Co jeśli zrobi błąd i nie posłucha szeptu, który próbuje ją ostrzec przed czyhającym na nią niebezpieczeństwem?
Co jeśli od tego jednego zabójstwa wszystko uleganie gwałtownej zmianie i nie będzie powrotu do poprzedniego życia?
Co jeśli nic już nie zostanie?
Czułam chłód i piekący ból w nadgarstkach. Musiałam leżeć związana na zimnych kafelkach, ale przez ciemność w pomieszczeniu miałam ograniczoną widoczność. Strach i niepokój to w tamtej chwili jedyne uczucia jakie doznałam. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ale nadal nic nie widząc. Na usta cisnęły mi się tylko kilka słów - błaganie o pomoc.
- Pomocy! - piskliwy krzyk odbijał się echem od ścian. - Niech mnie ktoś stąd wypuści!
W kącie pokoju dostrzegłam słaby blask światła, jakby płonąca świeca na lekkim wietrze. Zebrałam w sobie siły próbując wstać na nogi. Moje ręce związane do tyłu odbierały mi równowagę, lecz mimo tego wstałam. Chwiejnym krokiem przeszłam przez długi korytarz, na końcu którego dostrzegłam światło. Korytarz nie kończył się, a ja coraz szybciej traciłam siły. Ból był coraz mocniejszy, ale przez brak światła nie mogłam określić co mi dolega. Idąc dalej słyszałam wodę, tak jakby ktoś nie zakręcił do końca kranu pozwalając na swobodne kapanie. Stawiając stopy dalej odczułam ją, wodę.
Usłyszałam za plecami czyjeś kroki. Odwróciłam się, ale światełko na końcu drogi nic nie dawało. Strach gwałtownie się podniósł, serce w mojej piersi o mało co nie chciało wyskoczyć. Krzyk, piskliwy i bardzo głośny za nim kolejny i kolejny. Po nim usłyszałam szept kobiety gdzieś blisko mnie.
- Nie daj się sprowokować - ostrzegła. - Nie daj się zmanipulować. Oni cię dopadną prędzej czy później, posłuchaj się jego głosu. Mówi prawdę. - zamilkła, ale po chwili znowu się odezwała płaczliwym głosem. - Uciekaj. Już!
Posłuchałam się i zaczęłam biec przed siebie. Jedno pytanie nie dawało mi spokoju, kim była, jest ta kobieta? Czy ją znam? Gdyby tylko było światło, na pewno bym ją zobaczyła, ale teraz nie mam czasu na takie rozmyślanie. Woda w korytarzu rozpryskiwała się na boki mocząc moje ubrania. Moja ucieczka nie trwała długo, czyjeś silne ramiona przyciągnęły mnie do wilgotnej ściany. Jęknęłam czując mocniejszy ból. Nieznajomy zacisnął dłonie na moich ramionach i zbliżył twarz do mojej. Zacisnęłam powieki wiedząc, że i tak w ciemności niczego nie zobaczę.
- Nie ładne tak uciekać, Shel - powiedział mężczyzna. Miał dosyć delikatny i ochrypły głos. - Stąd nie ma wyjścia, to wszystko jest tylko i wyłącznie zmyłką. Nikt nie opuści tego miejsca rozumiesz? - w odpowiedzi kiwnęłam głową. - Bardzo dobrze. A teraz czeka cię kara, zasłużyłaś na nią.
- Jaka kara? O-o czym ty mówisz? - jąkałam przerażona otwierając oczy. Nagła jasność mnie oślepiła. Gdy już przyzwyczaiłam się do światła, ujrzałam mężczyznę ubranego na czarno w kominiarce, która zasłaniała jego twarz. Chłopak sięgnął ręką do paska swoich spodni, powoli wyciągając zza niego srebrny nóż. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Zaczęłam nerwowo kręcić głową na boki, kiedy zbliżał nóż do mojego brzucha. - Przepraszam, już nigdy tego nie zrobię. Przysięgam na...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, ponieważ Nieznajomy głęboko wbił mi nóż w brzuch. Przeszywający ból dopadł moje ciało, kiedy zadawał cios za ciosem. Patrząc w jego oczy dostrzegłam pożądanie i odniesienie sukcesu, jakby cieszył się z zabijania. Wyciągając nóż uśmiechnął się triumfalnie i odszedł pozostawiając mnie samą. Osunęłam się powoli po ścianie i usiadłam z powrotem na ziemi jak wcześniej. Światło ponownie zostało zgaszone. Zamknęłam powieki chcąc, aby ból zniknął.
Nikogo tutaj nie ma, nie ma ratunku, nie ma niczego.
Otwierając oczy zobaczyła całkiem rozmazany obraz postaci. Zbliżała się w jej kierunku, ale kiedy Postać była już przy niej, Ona odpłynęła.
Pierwszy rozdział już wkrótce
CZYTASZ
The Game || Dylan O'Brien
FanfictionNie jest świadoma, że jedno wydarzenie zawładnie jej życiem i stanie się jednym z najważniejszych pionków gry. Opowiadanie jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Wszelkie podobieństwa do innych opowiadań może być przypadkiem. Proszę o nie kopiowanie...
