Rozdział 1

131K 4.5K 1K
                                    


Wysiadając wraz z mamą z taksówki udałyśmy się czym prędzej na lotnisko. Jak zwykle, obie zaspałyśmy. Na szczęście po dziesięciu minutach znalazłyśmy się już w samolocie, który leciał do Londynu. Zapięłam pas i zaczęłam wsłuchiwać się w cichą i spokojną muzykę.
Po kilku długich godzinach wreszcie znaleźliśmy się na ziemi. Poczułam się znacznie lepiej z myślą, że wreszcie poznam chłopaka mojej matki. Mieszkali od siebie daleko, ale widywali się bardzo często bo mama na okrągło wylatywała w sprawach służbowych- właśnie do miasta Matt'a. Taszcząc za sobą dwie walizki i dodatkowo niosąc torbę na ręku przeklinałam w duchu, że nie mam takiej siły jaką bym chciała mieć.
Nim się obejrzałam walizki mojej rodzicielki znalazły się na ziemi, a ona sama była w ramionach wysokiego i postawnego bruneta. Nie szczędzili sobie czułości, co to to nie.

- Ekhem.- odchrząknęłam.- Mamo chciałabyś mi kogoś przedstawić?- zapytałam z nutką rozbawienia w głosie.

- Ach tak.- Odkleiła się od swojego partnera i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem.- Eleno to jest Matt. Matt to moja córka Ell.

- Bardzo miło mi cię poznać.- uśmiechnęłam się do niego i podałam dłoń, lecz on bez zastanowienia przyciągnął mnie do siebie tak, że wtuliłam się w jego niebieską koszule. Miły facet.

- Mi ciebie też- biła z niego najprawdziwsza radość. Aż dziwne.- Na żywo jesteś jeszcze ładniejsza niż ze zdjęć.

- Dzięki.- powiedziałam cicho nie wiedząc jak się zachować. To było bardzo przyjazne z jego strony, ale jakoś nie specjalnie przepadam za komplementami. Jasne, każdemu robi się w tedy bardzo miło, ale ja najczęściej spalam buraka i wole tego unikać.

Po wymienieniu jeszcze kilu zdań wreszcie skierowaliśmy się do samochodu Matt'a. Był on zamożnym człowiekiem, więc nie zdziwił mnie widok sportowego samochodu na parkingu.

Droga do mojego nowego domu trwała jakieś dwadzieścia minut. W tym czasie zdążyłam dowiedzieć się, że partner mojej matki ma syna, nie wiele starszego ode mnie. Zdziwiłam się jak cholera, bo nigdy nikt o tym mi nie wspomniał. No cóż mam nadzieje, że jakoś się z nim dogadam.

Zatrzymaliśmy się przy wielkim, białym domu. Był na prawdę bardzo ładny.

Ciekawe jaki będzie mój pokój..

Wchodząc przez frontowe drzwi odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie będę musieć mieszkać w domu ala muzeum. Faktycznie, jest elegancko i na pewno wszystko tu jest drogie, ale przynajmniej nie ma starych zabytków czy coś w tym rodzaju.

- Zawołam Christian'a a wy się rozgośćcie.- rzekł Matt i udał się na górę po syna.

- I jak córcia, podoba ci się?- zapytała mama z nadzieją w głosie.

- Tak, jest świetnie.- zapewniłam ją.- Abym tylko dogadała się z Chris'em.

- Oj dasz rade.- mama szybko mnie przytuliła i dała całusa w policzek.

- No siostrzyczko, witam cię w naszym domciu.- na schodach zauważyłam wysokiego blondyna z kolczykiem w brwi. Miał koszulkę z krótkim rękawem przez co zauważyłam sporo tatuaży. O nie, oby nie był jakimś gangsterem, który nafaszeruje mnie czymś i zamorduje w wannie.

- Cześć.- podeszłam do niego i się przedstawiłam.- Elena- posłałam słaby uśmiech.

- Christian.- dodał i już znalazłam się w jego silnych ramionach. Czy ich rodzina zawsze się tak wita? Nie powiem, poczułam się już jak stały członek tej rodzinki.- Chodź, dajmy trochę czasu wolnego staruszkom, a ja pokaże ci twój pokój.

- Słyszeliśmy.- wydarli się równo nasi rodzice na co oboje parsknęliśmy śmiechem.

