Pamięć

30 4 0
                                    

Jest środek lipca a zimny chłód ogarnia całe moje ciało. Drże z powodu niewystarczającej ilości ciepła w moim ciele Przecierając oczy uświadamiam sobie ze na moich rękach jest zaschnięta czerwona ciecz w kolorze czerwieni. W tym momencie nie przychodzi mi do głowy ze to może być krew. Uświadamiam sobie to dopiero gdy świecąc światło wbiegam do łazienki. Duże lustro pozwoliło mi dokładnie dojrzeć każdy kawałek mojego ubrania na którym była rzekoma maź. Emocje mną targały. Przerażenie, strach, adrenalina tańczyły w mojej głowie jakbym była ich sceną. „To sen, spokojnie, to tylko sen" Wmawiałam sobie wchodząc do kabiny prysznicowej żeby zmyć z siebie koszmar. Przez chwile myślałam ze to sen, sama sobie to wmówiłam ale nie trwało to długo. . Z przerażeniem spoglądałam jak czerwień płynie po moim ciele. Zaraz utonę w morzu krwi. Ta wizja była absurdalna i co najmniej przerażająca. Opierając się o drzwiczki przypomniałam sobie o rodzicach. Oni będą wiedzieć co się stało. Gwałtownych ruchem przez przypadek rozsunęłam kabinę i z hukiem upadlam na płytki. Z moich ust wydobyło się jedynie „Auć."Tiaaa. To słowo wyraża więcej niż tysiąc innych słów. W pośpiechu zakładam rozciągnięty czarny T-shirt, dżinsowe spodnie i kamizelkę z tego samego materiału. Włosy spinam w niezgrabny kucyk. Blond pasma które zostają, wisząc swobodnie okalają moją twarz. Schodząc. Przepraszam. Zbiegając ze schodów wpadam do pokoju. Jest cicho... zbyt cicho. W tym domu nigdy nie było cicho. Rozglądam się po pokojach, nie ma żadnej żywej duszy. Wyciągam telefon i dzwonie. Bezskutecznie. Ani mama ani tata nie odbierają. Jakby zapadli się pod ziemie. Próbuje przypomnieć sobie co się wczoraj stało. Ale gdy tylko cofam się w myślach w czasie, czuje ból. Ból przenikający moje ciało na wylot. Widzę mroczki przed oczami i miękną mi kolana. Nie mogę na to teraz pozwolić. Musze dowiedzieć się co się stało. Moje myśli przerywa syrena radiowozu policji. Podbiegam do okna nie wychylając się zbytnio. Na początku jeden samochód z kogutem na dachu stanął przed moim domem, teraz jest ich około dziesięciu. Czuje panikę, ból głowy wraca a ręce zaczynają drżeć.

-Zapomniałam wziąć leków – szeptam z przerażeniem w oczach.

Moje kolana ugięły się. Próbując złapać się stołu ściągnęłam z niego obrus i wszystko co na nim było runęło razem ze mną na podłogę. Policjanci chyba mnie usłyszeli trzask bo zdawało się słyszeć krzyki typu „Wyjdź z rekami na karku" lub „Dom jest okrążony". Jednak musiałam doczołgać się do kuchni i szafki. Tam są moje leki. Nikt nie wiedział o moich napadach oprócz rodziców. Uważałam że moje zdrowie to tylko moja sprawa a nie ufałam moich „przyjaciołom". Nigdy nie byłam z nikim na tyle blisko by z nim rozmawiać o moich problemach.

-Wyjdź z domu!- zachrypnięty ale i donośny głos zbliżał się do mnie.

Wiedziałam ze nie stanę na nogi. Nie tracąc czasu zaczęłam się czołgać. Szafka powoli się do mnie zbliżała. Klamka była na wyciągniecie ręki. Już prawie ją miałam. Jeszcze troszeczkę... Nagle usłyszałam trzask drzwi. Do pokoju spokojnym ale i stanowczym krokiem wszedł policjant.

-Rozejrzyjcie się  – mruknął do swoich towarzyszy wysoki brunet.

Resztkami sił schowałam się za kuchenka gazowa. Po chwili ciszy zebrałam się na spojrzenie ukradkiem na władze. Człowiek w niebieskiej koszuli czarnych spodniach i serią odznak na kamizelce, które wyglądały bardzo tandetnie, powoli rozglądał się po mieszkaniu. Na szyi miał tatuaż w kształcie czarnego kola z litera V w środku. Oglądając z niezwykłym zaciekawieniem funkcjonariusza skierowałam wzrok na jego oczy. Serce przyśpieszyło rytm gdy ten spojrzał w moją stronę. Jego oczy były duże i...cale czarne. Zamarłam...





AmnezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz