Musiałam przyznać jej rację, bo podobnie jak ona, nie rozumiałam ani słowa. Potrząsnęłam lekko głową, by sprawdzić, czy pojawi się ból głowy ale najwyraźniej minął całkowicie. Ruszyłam więc powoli w stronę ozdobionych złotem drzwi dwuskrzydłowych i pchnęłam je, na tyle mocno, by otworzyły się przede mną na oścież. Natychmiast zalała mnie nowa fala światła. Tym razem jednak towarzyszyło temu milion barw zalewających hol swoimi odcieniami, zdecydowanie niepasującymi do miejsca, w którym się znajdowaliśmy, czyli niepasującymi do Piekła. Wzdłuż całego korytarza ciągnęły się gotyckie okiennice z witrażami. Efekt, jaki dawały kolory rozszczepione na przeciwległej kamiennej ścianie, zapierał dech w piersiach. Przez chwile stałam z rozdziawionymi ustami, zupełnie pochłonięta, niemal zahipnotyzowana widokiem, który rozpościerał się przede mną. Wyglądało to jak poruszające się lekko kolorowe cienie, wędrujące wraz z postaciami chodzącymi korytarzem. Gdy już przestałam zachwycać się kolorami, spostrzegłam, że korytarz, na którym się znalazłam jest długi na co najmniej trzysta metrów. Drzwi po jego drugiej stronie wyglądały mosiężnie mimo odległości, która mnie od nich dzieliła. Szłam spokojnie, podziwiając nieregularne kształty rzucane przez podświetlone szkło. Obawiałam się też, że jeśli zacznę biec, znów rozboli mnie głowa.

Kiedy już znalazłam się naprzeciwko drzwi wydały mi się one jeszcze większe i potężniejsze niż przed chwilą. Przekręciłam gałkę i pchnęłam, zdziwiona ich lekkością. Ustąpiły bez żadnego oporu, sprawiając, że niemal upadłam na czerwony dywan po drugiej stronie. Rozglądnęłam się w nadziei, że nikt mnie nie widział. Ten korytarz jednak, także okazał się pusty. Zrobiłam kilka kroków przed siebie i nagle, zupełnie niespodziewanie poczułam się jakbym znów znalazła się w komnacie Diabła... jakby tuż obok mnie znów znalazł się Christopher. Ogarnęła mnie pustka, a mrowienie zaczęło wywoływać drgawki na alabastrowej skórze. Ale tym razem poczułam jeszcze coś. Był to zapach. Niezwykle ostry, jak papryka... trochę mięty i cytryna. Woń wbiła się w moje nozdrza i zaczęła mnie paraliżować od środka, niemal rozsadzając mój umysł. Jakimś sposobem jednak potrafiłam określić ten zapach. To było podniecenie. Słodko gorzkie połączenie ciała i duszy. Pragnienia i strachu. Poczułam jak zawładnął mną. Stałam na środku korytarzu, z szeroko otwartymi oczyma, niczym posąg, dusza uwięziona w kamieniu. I zrozumiałam. To nie moje podniecenie. I wtedy oszalałam. Mój umysł zwariował. Krzyczał na mnie, na Askali. Wyrywał się, by poszukać źródła zapachu. Głowa sama tworzyła nieprawdopodobne obrazy. Jak rzucam się na tego kogoś, jak powalam go na ziemię, przyciskam biodra do jego podbrzusza... Niemal poczułam jak w oczach zapłonął mi płomień czystego pożądania. Wtem. Coś, lub ktoś wciągnął mnie do wnęki kawałek za mną. Zbyt szybko, by mogło to zarejestrować moje oko. Za moimi powiekami zgasło światło. Jakaś siła zawładnęła moim ciałem i z chorą namiętnością wpiła się w ciało pachnącego podnieceniem osobnika. To był On. Mój umysł krzyczał tak głośno, że niemal rozsadzał mi układ słuchowy od wewnątrz. A moje usta łapczywie gryzły właśnie, swoimi ostrymi krańcami, usta nieznajomego. Czułam, że po mojej szyi, wardze, obojczykach leje się karmazynowa krew. Nie tylko jego. Ja także krwawiłam, czułam ugryzienie w szyję, delikatne, a zarazem spragnione. Dotykałam dłońmi ciała chłopaka, od szyi, po pierś i umięśniony brzuch. Pełznąc palcami po jego ramieniu poczułam nagle śliską wypukłość. I wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam podniecenie, drgawki, mroczki przed oczyma.

~Otwórz oczy!- krzyczy do mnie Askali.

Robię co mi każe. Bezskutecznie. Próbuje, wciąż się staram oczyścić zamglony umysł. Mimo to nie przerywam pieszczot, pocałunków, dotyków. W końcu, po chwili udaje mi się spojrzeć spod przymrużonych powiek na mężczyznę przede mną, by zobaczyć tam osobę, której już i tak się spodziewam. Nie mylę się. Ciało Christophera splecione z moim ciałem porusza się w idealnym rytmie naszych stłumionych oddechów. Jakby idealna synchronizacja spowodowała spięcie i połączyła nas w jedno. Skupiam się mimowolnie na genialnych ustach chłopaka. Miękkość napierająca na moje wargi i smak miedzi na języku powodują totalna ekstazę i kolejne dreszcze tym razem również mojego podniecenia. Czuję jak przesuwa dłonią po moim udzie, podciągając sukienkę coraz wyżej, odsłania nagą skórę. Palcami wpijam się w jego brzuch, gdy wsuwa mi język do ust, zachłannie, jak gdyby pragnął mnie całej. Teraz. Tutaj. Najbardziej przeraża mnie to, ze ja także tego pragnę.

~Przestań!- słyszę nagle krzyk Askali w moim wnętrzu i dopiero teraz orientuje się, że krzyczy do mnie od dłuższej chwili.- Do jasnej cholery oderwij się od niego natychmiast!- wrzeszczy rozwścieczonym głosem. A ja nie mam pojęcia o co jej chodzi. Owszem to dość niezręczna, a właściwie pochłaniająca, sytuacja, ale chyba nie jest to coś, czego nie mogę robić, prawda? Nawet jeśli jest to obcy facet. Syn Diabła. Jeden z najwyższych Demonów. Pierworodny samego Króla Piekieł... Cholera. Nagle rozumiem.

~Masz zamiar łamać wszystkie zasady Piekła?! Myślisz sobie, że jeśli pojawiłaś się tutaj, to jesteś taka wyjątkowa i wszystko ci wolno? Dziewczyno opanuj się, bo przyjdzie ci słono zapłacić za swoje błędy, a uwierz mi na słowo. Wolałabyś tego nie doświadczyć.

W końcu znajduję siłę, by oderwać się od Christophera. Staram się oderwać od jego ust. Walczę z nim. Walczę z samą sobą. Chyba sobie to uświadamia, bo uwalnia mnie z uścisku lecz również nie bez problemu. Oddychamy ciężko i jak najgłębiej, jak gdyby oddychanie samodzielne było czymś niemożliwym. Christopher przylgnął uskrzydlonymi plecami do ściany za nim, nadal jednak dzielił nas zaledwie metr. Ja tez oparłam się o równoległą do niego ścianę i odległość zwiększyła się o pół metra. Nadal czuję krążące w moich żyłach podniecenie. Pragnienie, pożądanie. Opieram dłonie na udach i zamykam na moment oczy. Staram się zwolnić swój oddech i po chwili, w końcu, udaje mi się to. Zbieram się na odwagę i podnoszę oczy na Christophera. Jego demoniczne oczy błyszczą, a ja zastanawiam się jak długo wytrzymam bez ponownego dotknięcia go.

Dlaczego do jasnej cholery musiało się to tak potoczyć? Najchętniej sama bym na siebie nawrzeszczała, ale z drugiej strony mam trudności z myśleniem w jego obecności. Nie potrafię zrozumieć dlaczego on w ogóle to zrobił. Dlaczego wciągnął mnie tutaj i omamił mój umysł swoim kuszeniem. Chyba, że sam nie mając nad tym władzy, również robił to wbrew sobie samemu.

-Dlaczego to zrobiłeś...- próbuję mówić normalnie, ale wychodzi mi tylko słaby szept.

-Ja...-zaczyna, ale nie kończy. Chyba nie jest w stanie, bo tylko patrzy na mnie wzrokiem, który skrywa nicość. Nie mam pojęcia o czym myśli. Oczekuję odpowiedzi, ale po chwili zdaje sobie sprawę, że nie doczekam się jej. Robię krok do przodu, co przypłacam drżeniem rąk. Patrzę na niego jeszcze sekundę i odwracam głowę w stronę wyjścia z wnęki. Robię jeszcze kilka niezdecydowanych kroków i przystaję na korytarzu. Nie odwracam się. Już zamierzam odejść, gdy słyszę ciche, ledwo słyszalne słowa wewnątrz mojej głowy. Tak ciche, że prawie mylę je z Askali.

~Pragnę cię.


AskaliWhere stories live. Discover now