Cały czas szłam za Chrisem, aż znalazłam się przed pokojem z białymi drzwiami. Otwarł mi drzwi i wpuścił do środka. Mój pokój od razu wywarł na mnie zachwyt. Jasno fioletowe ściany w połączeniu z białymi meblami idealnie do siebie pasowały. Rzuciłam się na łóżko, a następnie poczułam jak chłopak ląduje na mnie.

- No nie powiem, wygodne to łóżeczko.- chłopak przygniatał mnie do materaca swoim ciężarem. Ehhh- Chcesz się zamienić pokojami?

- Nie, dzięki.- wykrztusiłam, wyślizgując się spod niego.- Dzięki mnie, nie będziesz już taki ciężki, zjem ci połowę lodówki.

- To będę chował zapasy w pokoju.- zażartował. Ja w tym czasie oglądałam resztę pokoju.- Tak w ogóle czym się interesujesz?

- Lubię grać w piłkę nożną.- posłałam mu uśmiech.- No i czasem też pływam.

- Masz szczęście, że w twojej szkole jest drużyna piłkarska.- rozłożył się na moim łóżku, a mnie zainteresowały jego słowa.- Ja chodzę do innej, ale jeden z moich przyjaciół trenuje tą drużynę, więc jak coś mogę ci załatwić miejsce w kadrze.

- To miłe ale dzięki, nie skorzystam. Jeśli się dostane to znaczy, że jestem coś warta, jak nie to trudno.- teraz to ja wylądowałam na nim plackiem.

- Nawet nie bolało głupku.- zarechotał- Nie raz wlokłem nawalonych kumpli przez pół miasta.

- Ilu masz przyjaciół? - zapytałam. Chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. W końcu będziemy dzielić ten dom i fajnie byłoby się zakumulować.

- Trzech.- odparł.- Trzymamy się razem. Jedynie Luke'y nie chodzi ze mną, Jackobem i Peterem do szkoły, jest starszy. Nie dużo, ale jest. To właśnie on jest trenerem w twojej szkole.

- Fajny chociaż?-mam nadzieje,że nie jakiś burak który wierzy w stereotypy, że kobiety nie potrafią nawet kopnąć piłki i że nie wiedzą co to spalony.

- Nie warty zakochania.- Chris przekręcił głowę na bok w moją stronę.- Zresztą, każdy chłopak w naszym mieście jest ciulem, ale cóż powiadają że ta trójka bałwanów jest najgorsza.

- A ty?

- Bo co nie widzisz, że jestem potulny jak baranek?- wiedziałam już, że tak jak jego przyjaciele jest hm...chamem? Ciulem? Jak na razie jest dla mnie bardzo miły, więc trudno mi w to uwierzyć, ale skoro ludzie tak mówią to musi być coś na rzeczy- No nie wierze, tak nie może być żeby własna sis myślała, że jestem tak chujowy jak moi kumple. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!.- zaczął udawać histerie, co w jego wykonaniu wyglądało dość komicznie.

- Przestań bo się zaraz posikam.- śmiałam się z jego min. Ogólnie z niego całego. Idiota, ale jak najbardziej mi to pasuje. Zawsze lubiłam towarzystwo ludzi szalonych. Przynajmniej nigdy nie było stypy podczas spotkań.

- Dobra młoda gówniaro idź spać.- palnął mnie w głowę palcem.- Masz szczęście, że jestem tak dobry i jutro cię odwiozę, bo tak mi się zdaje że ktoś tu jest za młody na prawko.- wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni rurek i pomachał mi nimi przed nosem.

- Zabije cię- skomentowałam zła.

- Dobra ale to jutro. Idź spać bo mam nadzieje, że się jutro postarasz na tym treningu i nie zrobisz mi wiochy.

- Bądź tego pewien wredoto.

- Oj Luke, współczuje ci takiego zawodnika.- pokręcił głową ze sztuczną irytacją, wyszedł z mojego pokoju puszczając mi oczko przy zamykaniu drzwi.

Oby Luke jednak nie okazał się takim chujem jak mówi mój "brat" i inni ludzie.

***
Mam nadzieje, że i to opowiadanie przyjmiecie tak pogodnie jak poprzednie. Dzięki wam wielkie.

Do zobaczenia :*

Jesteś Moim ProblememOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz