3. Jealous

488 61 7
                                    

Założyłam czarne rurki i tego samego koloru bluzę z kapturem. Związałam włosy w koński ogon. Zeszłam do ich na dół i okazało się, że mieliśmy dodatkowych gości. Cudownie.

Usiadłam przy stole obok zupełnie obcego chłopaka, który wyciągnął do mnie rękę.

- Jestem Max - delikatnie ją uścisnęłam.

- Libby - odwzajemniłam jego uśmiech. Zobaczyłam przed sobą pełno jedzenia, na co lekko się skrzywiłam.

- Co jest, boisz się, że przytyjesz? - cicho się roześmiał i chyba nawet nie miał pojęcia o tym, że miał rację, jednak nie chciałam tego okazywać, więc żartobliwie dźgnęłam go w bok.

Razem z nim odwiedzili nas jego rodzice i dwie młodsze siostry, które były bliźniaczkami. Wydawało się, że mają ze sobą takie dobre kontakty, że aż sprawiało to ból.

Zjadłam trochę zupy chowder, która była dość gęsta, sama nigdy jej nie robiłam, ale wiedziałam, że jest robiona z ryb i owoców morza, ledwo tknęłam pieczoną fasolę, lecz kiedy na stół trafiły sucre a la creme, nie mogłam się oprzeć i zjadłam pełno tych miękkich kwadracików ze skondensowanego mleka, masła, odrobiny alkoholu oraz syropu klonowego. Uwielbiałam je. Chciałam zjeść jeszcze jedno, jednak ktoś mi je zabrał. Był to Max.

- Podziel się, nie tylko ty je lubisz - roześmiał się, gdy próbowałam mu go odebrać. - Jak ładnie poprosisz, to może ci go oddam - przewróciłam oczami i skrzyżowałam ramiona niezadowolona.

- Nie dzięki, weź go sobie - prychnęłam, bo nie miałam zamiaru o nic prosić. Po chwili położył go na moim talerzu z głupim uśmiechem, który był zaraźliwy. Polubiłam go.

Przez całą kolacje nikt poza Maxem i jego rodziną się do mnie nie odzywał. Chyba się obrazili, a nie chcieli rozmawiać pewnie przy gościach. Babcia nawet na mnie nie patrzyła. W końcu spojrzeniem obdarzyła mnie mama.

- Jutro my... znaczy wszyscy dorośli jedziemy do miasteczka, zajmiesz się bratem i siostrami Maxa - jęknęłam niezadowolona. Więc to miała być moja kara? Musze przyznać, że całkiem udana.

- Ja też zostane - wtrącił Max. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.

- A więc wszystko ustalone - kolacja dobiegła końca i musieliśmy się pożegnać. Gdy mnie przytulał, podziękowałam mu cicho.

- Nie ma za co, to będzie sama przyjemność, będę mógł Cię podenerwować - puścił do mnie oczko i wyszedł. Nawet nie wiedział, jak bardzo byłam mu wdzięczna. Nie musiałam sama męczyć się z tymi dziećmi...

Gdy została w domu sama rodzina, rodzice poszli ze mną do pokoju. Siedzieli na łóżku, a ja stałam przed nimi. Czy miałam wyrzuty sumienia? Nie za bardzo. Zaczęli prawić mi kazanie, którego w ogóle nie słuchałam, aż nadeszło kluczowe pytanie.

- Czy wyraziliśmy się jasno? - pokiwałam głową na znak, że tak. - Dobrze... więc miłego wieczoru i przemyśl sobie to wszystko - wyszli, a ja odetchnęłam z ulgą i rzuciłam się na łóżko.

Piękny początek, nie ma co... Wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w przeglądarkę internetową. Nagle coś mi się przypomniało. To, co mówił ten leśniczy mojemu ojcu... Na początku nie wiedziałam, czego powinnam szukać, więc wpisałam nazwę miasteczka, które leży najbliżej.

Były wzmianki o nielegalnych polowaniach, ale niczego co mnie interesowało, aż zauważyłam "zaginiona rodzina" zaciekawiona nie mogłam się powstrzymać i weszłam na stronę.

"Rodzina Villenów pojechała na święta w góry, po dłuższym czasie bliscy przyjaciele zorientowali się, że tamci nie dają znaku życia i zgłosili to na policje. Cała rodzina zniknęła, nie było po nich najmniejszego śladu, ostatni widział ich barman z pobliskiego miasteczka, twierdząc, że mieli w planach wspinaczkę "

I want to protect you ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz