. Nie wiem czemu jestem zdenerwowana jego obecnością. Coś mnie ujęło w jego oczach i nie mogę pozbyć się tego dziwnego uczucia.

-Zrezygnowałem. -odpowiada i staje naprzeciwko mnie. -Podobał mi się Twój wiersz.

Nie odpowiadam i siadam na krawężnik.

-Chcesz się przejść? -pyta.

-Nie znam Cię.

-Ja ciebie też. Możesz być mordercą. Oboje ryzykujemy. -uśmiecha się i próbuje mnie przekonać. Wstaję i zaczynam iść. -Gdzie idziesz? -pyta zdezorientowany.

-Chciałeś się przejść. -odpowiadam i po chwili dołącza do mnie. Nadal nie znam jego imienia, ale nie zamierzam o nie pytać, bo wtedy on będzie chciał poznać moje.

-Gdzie idziemy? -znowu pyta.

-Nie wiem. Nie znam tej okolicy.

-Mam pomysł -mówi, po czym chwyta moją dłoń i prowadzi mnie w boczną uliczkę. -Chodź.

Znajdujemy się w ciemnej ulicy, a mnie przechodzą ciarki i dopadają wątpliwości, czy dobrze zrobiłam ufając mu. Podprowadza mnie pod drabinę, która znajduję się na jednym z budynków i daje mi znak bym po niej weszła.

-Damy przodem. -zachęca mnie i posyła szarmancki uśmiech. Wchodzę po drabinkach i próbuję nie myśleć, że może on być seryjnym mordercą czy gwałcicielem. Tak wiem, to co robię jest głupie i niedojrzałe -wychodzę z klubu z obcym kolesiem i idę z nim w nieznane mi miejsce. Tylko co mi zależy? Nic gorszego nie może mi się przydarzyć.

Jesteśmy na dachu starej kamienicy. Nic tu nie ma prócz starej kanapy i lampek zawieszonych wokół balustrad. Korzystając z okazji kładę się na ziemie. Chłopak krzywo na mnie patrzy, ale po chwili do mnie dołącza. W ciszy patrzymy na gwiazdy.

-Bił was? Twój ojciec? -pyta. Nie odpowiadam. Blondyn chwyta moją dłoń i zaciska ją. Odpowiadam tym samym. Leżymy w milczeniu jeszcze kilka godzin, dając sobie nawzajem wsparcie, wsparcie swoją obecnością -zrozumieniem, po czym zasypiamy.

***

Budzę się nad ranem,leżąc twarzą w twarz z nieznajomym chłopakiem i cały czas trzymając go za rękę. Drugą dłonią dotykam jego policzka. Przyglądam mu się chwilę, po czym otwiera on swoje błękitne oczy. Uśmiecha się i tym razem on dotyka mojego policzka. Odwzajemniam uśmiech i cicho się śmieję. Spędzamy tak kilka minut.

-Wiem, że się nie znamy i nic o sobie nie wiemy. Kurwa, nawet nie wiem jak masz na imię... -zaczyna powoli, cały czas się uśmiechając. -Ale cholernie chcę cię pocałować. -zbliża się do mnie i znajduje się nade mną. Patrzy mi w oczy, czekając na moje pozwolenie. Korzystając z okazji, że jest tak blisko mnie muskam jego wargi. Dopiero teraz dostrzegam jego srebrny kolczyk w wardze, który mnie pociąga. Daję mu przyzwolenie, a wtedy on przyciska swoje wargi do moich. Przenoszę moją dłoń na jego ramię, a drugą mierzwię jego włosy. Chłopak mruczy i oddycha tak samo ciężko jak ja. Odsuwa się ode mnie i znowu kładzie obok mnie, ponownie chwytając moją dłoń.

-Wow. -dyszy.

-Tak, wow. -odpowiadam, również nie mogąc złapać tchu. Po chwili trzeźwieje i uświadamiam sobie, że nie było mnie całą noc i mama pewnie umiera ze strachu. -Kurwa! -przeklinam cicho i wyrywam rękę z uścisku. Wstaję i idę w stronę drabinek, by wrócić do domu.

-Co się stało? -pyta zdezorientowany chłopak.

-Nie było mnie całą noc w domu, będę mieć niezłe kłopoty. -mówię i schodzę z dachu. Blondyn podąża za mną.

-Odprowadzę Cię.

-Jak chcesz.

Idziemy w ciszy. Niebieskooki cały czas się na mnie patrzy, ale nie przerywa naszego milczenia. Widzi, że się denerwuję i prawdopodobnie woli nie pogarszać sytuacji.

Jesteśmy już pod hotelem, a ja zostawiam go i idę w stronę wejścia.

-Poczekaj! -krzyczy za mną. Odwracam się i niespodziewanie nasze wargi znowu się łączą w pocałunku. Zamykam oczy i nie chcę go przerywać ale wiem, że muszę. -Spotkamy się jeszcze? -pyta, a ja tylko posyłam mu uśmiech i odchodzę bez słowa.

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się podoba i z chęcią go czytaliście. Proszę was o zostawienie komentarzy i gwiazdek!!! :) Dziękuje xx







Step Brother [l.h]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz