Rozdział piętnasty

1.6K 142 43
                                    

Ciemność zaszła mnie od tyłu. Zatopiła mnie niespodziewanie zanim mogłam złapać oddech. Straciłam samoświadomość. To tak, jakby nagle znalazła się w ciele kogoś innego, niezdolna do zmiany jego decyzji i jednocześnie pragnęłam wszystkiego co robiło.

Rozejrzałam się. Podeszłam do drabinek. Chciałam zejść. Ale przecież... Kazał mi czekać. Moje ręce zatrzęsły się na chwilę, by zaraz się uspokoić.

Zeszłam na dół. Nagle świat przestał być tak brutalny, płonący.

Muszę znaleźć Newt'a.

Zerwałam się do biegu.

W mojej dłoni pojawiła się szabla. Przesunęłam opuszkiem palca po kamieniach.

Uśmiechnęłam się, a mój uśmiech stał się złowieszczy.

Eksperyment musi być zakończony...

Biegłam. Słyszałam tylko tupot moich stóp.

Musi zostać przerwany...

Zauważyłam go. Ciął powietrze przed potworem, dając przyjacielowi czas na ucieczkę.

-To trwa za długo!

Mężczyzna przeczesywał dłońmi włosy. Krążył po pokoju nerwowo.

Wizja rozwiała się.

Chłopcy już biegli w moją stronę.

-Mówiłem ci, żebyś została!- krzyknął do mnie Newt.

Cel namierzony.

Bóldożercy nas omijali. Wystarczyło tylko, że na nie spojrzałam, a one kierowały się w inne strony.

-Co do fuja...-zaklnął Mihno pod nosem.

Newt patrzył na mnie z przerażeniem. Przełknął ślinę.

Zabić wszystkich chłopców.

Pozostało pięciu żywych... Już czterech.

Ja mam za zadanie pozbyć się najsilniejszych.

-Isabella...

Newt.

-Newt- kiwnęłam mu głową i podniosłam ostrze.

Liczyło się tylko zadanie. Tylko rozkaz wymordowania Streferów.

Precyzja. Jedno cięcie. No dalej. Zrób to. Póki nie atakuje.

Natarłam na niego i wymierzyłam cios w szyję, ale ostrze zostało zablokowane przez Mihno.

Był jak uciążliwa mucha, latająca nad uchem. Podcięłam mu nogi i raniłam w ramię.

Nie teraz. Teraz Newt.

-Isabella puść to- powiedział ostrożnie, rozkładając dłonie w geście przyjaźni.

Zamrugałam szybko oczami. Spojrzałam w dół.

-Muszę...

Zawahałam się.

Newt. Spojrzenie. Nadzieja.

-Nic nie pamiętasz, prawda? Nie pamiętasz, jak mnie wczoraj zignorowałaś.... NIe pamiętasz, jak mnie dzisiaj zaatakowałaś?

Spojrzałam na niego zdziwiona. Chwilę później miałam wrażenie, że to zawsze gdzieś tam było. We mnie.

-Nie pamiętasz, że to ty zabijałaś?

-Zabijała?!

Mihno wstał i obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem.

-Ty potworze!

Podniósł broń i zrobił krok w moją stronę, ale Newt go przytrzymał.

Spojrzałam na swoje dłonie. Na szablę. Na nich. I nagle to stalo się takie oczywiste.

-Zwariowałeś?

Szarpnął się Azjata i spojrzał w moją stronę.

-Giń- wychrypiał i rzucił się w moją stronę.

Zrobiłam unik i przecięłam jego ciało jednym pociągnięciem.

Rzeź zmierza ku końcowi.
Krzyk. Newt patrzył na mnie z przerażeniem.
Przełknął ślinę.
Rzuciłam się w jego kierunku.
Dlaczego nie atakował? Przecież trzymał szablę w dłoni.
-To nie ty- pokręcił głową.
Desperacja. Nadzieja.
-Eksperyment musi zostać przerwany. Trwał już zbyt długo...
Dezorientacja. Rozszerzenie się źrenic. Rozpacz. Łzy, wypełniające jego powieki.
Co czuł? Jak się czuł, wiedząc, że był tylko eksperymentem, królikiem doświadczalnym. Jak bardzo boli go teraz istnienie? Przypomniałam sobie, jak na mnie patrzył. Jak jego temperatura wzrastała. Jak pojawiał się rumieniec. Co się stało, że jeszcze kilka dni temu tak o niego dałam, a teraz go krzywdziłam?
Nic nie czułam... Postaraj się bardziej... Atakuj.
Powietrze świsnęło, przecięte ostrzem mojej szabli. Zrobił unik. Dlaczego nie próbował natarć? Brzęk ostrzy. Zgrzyt. Krzyknął. I ciął moją rękę. Spojrzał na nią.
Przerażenie.
Spojrzałam w dół. Spod mojej przeciętnej skóry wystawał kawałek metalu i kabel.
-Nie...-szepnął.
A dla mnie wszystko nagle stało się jasne. To było takie oczywiste. Jak ostatni element układanki. Popatrzyłam na chłopca.
Cel. Zmęczony. Kontuzja nadgarstka. Łatwy do pokonania.
Rzuciłam się w jego stronę. Obrócił się i upadł, nie mając siły by dalej walczyć.
Zablokowałam go rękami i stopami, siadając mu na brzuchu.
Łzy spływały po jego policzkach.
Patrzył na moją twarz. Na oczy. I sam zamknął swoje. Spod powieki popłynęła samotna łza.
Podniosłam ostrze. Liczyło się tylko zadanie. Tylko rozkaz wymordowania Streferów. Precyzja wykonania.
-Naprawdę...
Wciąż nie próbował się bronić. Przecież puściłam jego ramiona. Zacisnęłam palce na rękojeści.
-...Nic nie czułaś?
Ostrze opadło.
Jego ciemne oczy rozszerzyły się.
-...Bella...
Rzeź została zakończona.
Nachyliłam się nad ciałem i pocałowałam go w policzek.
-Przepraszam, Newt.
A potem zostałam wyłączona.
----------------------
Ufff dobra teraz już koniec :33 miałam nieco problemów z wattpadem ❤ Dziękuję bardzo wszystkim którzy byli ze mną i czytali i motywowali mnie ❤ dziękuję tym, którzy zostali ze mną nawet po tych prawie dwóch miesiącach przerwy ❤❤❤ jesteście kochani ❤
Wesołych Świąt ❤ dobrego jedzonka ❤ cudownych prezentów ❤ i spokoju, szczęścia i uśmiechu na twarzach❤







🎉 Zakończyłeś czytanie The only way out is death | The maze runner fanfic | Newt 🎉
The only way out is death | The maze runner fanfic | NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz