Droga

43 4 7
                                    

Nie zauważył mnie. Powoli wycofałam się i wzięłam głęboki oddech. Jak to możliwe ze miał cale czarne oczy? Normalny człowiek nie ma takich gałek ocznych. Nigdy również nie słyszałam o takiej chorobie. Dużo uczyłam się o biologi i anatomii ludzkiej dzięki moje bratu Damianowi, który studiował owy kierunek. Studiował- dobre określenie. Zaginął w połowie studiów. Stalo się to nagle a rodzice nigdy nie chcieli mi wytłumaczyć co się z nim dzieje. Nie płakali nie przejawiali szczególnych zainteresowań wobec utraty syna. Nie martwili się czyli musieli wiedzieć co się z nim dzieje. Wiele razy próbowałam coś z nich wyciągnąć ale to nic nie dawało.

Poczułam ukłucie w brzuchu. Bardzo mnie to zabolało. Wydalam z siebie cichy pisk. Musze coś zrobić bo tu zemdleje. Zdecydowałam się na obczajenie terenu. Wyglądając z zza kuchenki nie zobaczyłam nikogo na horyzoncie . Doczołgałam się do szafki i wyjęłam z niej strzykawkę i wstrzyknęłam jej zawartość. Od razu poczułam się lepiej. Rozprostowałam nogi, poruszyłam głowa i zaczęłam strzelać palcami. Uwielbiałam to! Wstałam powoli rozglądajac się po mieszkaniu. Nic. Pewnie poszli na gore. Założyłam buty leżące w korytarzu i zabrałam z krzesła plecak. Pewnym krokiem ruszyłam do wyjścia.

-Gdzie tak się spieszysz?

Nie zdążyłam się odwrócić gdy przeciwnik zadał mi cios i poleciałam na drugi koniec korytarza. Uderzyłam głową w ścianę. Strasznie zabolało.

-Czego chcesz? -spytałam podnosząc się z podłogi.

-Idziesz ze mną. -oznajmił chwytając mnie za ramie.

-Nigdzie z tobą nie idę.- złapałam za lampkę stojacą na komodzie i uderzyłam go w głowę.

-Chcesz się doigrać?-spytał niewzruszony tym, ze dostał porcelaną w głowę.

-Puść mnie! -wykrzyczałam mu w twarz.

-Idziemy!!!

-Ratunku! Pomocy! - wołałam mimo tego, ze wiedziałam ze nikt nie przyjdzie. Mieszkałam w lesie. A moim sąsiadem był jedynie pan Carlos, który mieszkał jakieś 500 metrów od nas. Poza tym był jakiś dziwny. Rodzice nie pozwalali mi się do niego zbliżać.

-Puść mnie bo powiem mamie!

-Serio? -spytał z zażenowaniem

-No co tonący brzytwy się chwyta. - przyznałam wiedząc o pozycji w której się znajduję – A poza tym nie wolno mi rozmawiać z nieznajomymi, więc mnie puść!! Portos !!

-Usłyszałam szczekniecie i duży wilczur wyskoczył zza rogu i ugryzł „policjanta" w nogę. Chyba go to zabolało bo automatycznie mnie puścił i zajął się swoja obolałą nogą.

-Miło było, do zobaczenia! – uśmiechnęłam się do mężczyzny i pobiegłam w stronę wyjścia.

-Portos! Chodź! - zawołałam pupila- Dzięki, ale mogłeś trochę wcześniej obiłam sobie głowa, teraz będę miała guza. -jęknęłam do psiaka

-Zeskoczyłam ze schodów i podbiegłam do tylnych drzwi. Szarpnęłam za klamkę i próbując je otworzyć walnęłam głową o drewno.

-Ała!!! - pisnęłam z bólu - Zamknięte?? No to jesteśmy w dupie...- spojrzałam na Portosa. Nie mogę pójść frontowym wejściem bo tam jest pełno tych mężczyzn.

Zwierze spojrzało na mnie z przebłyskiem w oku

-Mam się bać?

Chwycił mnie kłami za spodnie i pociągnął po schodach do piwnicy. Otworzyłam drzwi. Podbiegł do szafek i zaczął szczekać.

-Cicho- zganiłam go szeptem – Chcesz żeby nas znaleźli?

Znowu szarpnął mnie za spodnie i merdając ogonem. Spoglądał zmiennie na mnie i na szafki.

-Co mam z tym zrobić? Przesunąć?

Zwierzak jakby się... uśmiechnął?

-Zaczynasz mnie przerażać. - skwitowałam moje zdziwienie . Odsunęłam regal z niemałym trudem. Na ścianie za szafka była zawieszona płachta. Nie wspomnę o pajęczynach które plątały się o moje włosy.

-Ohyda – z obrzydzenia przebiegł mnie dreszcz. Nie jestem lalusią, ale pająki są obrzydliwe, no co zrobię. Jednym ruchem ściągnęłam zasłonę ze ściany. Ujrzałam spruchniałe drewniane drzwi.

-Portos...? Skąd wiedziałeś, ze tu są takie drzwi. Nawet ja nie wiedziałam. Spojrzałam na drzwi przyglądając się każdemu kawałkowi drewna.

-Wychodź albo pójdziemy po ciebie !!! - usłyszałam głos wołający z góry.- Masz ostatnia szanse albo będzie żle!!

-Ugh. Oni jeszcze nie odpuścili? - z zażenowaniem spojrzałam w stronę schodów. -No nic musimy się ulotnić. Idziemy?

Pieseł zamerdał ogonem i skacząc na drzwiczki otworzył je.

-Jesteś moim przewodnikiem, jak coś zchrzanisz i zabłądzimy to cie ukatrupie. - Nie wierze mój dzielny obrońca się przestraszył- Żartuje. Ha. Taki żart. Łapiesz? - Nie łapał...

Weszliśmy do ciemnego korytarza szczelnie zamykając drzwi. Musimy się pośpieszyć bo nas dopadną. To będzie długa droga...



To juz 2 rozdzial :) Rozdzialy pisze na jednym wydechu. Mam nadzieje, ze tego aż tak nie widac :DD Zapraszam do komentowania jezeli wam sie podoba. Do nastepnego !!!! :DD



AmnezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz