-Nie. - powiedział zdezorientowany Luke.

-Więc nie może Pan uczestniczyć...

-Proszę, niech wejdzie. Nie chcę być tam sama. - przerwałam jej. Kiwnęła głową i wpuściła nas do gabinetu.

-Więc, pani Stinson. Mam dla pani dwie wiadomosci: dobrą i złą. Zła jest taka, że zerwała pani więzadła. Dobra natomiast to to, że nie są zerwane całkowicie, więc nie musimy leczyć tego operacyjnie. Założymy pani gips na około 3 tygodnie i potem zobaczymy co dalej. - powiedział. Zerwane więzadła... Więc możemy uznać, że to koniec mojej siatkarskiej kariery. W oczach zebrały mi się łzy. Moje życie jest do kitu...

Lekarz założył mi gips. Dostałam od szpitala kule i po uzupełnieniu wszystkich formalności wróciłam do domu w towarzystwie Luke'a. Dobrze, że moje mieszkanie było na pierwszym piętrze, przynajmniej nie musiałam tak bardzo męczyć się w wejściu do środka. Hemmings otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Poszłam od razu do salonu i położyłam się na kanapie. Zakryłam twarz poduszką czując, jak łzy ponownie zbierają mi się w oczach.

-Hej, nie załamuj się. Wytrzymasz te trzy tygodnie. - powiedział i zdjął ze mnie poduszkę. Kucał przy kanapie.

-Dziękuję Ci tak bardzo. Cały dzień musiałeś użerać się ze mną w szpitalu. - powiedziałam patrząc w jego błękitne oczy. Jezu, są takie piękne...

-Ej po pierwsze, nie użerałem się z Tobą, tylko naprawdę się martwiłem i chciałem być z Tobą. A po drugie, to bardzo mi przykro, ale będziesz musiała wytrzymać moje towarzystwo przez najbliższe trzy tygodnie, bo mam zamiar być twoją osobistą pielęgniarką. - zaśmiał się. Moja twarz od razu się rozweseliła.

-Błagam, tylko nie zakładaj białego fartucha. - powiedziałam, a chłopak roześmiał się jeszcze bardziej. - Luke, ale poważnie. Dziękuję Ci bardzo, nie wiem, jak Ci się odwdzięczę.

-Pogadamy o tym, jak już zdejmiesz gips i będziesz mogła chodzić bez kul. - uśmiechnął się. Spojrzał na zegarek i jego mina od razu się zmieniła. - Cholera, Jenny, muszę iść. Zapomniałem o dzisiejszym koncercie.

-Dobra, leć. Tu mi się raczej nic nie stanie.

-Szkoda, że nie możesz tam być.

-Jak tylko zdejmą mi gips obiecuję, że będę siedzieć w pierwszym rzędzie.

-Ok, trzymam Cię za słowo. To do zobaczenia jutro. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. - powiedział i składając całusa na moim czole wyszedł. Włączyłam telewizor. Nie było nic ciekawego, więc po prostu zmieniałam kanały. Po chwili ktoś szybko otworzył drzwi i wpadł do mieszkania.

-Kurwa, Jenny. Czemu nie odbierasz telefonu?! - spytał zdenerwowany Niall. Coś mu się stało czy co?

-Mam wyłączone dźwięki i zostawiłam go w torbie. Co Ci jest?

-Co mi jest? Wchodzę na salę na mecz. Ciebie nigdzie nie było. Pytam się dziewczyn, czemu nie grasz, a one mi mówią, że jesteś w szpitalu. Pobiegłem na dwór, złapałem taksówkę i pojechałem do szpitala. Nie mogłem nigdzie Cię znaleźć, aż w końcu pielęgniarka powiedziała mi, że już wyszłaś. I jestem zdenerwowany, bo nie odbierasz telefonu, kiedy ja się tu o Ciebie martwię.

-Ok, Niall, przepraszam, ale naprawdę ostatnia rzeczą, o której bym myślała to mój telefon.

-Dobrze rozumiem. Tylko następnym razem proszę, wyślij mi chociaż jednego sms-a. - powiedział już spokojniejszym tonem. Wow, na serio przejął się moją kontuzją. - Tak w ogóle, to co ci się stało?

-Zerwałam więzadła. Skakałam do siatki i źle wylądowałam. Gips na 3 tygodnie, a potem się zobaczy.

-Janie, tak mi przykro. Coś Ci pomóc, przynieść Ci coś?

-Na razie nie. Ale jakbyś mi jutro rozłożył kanapę to byłoby świetnie. - uśmiechnęłam się.

-Ok nie ma problemu. - odpowiedział. Nie mieliśmy co robić, więc postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Jako że oboje jesteśmy fanami Marvela włączyliśmy Kapitana Amerykę. Horan zrobił popcorn i przyniósł koce. W sumie mało pamiętamy z tego filmu, bo przez większą część czasu rozmawialiśmy. No ale w sumie to każde oglądanie filmu się tak kończy.

-A jak na wczorajszej imprezie? - zapytałam w końcu. Chłopak momentalnie się uśmiechnął.

-Jak zawsze. Trochę wypiliśmy, potańczyliśmy... - odparł, ale głupi uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy. To musiało oznaczać jedno...

-Ok, widzę jak się szczerzysz. Wydaje mi się, czy...

-Tak. - przerwał mi. - Ma na imię Lydia i jest świetną dziewczyną. - ałć, coś zakuło mnie w moim sercu... Nie mogę w to uwierzyć. Nie, nie, nie, nie!

-Och... - to jedyne co mogłam powiedzieć, bo wielka kula stanęła mi w gardle. Nie wierzę, że jestem zazdrosna...

-Jutro mamy się zobaczyć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Tak, wyobraź sobie, że jestem cholernie zazdrosna i nie wiem, czemu mi o tym mówisz, Horan!

-Nie no, coś Ty. Cieszę się twoim szczęściem. - skłamałam. Dorwę tą dziewczynę, nawet z nogą w gipsie.

-Może przyszlibyśmy tutaj? Nie chcę, żebyś siedziała tu sama.

-Spokojnie, Luke ma u mnie być. - uśmiechnęłam się. Tak, Hemmo na pewno poprawi mi humor.

-OK. - powiedział i skończyliśmy naszą rozmowę. Byłam zmęczona i postanowiłam iść spać. Powiedziałam Niall'owi "dobranoc" i o kulach doszłam do swojego pokoju. Wyjęłam telefon z torby, którą przyniósł tu Luke i przeraziłam się. Tyle nieodebranych połączeń nie miałam nigdy. Wzięłam telefon i przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Odpisałam wszystkim i już miałam odłożyć komórkę, kiedy na ekranie pojawiła mi się jeszcze jedna wiadomość.

Luke: Jak się czujesz, piękna? xx

Ja: Nie jest najgorzej, jakoś żyje. ;)

Luke: Uff, myślałem, że umarłaś :P

Ja: Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo Hemmo :P

Luke: Nawet bym nie chciał :) widzimy się jutro?

Ja: Tak, siedzę sama w domu a przydałoby mi się jakieś towarzystwo.

Luke: Ok, wpadnę z samego rana.

Ja: Ok, to do jutra xx

Luke: Słodkich snów xx

I już teraz byłam pewna, że to będzie ciekawy dzień...



✔ cz. 2. New life without You | NH LH FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz