➸ 01

1.9K 119 5
                                    

You & I
We don't wanna be like them...

~*~

- Wyjdź! Nie chce cię tu widzieć! - Drobna brunetka otworzyła z hukiem drzwi mieszkania znajdującego się na najwyższym piętrze apartamentowca w Sydney i wskazała palcem na korytarz.

Znów ta sama śpiewka. Znów te same tłumaczenia i błagalne spojrzenia. Miała już dość.

- To mieszkanie jest nasze, nie masz prawa mnie wyganiać! - Blondyn będący od jakiś dwóch lat jej chłopakiem również się uniósł. Tym razem wszystko kończyło się tylko na krzykach.

- Nie? To patrz! - Wyrzuciła jego torbę sportową, buty i bluzę na korytarz, a pierwsze łzy spłynęły w dół po jej twarzy - Albo wychodzisz stąd dobrowolnie, albo dzwonię na policję i posiedzisz sobie w areszcie dopóki nie wytrzeźwiejesz - dodała.

To nie było tak, że ich związek chylił się ku upadkowi. Nie. Po prostu Luke dosyć często przesadzał z alkoholem, a Blake miała dość zamartwiania się na śmierć, że każdy następny raz, gdy będzie siadał po pijaku za kierownicę może być ostatnim. Prośby, namowy, nawet łzy, które przy nim roniła nie potrafiły ruszyć jego sumienia. Pomimo tego, że za każdym razem przynosił czerwone róże, za każdym razem mówił, że to się już nie powtórzy i błagał o wybaczenie, ona wiedziała, że i tak kolejne takie sytuacje się pojawią. Jednak po każdym następnym razie, po każdej kolejnej złamanej obietnicy wybaczała. Bo go kochała. Najmocniej, najbardziej i najpiękniej jak tylko kobieta może kochać mężczyznę. Przecież miłość wszystko wybaczy, a ta bolesna jest tą właściwą. Przynajmniej tak mówią ludzie.

Słysząc jej słowa i groźbę jaką zastosowała uległ. Zacisnął mocniej szczękę, zacisnął dłonie w pięści i bez słowa wyszedł z mieszkania. Gdy pozbierał swoje rzeczy rzucił jej ostatnie spojrzenie i odszedł wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

Ją nie obchodziło, gdzie się podzieje. Co będzie robił, z kim i gdzie. Trzasnęła drzwiami, gdy zniknął za ścianą i z policzkami pełnymi od strumieni łez powędrowała do salonu. Opadła na kanapę i zaczęła bezsilnie łkać w poduszkę.

Przecież mogła to spokojnie zakończyć. Zamknąć ten toksyczny pod wieloma względami rozdział w swoim życiu i zacząć coś nowego, zupełnie nowego. Nie mogła. To Hemmings'a obdarowała jednym z najmocniejszych uczuć, to jego pokochała, to o jego względy i miłość walczyła z innymi dziewczynami, to jemu się oddała i to jemu obiecała wierność aż po grób, choć nie byli nawet zaręczeni.

***

Drżała z zimna, a dym z Marlboro uciekał do góry mieszając się z powietrzem. Sydney było jednym z wielu miast, które nigdy nie śpi. Neonowe bilbordy, rozświetlone biurowce, budynki, a w oddali gmach Opery oświetlonej przez reflektory. Starała się uspokoić, opanować oddech i choć na chwilę odetchnąć. Nie potrafiła. Myśli, jak spłoszone, dzikie konie galopowały po jej głowie nie dając ani sekundy wytchnienia. Samotna łza spłynęła w dół po jej policzku, więc otarła ją wierzchem dłoni i ponownie zaciągnęła szlugiem. Obiecała sobie, że rzuci to w cholerę, że znajdzie jakiś inny sposób, który pozwoli się jej uspokoić i opanować nerwy, ale papierosy jak do tej pory były jedynym skutecznym rozwiązaniem.

Zastanawiała się, czy rano, gdy się obudzi dzień będzie lepszy. Bez problemów, łez i smutki. Bez cierpienia, jakiego fundowała jej ta miłość.

- To boli - Zaczęła, jakby sama do siebie - Ale dla niego warto cierpieć - dodała rzucając na podłogę niedopałek papierosa. Przydeptała go butem i wykopała za barierkę. Drżącą z zimna dłonią sięgnęła do drzwi i po wejściu do środka zasunęła je. Omiotła wzrokiem salon, gitarę, która bezwładnie leżała na dywanie, porozrzucane kontrolery do Playstation, pudełka po grach, ich ubrania i kubki po herbacie, czy kawie. Westchnęła ciężko wiedząc, że będzie musiała posprzątać i ruszyła w kierunku łazienki.

Będąc już w środku zaciągnęła się zapachem mocnych perfum, które używał Luke, a łzy znów zaczęły cisnąć się jej do oczu. Z trudem je powstrzymała i po zrzuceniu z siebie ubrań weszła pod prysznic. Woda, która spływała po jej ciele, twarzy i moczyła włosy idealnie mieszała się z łzami. Nikt teraz nie mógł odróżnić jej łez od kropel wody.

                                                                         * * *

Każdy z nas ma chwilę słabości. Ją dotykały wyjątkowo często, dzielnie walczyła z nimi, ale to były pojedyncze bitwy. Wkrótce miało nadejść coś w rodzaju wojny, którą mieli przegrać oboje.

                                                                        ➸➸➸

Rozdziały będą mniej więcej tej długości, a piosenką przewodnią będzie You & I

Wbrew pozorom to ff będzie miało raczej szczęśliwie zakończenie, bo jestem niepoprawną optymistką. Jeśli szukałeś tu sad end'u, to bardzo przepraszam, ale to nie to i źle trafiłeś ><

All the love, Red xx









red roses • hemmingsWhere stories live. Discover now