Rozdział 10.

166 5 0
                                    

Obudziłam się o 7.30. Z tego co usłyszałam w nocy Niall wrócił około 3. Nie budziłam go. Niech odeśpi tą imprezę. Napisałam karteczkę, którą przyczepiłam do lodówki, że mecz jest o 12 i jak chce to może przyjść. Zjadłam śniadanie, wzięłam sportową torbę i ubrana w dres naszej drużyny ruszyłam na uczelnię. Postanowiłam iść na pierwsze wykłady, bo są ważne dla naszych egzaminów. Po 2 godzinach nauki poszłam na halę, gdzie czekały już wszystkie dziewczyny i cheerleaderki. Poszłyśmy do szatni i przebrałyśmy się w nasze stroje. Po kilku minutach wszedł do nas trener. Wytłumaczył nam, jak ważny jest ten mecz i jak bardzo mamy się skupić, żeby go wygrać. Po tej motywacyjnej rozmowie, zakończonej naszym okrzykiem, wyszliśmy na halę. Na trybunach powoli zbierali się kibice. Nie mieliśmy ich za dużo, ale to i tak pomagało nam w wygranej, bo wiedziałyśmy, że ktoś docenia nasze starania i wylewane na boisku poty. Standardowo na rozgrzewce odbijałam z Megan. Potem przyszedł czas na atak i zagrywkę. Zmotywowane i gotowe do walki, zaczęłyśmy mecz. Rozejrzałam się po trybunach w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Zobaczyłam siedzącego niedaleko blondyna i od razu uśmiechnęłam się na jego widok. Luke pomachał mi i pokazał, że trzyma kciuki. To wystarczyło mi, żeby być pewną dzisiejszej wygranej. Po rozegraniu pierwszego seta wiedziałyśmy z dziewczynami, że to nie będzie łatwy mecz. Jednak starałyśmy się grać jak najlepiej. W połowie drugiego seta wyskoczyłam do bloku i niestety wylądowałam na stopie rywalki, wykręcając tym samym kostkę. Przewróciłam się i złapałam się za nogę. Ból był nie do zniesienia, w oczach zebrały mi się łzy, które już po chwili płynęły po moich policzkach. Pobiegły do mnie dziewczyny z trenerem. Zdjęli mi buta. Kostka była sina i spuchnięta. Zabrali mnie na ławkę, a za mnie weszła Sophia. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Mimo tego, że trener zamroził mi kostkę, bolała okropnie. Schowałam twarz w dłonie nie wierząc, że akurat w tym momencie doznałam kontuzji. Jaka ze mnie pokraka... Przed samymi finałami, przed egzaminami... Miałam tyle okazji, żeby spełnić marzenia. A wszystkie plany legły w gruzach przez mojego głupiego pecha. Po chwili podbiegł do mnie Luke.

-Mój Boże, Jenny co się stało? - zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę zmartwienia i przerażenia zarazem. Kucnął przede mną i złapał moją twarz w swoje dłonie. Otarł moje łzy. Motyle w moim brzuchu nagle sobie o mnie przypomniały. To takie miłe uczucie, kiedy ktoś się o ciebie martwi i troszczy.

-Nie wiem... coś zrobiłam w kostkę... tak cholernie boli... - powiedziałam między szlochami.

-Chodź zabiorę Cię do szpitala. - powiedział i podszedł do mojego trenera. Rozmawiał z nim o czymś i po chwili wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam, mając nadzieję, że dzięki temu ból minie. Posadził mnie na ławce przed szatnią. - Wezmę twoje rzeczy. Jaką masz torbę?

-Granatową z białym logiem Nike z przodu. - powiedziałam a chłopak znikł za drzwiami. Wrócił po chwili z moją torbą, którą przewiesił przez ramię, a ja z powrotem byłam w jego ramionach. Biło od niego takie ciepło. Jedyny plus tej mojej kontuzji był taki, że mogłam zbliżyć się do blondyna. Doszliśmy do samochodu. Posadził mnie z przodu i sam zajął miejsce kierowcy. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do szpitala. Tam od razu dostałam wózek, więc Hemmings nie musiał męczyć się z noszeniem mnie. Pojechaliśmy ma ostry dyżur. Przyjął mnie miły lekarz, który zlecił mi badanie RTG i USG stawu skokowego. W szpitalu zeszło się około dwóch godzin. Przez ten cały czas był przy mnie Luke. Nie wiem, jak mu się odwdzięczę za to wszystko, co dla mnie zrobił. Siedzieliśmy w poczekalni czekając aż wezwie nas lekarz.

-Nie martw się tak. Nie będzie tak źle. - powiedział blondyn i złapał mnie za rękę. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Och, Hemmings, co Ty ze mną robisz...

-Jenny Stinson. - powiedziała pielęgniarka. Była dość niską blondynką. Sprawiała wrażenie miłej dziewczyny. Luke popchnął mój wózek do gabinetu. - Przepraszam, jest pan z rodziny Pani Stinson? - zapytała.

✔ cz. 2. New life without You | NH LH FFWhere stories live. Discover now