Rozdział 1.

13.2K 597 22
                                    

Łukasz:

Minął miesiąc odkąd nie widziałem Gabrysi na oczy. Może to i lepiej? Może sam nie zauważam, że sieje zło w jej życiu? Najbardziej jednak truje mnie myśl: co dziewczyna teraz robi lub jak się czuję. Codziennie zadaje sobie to pytanie, a odpowiedzi nadal jak nie było, tak nie ma. Trudno mi z tym, ale widocznie tak chciał los.

Co do spraw z Robertem i jego spółką. Można powiedzieć, że to im na rękę, że dziewczyna nic nie pamięta, bo rozprawa odbędzie się dopiero, jak cokolwiek sobie przypomni. Niby mają zeznania, ale to nie jest wystarczalne, jeśli dziewczyna nic nie pamięta. Na rozprawie będę także ja. Może to będzie jedyna możliwość na ujrzenie Gabrysi. Tak bardzo bym chciał.

Ciekawe czy dziewczyna chociaż przez ułamek sekundy o mnie pomyślała. Przecież ona już mi wierzyła. Już było wszystko dobrze, gdy nagle ta jej matka. Przyszła, mącąc Gabrysi w głowie, że to ja ją zgwałciłem i że ją oszukuję. Wiem wiem. To moja wina. Gdyby nie ja, to by się to nie stało, ale ta dziewczyna była śledzona już od dawna i i tak, pewnego dnia ktoś by ją porwał. To nie zmienia faktu, że jestem w niej zakochany po uszy. Nadal. Nawet jeśli nie ma jej przy mnie.

Próbowałem nawet w jakiś sposób ją odnaleźć, ale ich poprzedni sąsiedzi albo nic nie wiedzą, albo nic nie chcą na ten temat mi mówić. Sama przyjaciółka Gabrysi, u której także byłem nic nie wie. Od dnia wypadku ich kontakt się urwał. Matka Gabrysi stwierdziła, że lepiej będzie, jak wszyscy się od niej odsuniemy, by jej kochana córka mogła zacząć nowe życie. Beze mnie. Bez Luizy. Bez nas i bez żadnych przyjaciół.

Przecież to okropne. Pewnego dnia i tak wszystko sobie przypomni. Albo znajdzie jakiś szczegół dotyczący jej przyjaciółki. Wszystko kiedyś wróci do normy, ale matka Gabrysi, dopóki tylko może, trwa w swoich kłamstwach.

Ja natomiast wyprowadziłem się. Nie lubiłem tamtego miasta. Może to śmieszne, ale za bardzo przypominało mi o mojej ukochanej. Codziennie mijałem jej dom. Kilka razy nawet mijałem klub, pod którym wydarzyły się te wszystkie okropne rzeczy. Nie mogłem tam dłużej mieszkać. Znalazłem jakieś małe mieszkanko w innym mieście i przede wszystkim pracę. Można powiedzieć, że zacząłem nowe życie, ale bez Gabrysi nic dla mnie nie będzie dobre.

Gabrysia:

Poranne promienie słońca, przebijające się przez moje okno właśnie mnie obudziły. Otworzyłam delikatnie oczy i jak codzień rozejrzałam się po moim pokoju. Nie wiadomo z jakiego powodu, ale to pomieszczenie było mi całkiem obce. Od czasu gdy tu przyjechałam, nie czułam się jak u siebie. Zresztą. Nie tylko mój pokój, ale cały dom wydawał się obcy. Dobijał mnie również fakt, że nikt od czasu, gdy byłam w szpitalu się do mnie nie odezwał. Żadnego telefonu. Żadnej wiadomości. Nic. Przejrzałam wszystkie kontakty w telefonie, który wyświetlał w kategorii znajomi aż 53 numery. Z tych wszystkich osób nikt do mnie nie napisał.

Próbuje w jakiś sposób przypomnieć sobie szczegóły mojej przeszłości, ale to nie jest takie proste. Matka cały czas wypytuje mnie czy coś sobie przypominam, a jeśli odpowiem, że tak, to zadaje miliony pytań. Kiedy, jak, gdzie.
Jedyne co pamiętan to swoje dzieciństwo. Pamiętam historię, gdy byłam pięcioletnim dzieckiem i wraz z moją przyjaciółką zbudowałyśmy wielki zamek z piasku, który później zniszczył nam jakiś chłopiec. Pamiętam, że ta dziewczynka była mi bardzo bliska, ale niestety nie pamiętałam jej imienia.

W pokoju nie miałam żadnych zdjęć z przyjaciółmi lub ze szkoły. Ani jednego. Może nie byłam lubiana? To by było chyba przykre, gdybym nagle po utracie pamięci dowiedziała się, że nikt mnie nie lubił.

Postanowiłam, że wkońcu się przełamie i wypytam o to rodziców. Przecież muszą coś wiedzieć. Nie mogą wiecznie mnie zbywać.

Zrzucając z siebie kołdrę, stwierdziłam, że nie ma na co czekać. Na bosych nogach zbiegłam po schodach na dół, odnajdując moich rodziców w kuchni pijących kawę. Spojrzałam na nich w milczeniu, stojąc w wejściu od pomieszczenia.

-Hej kochanie. - zaczął miło tata.

-Hej. - Odpowiedziałam najzwyczajniej na świecie i ruszyłam w stronę krzesła, na którym miałam zamiar usiąść. - Mam do Was pytanie. - Zaczęłam. Teraz oboje patrzyli na mnie wyczekująco. Nie wiedziałam jak mam o to zapytać, więc po prostu palnęłam - Czemu w moim pokoju nie ma żadnych zdjęć ze znajomymi? Ani żadnych albumów. Nie mam żadnych bliskich znajomych? - Dokończyłam.

ITata po usłyszeniu pytania wziął gazetę do ręki i wstając, powiedział do mamy

-Mówiłem... - i po chwili nie było po nim żadnego śladu. Nie rozumiałam tego. Co on miał na myśli, mówiąc "Mówiłem"?

Gubię się już we wszystkim. To jest takie poplątane.

NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz